Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka - Hutnik Kraków. Nie boimy się pierwszej ligi

Rozmawiał Artur Bogacki
W I lidze Krzysztof Ferek (z prawej) grał wcześniej w barwach innych krakowskich klubów: Wandy i AGH
W I lidze Krzysztof Ferek (z prawej) grał wcześniej w barwach innych krakowskich klubów: Wandy i AGH Fot. Artur Bogacki
Siatkarz Hutnika Kraków KRZYSZTOF FEREK w nowym sezonie łączyć będzie grę z pracą zawodową.

– Zdecydował się Pan zostać na kolejny rok w Hutniku, który teraz grać w będzie w I lidze. Co Pana do tego skłoniło?

– Decyzja nie była trudna. W poprzednim sezonie wywalczyliśmy awans, byłem kapitanem drużyny, dużo grałem, w każdym meczu w podstawowym składzie.

Wiedziałem, że w przypadku awansu chętnie zostanę w klubie, zwłaszcza że podjąłem w Krakowie pracę zawodową. Trenerzy i działacze też mnie widzieli w drużynie. Tak naprawdę nawet nie zastanawiałem się nad innymi opcjami.

– A były inne propozycje?

– Było jakieś zainteresowanie moją osobą. Dzwonił mój menedżer i pytał, że czy zostaję w Hutniku, bo są chętni do rozmów. Oczywiście ich nie podjęliśmy.

– Zobowiązania Hutnika wobec zawodników zostały uregulowane? Awans wywalczyliście, długo grając za darmo.

– Wszystko jest spłacone. Normalnie będziemy się przygotowywać do sezonu. Zaczniemy
3 sierpnia, 9 sierpnia jedziemy na obóz do Węgierskiej Górki.

– Po awansie mówił Pan, że nie trzeba za bardzo zmieniać składu, bo ten zespół sobie poradzi. Patrząc na niewielkie ruchy kadrowe, działacze chyba pomyśleli podobnie.

– Wiadomo, że teraz będzie inne granie, na wyższym poziomie, jest więcej meczów. Nie ma się jednak co bać, to nie jest tak, że przeskok jest nie wiadomo jaki.

Choć większość tych chłopaków nie miała styczności z pierwszą ligą, to uważam, że mają potencjał, by w niej dobrze grać. Zresztą, patrząc na inne kluby, można zauważyć, że w wielu z nich są młodzi zawodnicy, nawet młodsi od naszych. Jeśli tylko pokażemy taką formę, jak w końcówce poprzedniego sezonu, to debiutanci i cały zespół powinni sobie poradzić.

– Nie boi się Pan, że zabraknie doświadczenia? Większą znajomością I-ligowych realiów może się pochwalić chyba tylko Pan i Robert Kiwior, którzy przyszedł z Płomienia Sosnowiec.

– Niby tak, ale jak uważam, że poprzedni sezon wszystkim naszym zawodnikom dał dużo doświadczenia. Graliśmy o awans, pod dużą presją, a udało się odnieść sukces, choć niekoniecznie to my byliśmy faworytami. To na pewno pchnęło chłopaków do przodu. Nie martwiłbym się więc o brak doświadczenia, tym bardziej, że są u nas Tomek Obuchowicz czy Rafał Soko­łowski, którzy trochę grali w pierwszej lidze.

– Znów będzie Pan numerem 1 na pozycji atakującego. Może przydałby się Panu zmiennik o podobnych umiejętnościach?

– Wiadomo, że możliwości klubu są ograniczone. Rywalizacja na pewno będzie, bo na tej pozycji jest nas trzech, został Kamil Kołek, przyszedł Jędrzej Goss. Nie znam go, ale wiem, że zbierał dobre recenzje w Młodej Lidze. Znam przypadki, że trochę niedoceniany zawodnik wyskakiwał z formą, był dużym wzmo­c­nieniem.

To trener będzie decydował, kto zagra. Ja nie boję się rywalizacji. Poprzedni sezon w moim wykonaniu był dobry. Dostawałem dużo piłek, były mecze lepsze i gorsze, ale cieszę się, że na tę najważniejszą część rozgrywek forma była wysoka.

– A jeśli trafi Pan na ławkę?

– Grałem w wielu klubach, różnie bywało. Wiadomo, że każdy chce być na parkiecie jak najdłużej. Jeśli będzie zdrowa rywalizacja, wyniki drużyny będą dobre, to nie ma powodów, by się denerwować czy strzelać focha. Zamierzam robić swoje.

– Na co będzie stać Hutnika?

– Na razie oficjalnie nie postawiono nam celu, ale myślę, że realnie oceniając, trzeba będzie walczyć o utrzymanie. Tak chyba powinno być w przypadku beniaminka. Najpierw trzeba spokojnie uniknąć spadku, okrzepnąć, a później ewentualnie pomyśleć o czymś więcej. Zresztą patrząc na skład, to fajerwerków nie należy się spodziewać.

– Pan zamierza teraz łączyć grę z pracą zawodową. W I lidze to możliwe?

– Pracuję jako inspektor w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania. Mam trochę wyjazdów w teren, zajęć biurowych. Nie przerzucam ciężarów, więc nie powinno być problemów. Pracuję w godzinach 7–15, przed wieczornym treningiem zdążę nawet jeszcze wypocząć.

Z doświadczenia wiem, że jak się cały dzień czeka na trening, to człowiek jest tym bardziej zmęczony, niż jeśli robi coś konstruktywnego. Gdybym jednak nie dawał rady, to zrezygnuję z tej pracy. Choć jestem z niej bardzo zadowolony, to dla mnie siatkówka jest teraz najważniejsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski