Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsi uczą, jak zarabiać miliardy złotych na pomysłach [WIDEO]

Moderuje: Zbigniew Bartuś Dziennik Polski
Grzegorz Błażewicz, prezes firmy Benhauer. Atut: nowatorski system przetwarzania danych
Grzegorz Błażewicz, prezes firmy Benhauer. Atut: nowatorski system przetwarzania danych Fot. Andrzej Banaś
Polskę stać na awans do europejskiej elity. Młodzi ludzie są pełni pomysłów i na tle Europy dobrze wykształceni. Nasi przedsiębiorcy to walczaki: umieją podbijać trudne zagraniczne rynki. Ich bronią jest jakość i innowacyjność

- Mateusza Kusznierewicza martwiło, że nie może szybko wysłać rodzicom zdjęć zrobionych w ciekawych sytuacjach. Starsi ludzie często nie posługują się smartfonami, tylko tradycyjnymi komórkami. Żeglarski mistrz spojrzał na elektroniczną ramkę do zdjęć - i doznał olśnienia. Takie ramki są obecne na rynku od lat, odtwarzają fotografie zapisane w elektronicznej pamięci. Kusznierewicz postanowił podłączyć ramkę do internetu i przy pomocy prostego programu wysyłać na nią świeżo wykonane fotki ze smartfonu. Jego pomysł zrealizowała polska firma, nową ramkę można kupić w sklepach. Starsi ludzie mogą oglądać fotki na bieżąco. To klasyczna innowacja, prawda?

Autor: Oskar Nowak

Kazimierz Murzyn: - Tak. Wielu ludziom innowacja kojarzy się z epokowym wynalazkiem na miarę koła. A chodzi raczej o to, by to wynalezione już koło zastosować w nowy sposób, który ułatwi ludziom życie. Właśnie na tym zarabia się najwięcej.

- Profesor Duda uczestniczył w realizacji projektów, których celem było zastosowanie osiągnięć nauki w gospodarce. Przewodniczący Lipiec jest wiceszefem komisji innowacji w małopolskim sejmiku. Jaka innowacja zachwyciła ostatnio was, polityków?

Jan T. Duda: - Przełomową innowacją jest komputer...

- Ale w ostatnim czasie?

Jan T. Duda: - Nakrętka na leki, zabezpieczająca przed otwarciem przez dzieci.

Czekanie na pomoc urzędników to najlepszy sposób, by zabić pomysł

- A coś polskiego? Siedzą tu z nami przedsiębiorcy, którzy dzięki innowacjom podbijają świat. Czy Pan Profesor coś o ich pomysłach wie?

CZYTAJ TAKŻE:
Pomysły zamiast taniej siły roboczej
Ile jest warte "Made in Poland"

Jan T. Duda: - Akurat ja się bardziej zajmuję zagadnieniami związanymi z układami cyfrowymi...

- Czy Polacy wymyślili coś w tej dziedzinie?

Jan T. Duda: - Całą masę aplikacji na urządzenia mobilne. Ale marzy mi się, byśmy my, Polacy, byli dobrzy także w konstruowaniu układów wbudowanych.

- Czyli?

Jan T. Duda: - Mikrokomputerów sterujących np. żelazkiem, lodówką. Polski nie stać na to, aby w najbliższym czasie została liderem w tworzeniu innowacji przełomowych. Możemy natomiast tworzyć innowacje ułatwiające ludziom życie, oparte na dobrych pomysłach. Nasi młodzi ludzie myślą znacznie lepiej niż przeciętni Europejczycy.

- A Pana jaka innowacja zachwyciła ostatnio?

Grzegorz Lipiec: - W Krakowie mamy komputer Prometeusz, który jest chyba trzynastą najsilniejszą maszyną w Europie. Ale, fakt, trudno mówić, że to jest innowacja... Moja asystentka podpowiada mi tu natomiast paczkomaty InPostu, unikalne rozwiązanie krakowskiej firmy, które podbija świat.

- Chwała Pani asystentce. Czyli nasi politycy...

Grzegorz Błażewicz: - Nie mają bladego pojęcia o tworzonych w Polsce innowacjach. To ważna informacja na początek...

- Pragną się jednak czegoś dowiedzieć. Pierwsze hasło w zakładce "O firmie" na stronie internetowej Oknoplastu brzmi: "Jeden z liderów innowacji w Europie". Nie wystarczy sponsorowanie Interu Mediolan i Olympique Lyon, żeby sprzedawać okna i drzwi we Włoszech i Francji?

Mikołaj Placek: [śmiech] Nie. Od narodzin firmy postawiliśmy na działania innowacyjne. Stworzyliśmy dział badań i rozwoju, i projektowaliśmy własne rozwiązania, by być kilka kroków przed konkurencją.

- Przecież okno, jakie jest, każdy widzi. Co tu można wymyślić?

Mikołaj Placek: - Weźmy bezpieczeństwo. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że otwarcie 90 procent okien w Polsce zajmuje mniej niż 30 sekund. Bez wybijania szyby! Wystarczy rozsunąć okucie. Drugi obszar: termoizolacyjność. Zaczęliśmy nad nią intensywne prace w 2000 r., gdy ten temat w Polsce nie istniał. Byliśmy pierwszą firmą w Europie, która weszła na rynek z szerszym ciepłochronnym profilem. Niemieccy dostawcy, z którymi intensywnie współpracujemy, mocno się dziwili. Czas pokazał, że mieliśmy rację. Podobnie było z szybami: ich przenikalność cieplna wynosiła 2,9, czyli była kilka razy większa niż muru.

- Ciepło uciekało przez szyby?

Mikołaj Placek: - Właśnie. Dążyliśmy więc do eliminacji tego zjawiska. W efekcie standardem jest dzisiaj przenikalność od 0,6 do 1. Dwa lata temu w Norymberdze zaprezentowaliśmy szybę o współczynniku 0,3, czyli takim, jaki ma mur… Ważna jest też wygoda. Weźmy drzwi balkonowe - zawsze miały wysoki próg. Myśmy to zmienili. Priorytetem są potrzeby klienta. Innowacje służą ich zaspokajaniu. Inaczej niż cała masa polskich przedsiębiorców, zrozumieliśmy, że los firmy nie może się opierać na niskiej cenie. Fundamentem jest jakość i pomysłowość. To nam daje przewagę.

- Czym teraz zaskoczyliście konkurencję?

Mikołaj Placek: - Oknami pozyskującymi światło i energię. Powierzchnia szyb jest 20 proc. większa i są to szyby inteligentne, które latem powstrzymują ciepło z zewnątrz, a zimą pozwalają je pozyskiwać.

- Firma Galeco, na niezwykle konkurencyjnym rynku rynien, też od początku buduje pozycję na innowacyjnych pomysłach i technologiach.

Szczepan Buryło: - Mamy kilkanaście zastrzeżonych wzorów użytkowych, a 3 lata temu wymyśliliśmy nowatorską - w skali światowej - rynnę bezokapową. System jest całkowicie zabudowany, rynna umieszczona w połaci dachowej, a rura spustowa w ścianie. Znakomicie nadaje się do nowoczesnych budynków. Mamy mnóstwo zapytań z Europy, ale też Korei, Kanady, USA. Bo jest to coś przełomowego.

- Dopisało Wam szczęście?

Szczepan Buryło: - Nie, to efekt obranej strategii, którą jest... ruch do przodu. Nie oglądamy się, co robi konkurencja, robimy swoje - wsłuchując się w potrzeby klientów i kreując trendy na rynku.

- Korzystacie z pracy naukowców z polskich uczelni?

Szczepan Buryło: - Próbowaliśmy czerpać z dokonań polskiej nauki, spotkałem się nawet z rektorem AGH, ale skończyło się na deklaracjach, listach intencyjnych. Nie było żadnego przełożenia na współpracę.

Jan T. Duda: - Biznes nie wykorzystuje dokonań polskiej nauki głównie dlatego, że o nich nie wie. Nauka polska nie jest nastawiona na promocję swoich osiągnięć. Nie ma płaszczyzny komunikacji i współpracy między firmami i uczelniami.

Kazimierz Murzyn: - Na świecie taką płaszczyzną są centra transferu technologii. One nigdzie nie mają lekko, nawet w USA, ale w Polsce ich pozycję osłabia fakt, że się je zakłada - a potem nie daje pieniędzy na działalność. To co one robią? Szukają środków unijnych i organizują różne rzeczy, np. szkolenia, czyli zajmują się wszystkim, tylko nie transferem technologii.

Jan T. Duda: - Katastrofa w obszarze innowacji to efekt polityki obecnej władzy, dla której liczą się tylko statystyki i wskaźniki. Władza raportuje, że sprawnie wydała unijne miliardy, tworząc całą masę instytucji otoczenia biznesu i centrów transferu technologii - które nie dają efektu. Powinniśmy się najpierw przyjrzeć temu, co robią przedsiębiorcy. I tych, którzy sobie radzą, zapytać, co wam dać, żebyście sobie jeszcze lepiej radzili. Proponuję też, by przez internet była dostępna pełna informacja, co która uczelnia robi. Żeby ta informacja była promowana. To rola państwa.

Szczepan Buryło: - Nie jest tak, że nie korzystam z dokonań polskiej nauki. Większość urządzeń, linii, automatów zaprojektowali i zbudowali polscy inżynierowie. Jest to więc owoc polskiej myśli. Ale zamówiony i sfinansowany przeze mnie.

Mikołaj Placek: - Współpracujemy z uczelniami, głównie z Politechniką Krakowską. Wspólnie z wydziałem ceramiki i szkła opracowaliśmy pewne produkty. Ale to było z naszej inicjatywy, nie uczelni.

Grzegorz Błażewicz: - Jeśli mamy specjalistyczny problem, to z nim idziemy do naukowców. Wiemy, że w Polsce jest dziesięciu doktorantów z niesamowitą wiedzą i oni nam ten problem rozwiążą. Bierzemy ich do projektów, płacimy. Wyszukujemy ich nie przez rektora czy dziekana, tylko Google'a.

- A kto stworzył produkt Benhauera, czyli nowatorski system przetwarzania danych o ludziach?

Grzegorz Błażewicz: - Polska kadra techniczna. Narzekamy na upadek edukacji, ale umówmy się, kiedy rozmawiam z Francuzami czy Niemcami, to to są naprawdę "zmulone jednostki". Nasi młodzi wypadają bardzo dobrze. Są energiczni, zmotywowani. Mamy skarb. Nie oczekujmy jednak, że wszyscy absolwenci AGH będą gwiazdorami. Statystyki nie da się oszukać.

- Inwestorem w Benhauerze jest krakowski tygrys biznesu…

Grzegorz Błażewicz: - Rafał Brzoska, twórca InPostu i paczkomatów, nabył około 40 proc. udziałów. Inwestuje w nas, bo wiąże z nami nadzieje.

- Wasze oprogramowanie szpieguje już 25 milionów osób.
Grzegorz Błażewicz: - Szpieguje na całego [śmiech]. Gromadzimy informacje o zachowaniu ludzi w sieci - wiemy na przykład, kiedy dana osoba surfuje, jakie odwiedza strony i o której godzinie, czego szuka, co czyta i ogląda, co kupuje i gdzie… Jako jedyni na świecie analizujemy też zachowania ludzi na komórkach. Na tej podstawie da się zbudować profil osoby i zaadresować do niej idealnie skrojoną ofertę.

- Banku, operatora telekomunikacyjnego, biura podróży, sklepu internetowego…

Grzegorz Błażewicz: - Właśnie. Spółkę założyliśmy od zera trzy lata temu, a zatrudniamy 100 osób, mamy tysiące klientów w 40 krajach. To duże i wielkie firmy. Mamy biura w Krakowie, Warszawie, Londynie, Nowym Jorku, a od sierpnia ruszamy w Bangalore…

- Czyli indyjskiej Dolinie Krzemowej. 70 procent Waszych obrotów pochodzi z zagranicy.

Grzegorz Błażewicz: - Wróciłem z Nowego Jorku, gdzie rozmawiałem z absolutnie topowymi funduszami o ich zaangażowaniu w nasz rozwój w USA. Pierwszy raz widzieli Polaków. Nie mogli uwierzyć, że takie rzeczy tu się dzieją. Byli więc na takim samym poziomie wiedzy o innowacjach w Polsce, jak pan profesor Duda [śmiech].

- Może Wasze nowatorskie firmy to jest w Polsce wyjątek?

Grzegorz Błażewicz: - Absolutnie nie. Dzieje się w Polsce bardzo dużo, młodzi dostrzegli szansę, zakładają tysiące start-upów… Mogą szukać roboty w administracji, mogą w korporacji, ale wolą stworzyć coś własnego. Powstał ku temu korzystny ekosystem, w Krakowie wręcz idealny.

- Nikt Wam nie przeszkadza?

Grzegorz Błażewicz: - Zabrzmi to jak herezja, ale nie widzę ograniczeń. Barierą nie jest ani miejsce działania, ani prawo, ani pochodzenie. Nikt nie ma problemu z tym, że moja firma jest z Polski. Może to jest kwestia pokoleniowa. A może w firmach technologicznych, jak nasza, nikt nie zwraca na to uwagi. U mnie w dziale sprzedaży Niemiec sprzedaje na Ukrainę, Australijczyk do Niemiec, a Ukrainiec do Australii. Widocznie nasz produkt rozwiązuje uniwersalny problem ludzki.

- Młode firmy zwracają się do Pana o radę, pomoc, pieniądze na start?

Grzegorz Błażewicz: - Stale. Dlatego zakładamy fundusz inwestycyjny, który będzie pomagał młodym przedsiębiorcom. Zainwestowaliśmy już w polską spółkę z Doliny Krzemowej, która robi aplikację do generowania snów.

Grzegorz Lipiec: - Wspomniał pan o gigantycznej liczbie innowacyjnych firm. Mam urzędowe dane z regionu, że innowacyjnych rozwiązań w Małopolsce było w ostatnim roku tysiąc sto.

Grzegorz Błażewicz: - Umówmy się, że operowanie urzędowymi danymi w obszarze takim jak innowacje to abstrakcja.

Grzegorz Lipiec: - No tak, ale my, politycy, żeby jakoś pomóc, musimy się czegoś trzymać.

Szczepan Buryło: - Opowiem anegdotę. Amerykański spec od nowych technologii opowiadał nam o szkoleniach, jakie kazano mu poprowadzić z kadrą menedżerów. Bardzo się dziwili, że on im gada o innowacjach w kwietniu, bo - jak wyjaśnili - u nich miesiącem innowacji jest wrzesień. Uśmiałem się, bo u mnie i w każdej firmie myślącej o przyszłości "miesiącem innowacji" jest każdy miesiąc. Nie da się zaplanować, że ja coś wymyślę akurat teraz. I że to będzie takie, jak sobie zaplanowałem - i niezmienne. A tego wymagają urzędnicy. Gdybym czekał na środki państwowe lub unijne, żeby wdrożyć moje innowacje, to one nigdy by nie powstały.

- To ma się teraz zmienić. Małopolscy urzędnicy konsultowali się w tej sprawie z przedsiębiorcami. Oferują "szybką ścieżkę", czyli pieniądze w maksymalnie 60 dni od złożenia wniosku…

Szczepan Buryło: - Może się poprawi. Ale generalnie firmy takie jak moja nauczyły się liczyć wyłącznie na siebie. Gdybym miał dobry pomysł i poszedł z nim do urzędu, żeby mi pomógł w realizacji…

Grzegorz Błażewicz: - To by był najlepszy sposób, żeby ten pomysł ubić! Trzy razy zwracałem się o środki unijne i trzy razy otrzymałem opinię ekspertów, że mój produkt nie może działać! Trzymam sobie te ekspertyzy w gablocie.

Szczepan Buryło: - Większość urzędników nie jest w stanie pojąć, że pierwotny pomysł może się zmieniać i to kilka razy. Że dostosowuję go do oczekiwań rynku, przybliżam do celu, jakim jest zaspokojenie ludzkich potrzeb i zyskowna sprzedaż produktu. Dla urzędu najważniejsze są procedury.

- Najwięcej nowatorskich pomysłów powstaje dziś w branży wysokich technologii.

Grzegorz Błażewicz: - Sam pomysł w naszej branży wart jest złotówkę plus VAT. Rynkowej wartości nabiera za sprawą realizacji. Weźmy paczkomaty: to nie jest tak, że prezes Brzoska położył się w wannie i je wymyślił. Swoje paczkomaty miał Amazon, Google też. Ale Brzoska najlepiej tę innowację zrealizował. Tak, że chwyciła. Podobnie było z wieloma innymi ideami. Trzeba było wysiłku, by stały się przełomowe i by ludzie sobie to uświadomili. Przecież nie Steve Jobs dał światu smartfony.

- Jobs mawiał, że ludzie nie wiedzą, czego chcą, dopóki im się tego nie pokaże.

Grzegorz Błażewicz: - Owszem. Ale pierwsze smartfony widziałem na targach CeBit w Niemczech 20 lat temu. Nikt im wtedy nie wróżył przyszłości. Rynek nie był gotów. Jobs nadał pomysłowi wartość.

Strategią polskich firm sukcesu jest ruch do przodu i wytyczanie trendów

- Drewdom buduje pierwszy w Europie Środkowej obiekt całodobowej opieki medycznej wykonany z drewna. Taki budynek wymaga innowacji?

Wojciech Mętel: - W budownictwie drewnianym innowacją jest właściwie każdy dom. A co dopiero taki, który spełnia tak surowe wymagania, jak obiekt leczniczy. Sęk w tym, że w Polsce nie ma żadnych norm na domy drewniane, żadnych przepisów. Jako Stowarzyszenie Dom Drewniany, skupiające renomowanych producentów, zaproponowaliśmy przygotowanie podstawowych wymogów. Zwróciliśmy się do Polskiego Komitetu Normalizacji. Usłyszeliśmy: nie.

- W przypadku tak innowacyjnej i przyszłościowej branży nie można nawet powiedzieć, że przepisy są złe, bo po prostu ich nie ma. A polska nauka, szkolnictwo?

Wojciech Mętel: - Firmy produkujące materiały budowlane musiały stworzyć własne instytuty i pracują nad innowacjami. Same też wymyślają programy nauczania i prowadzą szkolenia. Architekci, którzy dla mnie pracują, nauczyli się ode mnie wszystkiego od zera. Na studiach architektonicznych nie ma obowiązkowych zajęć w tym zakresie. W zasadniczych szkołach zawodowych też. Polski architekt nie potrafi nawet nazwać elementów drewnianych. A ma z nich projektować dom.

- Umie?

Wojciech Mętel: - Na co dzień wygląda to tak, że architekt rysuje, konstruktor liczy, urzędnik wydaje pozwolenie, kierownik budowy czuwa nad budową, inspektor nadzoru też - i na końcu odbiera to urzędnik. Proces ten jest prowadzony i nadzorowany przez osoby, które się na tym kompletnie nie znają! Bo niby skąd mają się znać…

Andrzej Zdebski: - Handluję topowymi światowymi technologiami: granulatami tworzyw sztucznych, polimerami, czyli osiągnięciami najbardziej innowacyjnej chemii. Jednocześnie od lat zastanawiam się, jak poprawić współpracę między biznesem, a nauką i edukacją. I jak państwo może wspierać innowacje. Mamy tu dwie kwestie. Pierwszą jest rozwój nowoczesnych technologii, który wymaga mądrego wsparcia nauki i uczelni. Druga kwestia to jest wiedza o ludziach i ich potrzebach - to jest domena przedsiębiorców i oni powinni być mądrze wspierani. Celem powinno być to, by najnowocześniejsze technologie były wytworem polskiej myśli technicznej i by były z powodzeniem w świecie sprzedawane pod polskimi markami.

Kazimierz Murzyn: - Z mego doświadczenia wynika jedna ważna wskazówka dla każdego przedsiębiorcy: nie licz na państwo, licz wyłącznie na siebie. Owszem, jeśli się uda wziąć jakąś pomoc, to fajnie, ale nie wpisuj jej do biznesplanu. Rozwój innowacji w Polsce następuje obok państwa.

Grzegorz Lipiec: - To co pan teraz powiedział jest bardzo ważne. My, politycy, nie jesteśmy wrogo nastawieni do przedsiębiorców i innowacji. Nie jesteśmy też tępakami, którzy niczego nie rozumieją. Chcemy rozumieć, wiedzieć i pomóc. Na pewno chcę tego ja i chce tego pan profesor. Ale musimy się dowiedzieć, jak wam pomóc. Od was. Czy to mają być przepisy, czy pieniądze - i na co?

Szczepan Buryło: - Parę lat temu przestałem się zwracać o dofinansowanie, bo moje wnioski były przez urzędników regularnie odrzucane - jako nierokujące. Sfinansowałem te pomysły z własnych środków i one odniosły rynkowy sukces. Biznes idzie swoją drogą, my sami dbamy o swoje interesy i powinniśmy je rozwijać. Natomiast zadaniem państwa i rządu jest wspieranie rozpoznawalności marki "Polska" i jej skojarzeń z wysoką jakością, nowoczesnością itp. Może wybierzmy sobie jakąś branżę, w której jesteśmy dobrzy? Na przykład meble? Albo okna? I promujmy. Po paru latach, gdy ludzi w świecie zapytam, z czym wam się kojarzy Polska, odpowiedzą: Z meblami. Albo oknami. Oknoplast we Włoszech jest tuż za Bońkiem i papieżem. Niech ich wyprzedzi. I niech tak będzie na całym świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski