Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek w brązowym płaszczu

Paweł Głowacki
Dostawka. We wtorek znów czytali na głos opowieść o odległym czwartku w Dublinie, kiedy stateczny, pulchny Buck Mulligan wynurzył się o poranku z wylotu schodów, niosąc mydlaną pianę w miseczce, na której leżały skrzyżowane lusterko i brzytwa, a ogłoszeniowy akwizytor Leopold Bloom wyszedł z domu przy Eccles Street 7, by kupić sobie na śniadanie wołową nerkę.

Od 61 lat tak jest. Od 16 czerwca 1954 roku, kiedy pierwszy raz uczczono 16 czerwca roku 1904 – dzień, w którym w „Ulissesie” Jamesa Joyce’a, powieści o losie, ludzie błąkają się po mieście – każdy 16 czerwca to Bloomsday i zawsze wtedy czyta się na głos wyimki z „Ulissesa”. Oczywiście w Dublinie. Ale i w Kanadzie, Ameryce, Australii, Europie, w Krakowie też. Gdziekolwiek, wszędzie, w pubach, na ulicy, na ławkach, przy piwie, w przebraniu lub bez, obojętne jak, nieważne gdzie. Tak, czyta się tylko fragmenty, bo ileż by trwać musiała głośna lektura całości, ponad ośmiuset stronic makiem, ponad dwustu sześćdziesięciu tysięcy słów! A poza tym – fragmentaryczność jest nieuchronna, gdyż James Joyce jest nieogarniony. Nieosiągalna jest całość „Ulissesa”. Co zostaje?

Zawsze jedynie fragmenty zostają w pamięci. Kilka obrazów, smaki jakieś, melodie paru akapitów, stronic. Co najdziwniejsze, w każdym kolejnym dniu od przeczytania finałowych słów „i przyciągnęłam go w dół ku sobie tak że mógł czuć moje piersi pachnące tak a serce biło mu jak szalone i tak powiedziałam tak chcę Tak” – fragmenty wymieniają się jakby, gasną jedne, inne przyłażą i pulsują. Dlaczego tak? Wedle jakich reguł? Niepojęte.

I właśnie to jest sedno literatury naprawdę wielkiej. Kto wie, być może Bloomsday powtarza się od lat 61 i nic nie wróży, iż powtarzać się przestanie, gdyż jest to w istocie dzień dobrej samotności, bo przecież mało prawdopodobne, że w pamięci tych, co 16 czerwca kawałki „Ulissesa” na głos czytają, i w pamięci tych, którzy słuchają – te same wyimki pulsują oraz pulsują z równą intensywnością. Co lektorzy przeczytali w Krakowie we wtorek? Czy usłyszałbym ciemny niepokój Blooma: „A któż to jest ten wysoki dryblas w macintoshu? Któż to jest, chciałbym wiedzieć? Dałbym odrobinę, żeby wiedzieć, kto to jest. Zawsze zjawia się ktoś, o kim ci się nigdy nie śniło”.

Od dłuższego czasu uwiera mnie ta postać w brązowym prochowcu, ten mężczyzna bez twarzy, zjawiający się nagle i nagle znikający, jak widmo, nikomu nieznany, niemy, prawie nierealny. Bloom spostrzega go pierwszy raz na pogrzebie nieszczęsnego Patricka Dignama. Jest tak, jakby mężczyzna w brązowym prochowcu wysunął się z nicości akurat w tej zawrotnej chwili, kiedy grabarze wolno opuszczali trumnę na dno dołu.

Kim jest? Na chwilę pojawi się później na drodze Blooma jeszcze dziesięć razy, pojawi się jak na pstryknięcie, niczym cicha brązowa smuga, pojawi się, by się przypomnieć, by Bloom nie zapomniał. Ale o czym? Kim jest człowiek w brązowym płaszczu? Posłańcem? Przewoźnikiem? Skąd przybywa? Z którego brzegu? Jeden z głównych bohaterów, Stefan Dedalus, mówiąc o Szekspirze, powiada, że skrył się on w swoich dziełach – tu jest statystą, tam błaznem – całkiem tak jak dawny malarz umieszczał swe oblicze w ciemnym narożniku płótna.

Na kanwie tych słów bohatera Joyce’a i na kanwie upartych powrotów widma w brązach Vladimir Nabokov stawia tezę pamiętną, niepokojącą. „Człowiek w brązowym macintoshu, który przechodzi przez ów sen, jakim jest książka, to nie kto inny, jak sam autor. Bloom widzi swego stwórcę!”.

Czy tak? Trzeba będzie przeczytać księgę Joyce’a raz jeszcze, do kolejnego 16 czerwca – dużo czasu. Wszystko się wyjaśni? Nic się nie wyjaśni. Nic. „Ulisses” nie jest od tego, by lżej było. On oswaja z ciemnościami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski