Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony i skompromitowany Jan T. w dobrym humorze wraca do urzędu [WIDEO]

Piotr Tymczak, Arkadiusz Maciejowski
Jan T. był wczoraj w bardzo dobrym nastroju, ale nie chciał rozmawiać z dziennikarzami
Jan T. był wczoraj w bardzo dobrym nastroju, ale nie chciał rozmawiać z dziennikarzami Fot. Michał Gąciarz
Kontrowersje. - Jeżeli prezydent dopuści do wyboru Jana T. na dyrektora, to będziemy mieć rządy kliki - komentuje poseł Łukasz Gibała

- Miłego dnia! Dziękuję, że mnie dopingowaliście - mówił wczoraj Jan T. po wyjściu w sali, gdzie pisał test w ramach konkursu na nowego dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. W taki sposób uśmiechnięty i pewny siebie witał się z czekającymi urzędnikami i dziennikarzami.

Przypomnijmy, że Jan T. kierował jednostką od dróg do marca 2008 r., kiedy trafił do aresztu. Prokuratura postawiła mu zarzuty o korupcję, mobbing, molestowanie pracownic i przekraczanie uprawnień. Większość spraw nadal toczy się przed sądem. Wyjaśnienia w procesach przeciwko sobie Jan T. składa po kilka lat, co paraliżuje pracę sądu.

Autor: Arek Maciejowski

Chcieliśmy zapytać wczoraj Jana T., dlaczego zdecydował się kandydować i jak zamierza godzić obowiązki dyrektora ZIKiT i częste wizyty w sądzie. Nie chciał z nami rozmawiać.

- Spieszę się na kawę. Muszę z kolegą porozmawiać o taktyce w związku z konkurentem - powiedział, odjeżdżając spod urzędu granatową mazdą.

Kolegą był siedzący obok inny z kandydatów na szefa ZIKiT - Krzysztof Wąsowicz, były wiceprezes krakowskiego MPK, wieloletni prezes MPK w Łodzi, gdzie został oskarżony o korupcję, a później uniewinniony. Wąsowicz z Janem T. znają się od lat. Były dyrektor MPK nie chciał się przedstawić dziennikarzom, ale odpowiadał na pytania. - Kandyduję, bo chcę dokończyć to, co zacząłem - stwierdził Wąsowicz.

Podczas ogromnego zamieszania, które wzbudził wychodzący z sali egzaminacyjnej Jan T., wszystkim umknął trzeci kandydat,
który szybko opuścił magistrat. Urząd nie chce ujawnić jego nazwiska.

Jan T., jako pierwszy, zjawił się w urzędzie o godz. 7.45, kwadrans przed rozpoczęciem testu. Pod drzwi sali nie można było podejść. Urzędnicy odgrodzili ją linami. Jan T. wyszedł też jako pierwszy po około 25 minutach.

Nabór na dyrektora ZIKiT składa się z trzech etapów. Najpierw sprawdzane były wymogi formalne pięciu kandydatów, którzy się zgłosili. Wszyscy zakwalifikowali się do drugiego etapu, czyli wczorajszego testu przeprowadzanego przez przedstawicieli magistrackiego Wydziału Organizacji i Nadzoru. Zjawiło się na nim tylko trzech kandydatów. Test składał się z 29 pytań dotyczących branżowych przepisów związanych z działalnością ZIKiT.

W trzecim etapie kandydaci, którzy otrzymają pozytywną ocenę z testu, odbędą rozmowę z powołaną przez prezydenta Jacka Majchrowskiego komisją rekrutacyjną. Ostateczny skład komisji i data rozmowy zostaną ustalone w przyszłym tygodniu po powrocie prezydenta z urlopu. Nie wyznaczono daty rozstrzygnięcia konkursu.

Kontrowersje wzbudza to, że prezydent Majchrowski, który wielokrotnie tolerował kontrowersyjne metody działania Jana T., teraz będzie decydował o jego wyborze na dyrektora. - Kto jak nie prezydent powinien wziąć za to odpowiedzialność. Powrót Jana T. jest dla mnie nierealny. Większość czasu spędza w sądach. ZIKiT przecież nie przejdzie na popołudniowy system pracy - komentuje radny PO Grzegorz Stawowy.

Szef klubu PiS w Radzie Miasta Włodzimierz Pietrus nie wyobraża sobie powrotu Jana T. - To byłaby kpina - komentuje.
Krakowski poseł Łukasz Gibała (niezrzeszony) stwierdza: - Jeżeli Jan T. ponownie zostałby dyrektorem ZIKiT, to świadczyłoby o rządach kliki. To byłaby absolutnie skandaliczna sytuacja.

Nasz komentarz
* O tym, że ulubieniec prezydenta jeszcze pojawi się w urzędzie, spekulowano od kilku lat. Za przygotowywanie gruntu uznany był powrót do ZIKiT związanej z nim wicedyrektorki Iwony Król. Mimo to, wtorkowa informacja o starcie Jana T. w konkursie na dyrektora tej jednostki zabrzmiała jak ponury żart. Jeszcze się bowiem nie zdarzyło, by człowiek z 12 aktami oskarżenia starał się o kierownicze stanowisko w krakowskim urzędzie.

Biorąc jednak pod uwagę, że prezydent Krakowa ma ewidentną skłonność do rozgrzeszania Jana T., a z drugiej strony Jan T. obdarza prezydenta wielkim szacunkiem, aż trudno uwierzyć, że T. wystartował w konkursie bez wiedzy i aprobaty Jacka Majchrowskiego. Pytanie, czemu ta farsa służy?
Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski