Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Kasperczak: Tunezyjczycy od dawna chcieli mnie zatrudnić [WIDEO]

Rozmawiał Krzysztof Kawa
Henryk Kasperczak planuje po raz siódmy poprowadzić drużynę w Pucharze Narodów Afryki
Henryk Kasperczak planuje po raz siódmy poprowadzić drużynę w Pucharze Narodów Afryki FOT. WOJCIECH MATUSIK
Rozmowa z Henrykiem Kasperczakiem, który po kilku miesiącach przerwy wrócił do Afryki, tym razem jako selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Tunezji.

– Gdy rozmawialiśmy ostatnio, rezygnował Pan z przedłużenia umowy z reprezentacją Mali. Argumentował Pan, że w Afryce jest teraz niebezpiecznie. I rzeczywiście tak jest, w Tunezji całkiem niedawno doszło do zamachu terrorystycznego w kurorcie turystycznym, zginęło wiele osób.

– Słyszałem o tym, śledzę wydarzenia. Nie miało to jednak wpływu na moją decyzję o pracy w tym kraju. Tak naprawdę to teraz wszędzie jest gorąco. Nawet we Francji nie jest za wesoło. Na pewno pan wie, co tu się dzieje...

– Nie było Pana w Afryce raptem kilka miesięcy. Nie wytrzymał Pan długo bez pracy.

– Można powiedzieć, że przez ostatnie trzy miesiące posiedziałem w domu i nabrałem energii. (śmiech)

– Media francuskie donosiły, że prowadzi Pan rozmowy z działaczami Wybrzeża Kości Słoniowej, a tymczasem...

– Z nimi też rozmawiałem. Trochę to trwało, bo gdy zaczynaliśmy negocjacje, było 59 kandydatów, a na końcu zostało nas trzech. Jednocześnie jednak chcieli mnie Tunezyjczycy, oni z kolei, po tym jak rozstali się z Belgiem Georgesem Leekensem, wybierali spośród 30 trenerów. I zdecydowali się na mnie, więc wziąłem tę pracę. Ułatwiając decyzję działaczom Wybrzeża Kości Słoniowej, bo zostało im już tylko dwóch kandydatów.

Kasperczak wraca do Tunezji. Polski trener podpisał kontrakt do mundialu w Rosji

Źródło: Foto Olimpik

– Dlaczego Tunezja?

– Nie chcę publicznie za dużo mówić o kulisach negocjacji. Oni od dawna chcieli mnie zatrudnić, ale ciągle coś przeszkadzało, miałem inne zobowiązania. Teraz w końcu byłem wolny. Sam nie wiem, czy dobrze zrobiłem, jest za wcześnie, by to ocenić. Tunezyjczycy przekonali mnie, bo mają duże ambicje.

– Jakie postawili przed Panem cele?

– Mamy zakwalifikować się do najbliższego Pucharu Narodów Afryki, zająć w tym turnieju jak najwyższe miejsce, a następnie wywalczyć awans do mistrzostw świata, które odbędą się w Rosji w 2018 roku. Kontrakt obowiązuje przez trzy lata, ale w przypadku awansu zostanie automatycznie przedłużony do końca mundialu.

– Do Tunezji, w której pracował Pan już w latach 90. ubiegłego wieku, ma Pan z Francji bliżej niż do Mali czy Wybrzeża Kości Słoniowej.

– To bez znaczenia, praca to praca. Bliżej czy dalej, samoloty latają tak samo. Najważniejsze są cele sportowe.

– Tunezja ma piłkarzy, którzy w najbliższym czasie mogą osiągać sukcesy?

– W ostatnim czasie zrobili postępy, są na 32. miejscu w rankingu FIFA. Część z nich występuje we francuskich klubach, ale tunezyjskie drużyny też prezentują dobry poziom. Wierzę, że będzie dobrze.

– Plany na najbliższe tygodnie?

– Najpierw polecę do Tunezji na oficjalną prezentację dla mediów, bo na razie wciąż jestem we Francji, gdzie mieszkam na stałe. Potem wyjazd do Sankt Petersburga na losowanie mistrzostw świata. Będziemy też uzgadniać terminy najbliższych meczów i tworzyć sztab, mam kilku kandydatów.

– W Tunezji jest Pan dobrze znaną osobą. Będzie dzięki temu łatwiej pracować?

– Powitają nowego-starego trenera (śmiech). Owszem, pracowałem tam przez wiele lat, ale to było bardzo dawno, od mistrzostw świata we Francji minęło 17 lat. W federacji nie ma już nikogo ze starej gwardii, nie mówiąc o piłkarzach. Gdy prowadziłem Tunezję, obecny prezes miał niewiele ponad 20 lat. Są więc zupełnie inni ludzie, ale liczę na udaną współpracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski