Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepokojące dwa ary

Barbara Ciryt
Działka z wysokim jesionem od kilku lat budzi emocje mieszkańców Krzeszowic.
Działka z wysokim jesionem od kilku lat budzi emocje mieszkańców Krzeszowic. Fot. Barbara Ciryt
Kontrowersje. Działkę z jesionem na krzeszowickim Rynku miała kupić gmina i powiększyć deptak. Niejasne decyzje poprzednich władz sprawiły, że nabył ją prywatny inwestor. Obiecał wkomponować drzewo w budynek. Teraz walczy o jego wycięcie i budzi strach sąsiadów.

Dwuarowa działka na Rynku w Krzeszowicach budzi emocje radnych gminy, mieszkańców, obrońców przyrody, architektów i niepokoi właścicieli sąsiednich budynków. Inwestorzy zaczynają budowę obiektu usługowego, chcą pod nim wykonać piwnice, zrobić wykopy głębokie na kilka metrów. To wszystko między stuletnimi budynkami posadowionymi nisko, bez podpiwniczeń. Na Rynek już wjechała koparka. Działka z okazałym jesionem została zasłonięta wysokim parkanem.

Właściciele sąsiednich nieruchomości zastanawiają się, czy ich kamienice nie runą. Radni przypominają, że gmina planowała kupić tę działkę w lipcu 2012 roku. Rejonowa Spółdzielnia Zaopatrzenia i Zbytu chciała za nią 100 tys. zł. Gdy okazało się, że jest o 20 tys. zł droższa, burmistrz poprzedniej kadencji Czesław Bartl wbrew uchwale rady odstąpił od zakupu. Kilka miesięcy potem w jego urzędzie wydano decyzję o warunkach zabudowy nowym inwestorom. Okazało się, że to osoby z rodziny Marii Chodackiej-Kucharczyk, ówczesnej zastępczyni Naczelnika Wydziału Gospodarowania Mieniem i Planowania Przestrzennego w Urzędzie Miasta i Gminy w Krzeszowicach.

To nie jedyne kontrowersje i niejasności związane z dwuarową nieruchomością między Buzdyganówką a sąsiednią kamienicą. Trwa też walka o drzewo na tej działce. Nowi nabywcy roztaczali wizje o wkomponowaniu drzewa w budynek, ale zmienili plany i w Referacie Ochrony Środowiska w gminie Krzeszowice złożyli wniosek o zezwolenia na wycinkę jesionu. Urzędnicy odmówili pozwolenia. Sprawę opiniowali radni miejscy, którzy zdecydowaną większością opowiedzieli się za pozostawieniem drzewa. Inwestorzy w odpowiedzi skierowali sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - Decyzje władz w sprawie drzewa nie powstrzymają inwestycji. Możemy budować na tej działce i zrobimy to - zapowiedziała Agata Chodacka, przedstawicielka inwestora. Jak wyjaśniła "Dziennikowi Polskiemu", to brat Piotr Chodacki kupił działkę na Rynku w Krzeszowicach.

W ubiegłym roku Chodaccy przedstawiali projekty obiektu z wkomponowanym drzewem. Teraz chcą drzewo wyciąć. Skąd ta zmiana? - Projektant, który planował wkomponowanie drzewa w budynek nie jest dendrologiem, więc nie wiedział, jak daleko sięgają korzenie tego jesionu pospolitego, który - zaznaczam - nie jest zabytkiem, jak sugerują niektórzy - mówiła nam Agata Chodacka.

Tak samo mówił do radnych mec. Maciej Łapka, radca prawny reprezentujący Chodackich. Zaznaczył, że bez wycięcia drzewa nie będzie możliwe wykonanie inwestycji w całości. Dodawał, że trzymanie drzewa nie jest zasadne, bo wynajęty dendrolog twierdzi, iż "tylko 5 cm drzewa jest biała, a głębiej jest ciemna substancja".

Radni dziwili się, jak projektant mógł nie wiedzieć, że karkołomne jest wykonanie głębokich piwnic na zaledwie dwuarowej działce z drzewem. - Inwestor kupując nieruchomość wiedział, że jest problemowa. Jeśli projektant rysował piwnice na głębokości 2,8 metra, to należy wnioskować, że inwestor zakładał wystąpienie o wycięcie jesionu - mówił podczas sesji radny Leszek Słota.

Wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski, który zajmował się sprawą drzewa, nakazał jego bezwzględne utrzymanie. Zabiegał o to m.in. Społeczny Komitet Mieszkańców Gminy Krzeszowice - w piśmie do władz gminy wskazał, że decyzje na budowę zostały wydane na podstawie projektu, który uwzględniał zachowanie drzewa. Ponadto komitet wnioskował do burmistrza Wacława Gregorczyka o ustanowienie tego drzewa pomnikiem przyrody.

Poważne problemy z nową inwestycją ma rodzina Kulczyckich, właścicieli sąsiedniej kamienicy. Jedna z reprezentantek rodziny, Agnieszka Kulczycka zaznacza, że nim inwestor nabył działkę, chciał kupić ich zabudowania z lokalami usługowymi.
- Odmówiliśmy. Problemy zaczęły się, gdy odmówiliśmy także pozwolenia na dobudowanie nowego obiektu do naszego domu. Potem zabiegaliśmy o to, żeby przy budowie zachowano cztery metry od granicy i naszego stuletniego domu. W końcu wydano nakaz zachowania trzech metrów. Przedstawiciel inwestora zaczął nas straszyć odcięciem prądu, sądem i prawnikami, jeśli będziemy się "wtrącać" do ich inwestycji - informuje nas Agnieszka Kulczycka.

Sąsiedzi planowanego obiektu twierdzą, że podczas pierwszego wglądu do dokumentów tej inwestycji, nie widzieli piwnic. - Dowiedzieliśmy się o nich, gdy pani Chodacka zwróciła się o udostępnienie naszego domu do "inwentaryzacji". Tłumaczyła, że chce oceniać stan techniczny domu, bo ciężkim sprzętem ma zamiar wjechać na sąsiednią działkę. Przestrzegała, że gdyby pojawiły się pęknięcia ścian w naszym budynku, to żebyśmy nie mieli pretensji, bo mogą nie być winą budowy, tylko wieku domu - zaznacza pani Agnieszka.

Jej rodzina obawia się o swój budynek, gdy na sąsiedniej działce zacznie pracować ciężki sprzęt używany do palowania ścian. Władysław Korbiel, architekt współpracujący z rodziną Kulczyckich oglądał ich wiekowy dom w Rynku. - Obecnie jego stan jest dobry, nie ma rysy, żadnego pęknięcia. Jednak przy nowej inwestycji może zostać uszkodzony. Rozmawiałem z rzeczoznawcą, który przyznał, że głębokie wykopy po sąsiedzku mogą stworzyć zagrożenie dla budynku posadowionego na płytkich fundamentach - mówi Korbiel.

Na razie głębokie wykopy pod piwnice zablokował rosnący jesion. Mieszkańcy Krzeszowic są pełni obaw, na forach internetowych już piszą, że niedługo drzewo naprawdę zacznie chorować.

Tajemnicza Historia Zakupu

Plany. Niewielka działka w centrum Krzeszowic przez lata była niezagospodarowana, osłonięta murem. Po rewitalizacji Rynku radnym poprzedniej kadencji spodobał się pomysł wykupienia jej od Rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu w Krzeszowicach. Chcieli powiększyć przestrzeń w Rynku, ale jej nie zabudowywać.

Transakcje. Nieruchomość wyceniono na 100 tys. zł. W lipcu 2012 roku Rada Miejska przyznała te pieniądze i zobowiązała ówczesnego burmistrza Czesława Bartla do zakupu działki. Po kilku miesiącach radni dowiedzieli się, że kupił ja prywatny inwestor (krewny jednej z urzędniczek) i chce postawić komercyjny obiekt, a gmina wydała już warunki zabudowy. Potem burmistrz Bart niejasno tłumaczył, że nie dogadał się z prezesem spółdzielni, bo kwota wzrosła o VAT, czyli około 20 tys. zł. Nie poinformował radnych, że potrzebne są dodatkowe pieniądze. Samowolnie zrezygnował z zakupu. Inwestor kupił teren za prawie połowę wyższą kwotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski