Zapis o tym, że na kontraktach czasowych będzie można służyć najwyżej 12 lat, pojawił się w 2010 r. za czasów szefowania w MON Bogdana Klicha. Szansą na pozostanie w służbie dla szeregowych miało być przejście do służby stałej i ukończenie kursu podoficerskiego. MON tłumaczył to chęcią pozostawienia w służbie najlepszych.
Problem jednak w tym, że w ten sposób wojsko zaczęło pozbywać się najbardziej doświadczonych żołnierzy, zaprawionych w bojach w Iraku i Afganistanie.
- Wykorzystano nas jako mięso armatnie, a potem kopnięto w tyłek. Oczywiście, każdy sobie jakoś radzi w cywilu, bo musi, ale żal do armii zostaje - mówi "Dziennikowi Polskiemu" jeden z szeregowych, który musiał odejść z 6. Brygady Powietrznodesantowej.
Od kilku lat szeregowi prowadzą dialog w sprawie zmiany przepisów z Ministerstwem Obrony Narodowej. Niestety, bezskutecznie. Resort stoi na stanowisku, że to dobre rozwiązanie. Dlatego żołnierze związani z facebookowym profilem "Nie 12 Lat Służby w Wojsku" przygotowują się do powołania stowarzyszenia, a ostatnio nawiązali kontakt z kancelarią Domański Zakrzewski Paliński, której przed Trybunałem Konstytucyjnym udało się wywalczyć wcześniejsze emerytury dla celników. Uważają, że TK powinien sprawdzić, czy przepis ograniczający długość służby na kontrakcie jest zgodny z ustawą zasadniczą.
- Trzeba sobie zadać pytanie, czy chcemy w armii szeregowych w wieku 50 lat? Ja bym nie chciał. To powinni być ludzie o maksymalnej sprawności fizycznej, w wieku 20, 30 lat. Sama idea więc nie jest zła. Problem jest z rozwiązaniami systemowymi dotyczącymi szkolenia podoficerów, trzeba udrożnić ścieżki awansu. Bo powszechnie wiadomo, że na kursy oficerskie często dostają się nie najlepsi, tylko ci, którzy mają "plecy" - mówi z kolei Marcin Ogdowski, krakowski publicysta, korespondent wojenny z Afganistanu.
Z danych Sztabu Generalnego wynika, że od 2011 r. do końca 2014 r. w związku z 12-letnim stażem pracy z armii odeszło około 360 szeregowych. Tylko w ub.r. - prawie 150. Jednak jak mówi p.o. rzecznika SGWP ppłk Sławomir Ratyński, znacznej części z nich na awans nie pozwalała słaba opinia przełożonych, złe wyniki egzaminu z wuefu oraz brak średniego wykształcenia. - Problemem okazał się brak mobilności wśród szeregowych, którym zaproponowano stanowisko w innych garnizonach. Kiedy żołnierz jest kawalerem, nie ma z tym kłopotu. Kiedy pojawia się rodzina, żona, dziecko, trudniej zmienić miejsce służby - mówi ppłk Ratyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?