Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Frankowski. Nakręcaliśmy się na derby

Rozmawiał Bartosz Karcz
Tomasz Frankowski rozegrał w Wiśle 253 mecze, strzelił 156 bramek. Jedną z nich w derbach z Cracovią
Tomasz Frankowski rozegrał w Wiśle 253 mecze, strzelił 156 bramek. Jedną z nich w derbach z Cracovią JOANNA URBANIEC
Rozmowa. - Byliśmy grupą, która dobrze czuła się ze sobą nie tylko na boisku - wspomina czasy gry w Wiśle TOMASZ FRANKOWSKI

- Pamięta Pan pierwsze derby Krakowa, w których Pan zagrał?

- Te zakończone remisem 0:0?

- Dokładnie. Pewnie ciężko było się wam do nich przygotować, skoro zaledwie kilka dni wcześniej przegraliście w Tbilisi.

- Atmosfera w klubie była wtedy fatalna. Zresztą ten mecz w Tbilisi siedzi we mnie głęboko do dzisiaj, podobnie jak porażka z Valerengą. Po porażce było przygnębienie. Do meczu z Cracovią przystępowaliśmy jednak w roli lidera ekstraklasy, a derbowe zwycięstwo miało być rekompensatą dla nas i kibiców za wpadkę w Tbilisi. Niestety, skończyło się tylko remisem.

- Wyszliście na ten mecz z pomalowanymi w klubowych barwach włosami. Czyj to był pomysł?

- To musiał wymyślić ktoś z grupy - Stolarczyk, Szymkowiak, Żurawski. Oni co chwilę zmieniali fryzury, kolor włosów i o ile mnie pamięć nie myli, to właśnie oni rzucili taki pomysł w szatni. Wyszło fajnie i zaskakująco.

- Nie udało się wam natomiast zaskoczyć Cracovii. Nie udało się wam wygrać.

- To jest o tyle ciekawa sprawa, że to był jeden z nielicznych moich meczów w barwach Wisły, w którym grając w lidze u siebie, nie strzeliliśmy bramki.

- To były pierwsze derby Krakowa po ośmiu latach przerwy. Czuliście wagę tego spotkania?

- Sami się nakręcaliśmy, bo kibice byli przeświadczeni, że jako mistrz Polski poradzimy sobie bez problemów. Ten mecz, ale także następny, pokazały, że ranga tych spotkań jest tak duża, że aktualna sytuacja w tabeli nie ma większego znaczenia.

- Mieliście wizytę kibiców na treningu przed meczem?

- Wtedy akurat nie. Pojawili się natomiast przed rewanżem na Cracovii. Kibice prosili nas, żebyśmy nie odstawiali nogi. To było jednak pokojowe spotkanie, nie było gróźb, a jedynie prośba, żebyśmy bardzo poważnie potraktowali ten mecz. Pamiętam natomiast, że Tomek Kulawik opowiadał, jak kibice potrafili przyjść na trening przed derbami jeszcze w II lidze z "bejsbolami". I wtedy podobno było nawet straszenie, że jak przegrają, to będzie źle. Ja czegoś takiego nie doświadczyłem.

- Rewanż na Cracovii wyszedł wam już lepiej, bo po Pańskiej bramce wygraliście 1:0.

- Dość szybko strzeliliśmy bramkę. Interesowało nas tylko zwycięstwo i to udało się osiągnąć.

- W tamtych latach dysproporcja potencjału, siły między Wisłą i Cracovią była dość duża. Czuliście swoją wyższość nad
"Pasami"?

- Tak, ale to nie dotyczyło tylko Cracovii, a zdecydowanej większości drużyn w lidze. Mieliśmy taką przewagę, jeśli chodzi o siłę drużyny, że praktycznie przed każdym meczem nie zastanawialiśmy się, czy wygramy, a bardziej ile. Jeśli natomiast chodzi o potyczki z Cracovią, to w miarę upływu lat "Pasy" przyzwyczaiły się do meczów z Wisłą. Piłkarze Cracovii może zdawali sobie sprawę z tego, że piłkarsko są słabsi, ale zaczęli coraz mocniej wierzyć, że ambicją, wolą walki są w stanie zniwelować te różnice. Jak pokazało życie, w kolejnych latach trzy razy udało im się Wisłę pokonać.

- Grając na stadionie Cracovii, czuł Pan niechęć trybun i to, że jest to mecz inny niż wszystkie?

- Jeśli chodzi o reakcję kibiców Cracovii, to na pewno. To się czuło, że nie kochają nas tam za bardzo... Nie było natomiast czegoś takiego ze strony piłkarzy "Pasów". Rotacja zawodników robiła swoje. Piłkarze nie identyfikują się tak z zespołami, jeśli nie występują w nich po trzy, cztery lata czy dłużej.

- Wy akurat graliście razem kilka lat i te więzy pozostały. Ponoć spędza Pan nawet wakacje z Olgierdem Moskalewiczem i Maciejem Stolarczykiem.

- Pierwsze dwa, trzy sezony, jakie spędziłem w Wiśle, mocno nas wszystkich scementowały. Nie tylko mnie, "Ola" i "Stolara". Jest spora grupa chłopaków, z którymi często się spotykamy. Grzesiek Niciński, Kaziu Węgrzyn, można długo wymieniać. Jesteśmy grupą byłych zawodników, którzy ze sobą dobrze grali i zwyciężali. I ciągle utrzymujemy kontakt.

- Sukcesy tak was połączyły?

- Też, ale byliśmy grupą, która dobrze czuła się ze sobą nie tylko na boisku. Dobry kontakt miały ze sobą nasze dziewczyny, później żony i dzieci. Mimo upływu lat to się nie zmieniło. Lata lecą, dzieci rosną, podobnie jak brzuchy, ale ciągle mamy ze sobą o czym rozmawiać.

- O tym, jak wygląda sytuacja w Wiśle również?

- W większości nie jesteśmy na co dzień w Krakowie, ale z drugiej strony, temat Wisły musi się przewijać. Fajnie, że wreszcie jest duży stadion w Krakowie, szkoda tylko że nie ma sukcesów. Trochę się to wszystko odwróciło. Za naszych czasów nie było nawet takiej murawy, jakiej chcielibyśmy, a były wyniki adekwatne do życzeń kibiców. Trzeba jednak wierzyć. Z całego serca naszemu byłemu koledze z boiska, Kaziowi Moskalowi życzymy, żeby tak poukładał ten zespół, żeby skończył sezon przynajmniej w pierwszej trójce.

- Myśli Pan, że po tak gruntownej przebudowie jest szansa, że Wisła zacznie regularnie wygrywać?
- Zawsze jest tak, że jak nie idzie, to mówi się, że trzeba cierpliwości i że trzeba dać czas trenerowi i zawodnikom. Im szybciej jednak ten zespół "odpali", tym łatwiej będzie nawiązać dobry kontakt trenerowi z zawodnikami i odwrotnie. Nic tak nie łączy, jak sukcesy.

- Kibice Wisły mają prawo oczekiwać walki o czołowe lokaty, czy miejsce w ósemce to wszystko, o czym można myśleć?

- Na dwoje babka wróżyła... Jak przychodził do Wisły trener Smuda, to wiele osób mówiło, że nic z tego nie będzie. A jednak pierwszą rundę zespół zagrał bardzo dobrze. Albo weźmy inny przykład - Jagiellonię. Byłem jednym z pierwszych, który uważał, że przyjście Probierza i grupa zawodników, jaka jest w Jagiellonii, nie pozwoli tej drużynie nawet na awans do pierwszej ósemki. A tu proszę, Michał Probierz, który w Krakowie spalił za sobą chyba wszystkie mosty, w Białymstoku stworzył z młodych, tanich piłkarzy zespół, który dzisiaj może za chwilę awansować do następnej rundy Ligi Europy.

Polska piłka bywa tak przewrotna, że trudno oceniać kogoś przed startem sezonu. Tak samo jest z Wisłą. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy ten zespół będzie walczył o czołowe lokaty, nawet o mistrzostwo. Może tak się stać, a może pójść to wszystko w zupełnie inną, gorszą stronę. Wiem jedno, dzisiaj już nie ma w polskiej lidze ani jednego zespołu, który tak jak my kiedyś od reszty znacząco by odstawał. Przy dobrej organizacji, przy dobrej pracy Wisła może walczyć o mistrzostwo. A jak tego nie będzie, to może nie być nawet w pierwszej ósemce.

- Inne nastroje panują ostatnio w Cracovii. Dla Pana te dziesięć meczów bez porażki "Pasów" to duże zaskoczenie?

- Nie aż tak duże. Często mówi się, że zmiana trenera to nic dobrego i że skutek może przynieść tylko na krótką metę. No to u Jacka Zielińskiego ta "krótka meta" trwa i trwa. Zakończył dobrze poprzedni sezon, tak samo rozpoczął nowy. Cracovia jest na fali, gra teraz z Wisłą u siebie i pierwszy raz od wielu lat będzie faworytem. Tylko, że dla Wisły to może być również świetny moment, żeby największemu rywalowi tę świetną passę
przerwać.

- Takie zwycięstwo mogłoby, Pańskim zdaniem, być jakimś przełomowym momentem dla Wisły?

- Na pewno mogłoby podnieść znacząco morale drużyny. Odkładając na bok wszystkie rzeczy, które wydarzyły się w obu klubach w ostatnim czasie, trzeba sobie powiedzieć, że obie drużyny nie odbiegają od siebie poziomem sportowym. Wisła absolutnie nie może jechać na Cracovię z myślą, że rywal jest lepszy, że jest na fali. Trzeba uważnie zagrać w defensywie, a są w ekipie "Białej Gwiazdy" doświadczeni piłkarze, którzy są w stanie przechylić szalę wygranej na jej korzyść. Nie będę krył, że bardzo tego Wiśle życzę. Jestem wiślakiem i razem z Olkiem, Maćkiem i naszymi rodzinami w piątek będziemy oglądać derby tutaj w Chorwacji i mocno trzymać kciuki za Kazia Moskala i jego chłopaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski