Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beata Szydło. Znajomi mówią na nią: generał. Ona o sobie: kobieta z prowincji

Katarzyna Kachel
Oto ona: Beata Szydło, szefowa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w kampanii prezydenckiej
Oto ona: Beata Szydło, szefowa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w kampanii prezydenckiej Fot. PIOTR SMOLIŃSKI
Nie lubi kamer, salonów i rozmów o duperelach. Nienawidzi pozować do zdjęć i uśmiechać się na zawołanie. Niektórych drażni monotonnymi wypowiedziami. Bywa wierna. Przed najważniejszymi momentami kampanii fryzurę robiła u pani Kasi w Brzeszczach, a o 10.30 każdej niedzieli siedziała w swojej ławce w parafialnym kościele w Przecieszynie. Ma zagorzałych fanów i wrogów. Ci pierwsi świętują i głośno opiewają jej zalety, ci drudzy właśnie nabrali wody w usta. Jaka jest i co skrzętnie ukrywa Beata Szydło?

Gdyby ksiądz proboszcz Jacek Paweł Przybyła miał określić swoją parafiankę jednym słowem, powiedziałby: skromna. Gdyby musiał dwoma, rzekłby: skromna i religijna. Gdyby trzeba było dodać jeszcze jedno, najbardziej ze wszystkich pasowałoby mu: merytoryczna. Właśnie taka.

– Jest, a jakoby jej nie było – parafrazuje melancholijnie i ożywia się. – W telewizji to Beata jeszcze jako tako wygląda – zauważa. – Oko jej zrobią, podmalują. Na co dzień ona nie potrzebuje takich fajerwerków. Jest zwyczajna, choć mogłaby gwiazdorzyć. Gdyby pani weszła na mszę, toby pani zobaczyła jak inni się noszą. Pokazują. Nie ona.

Grzechów pani poseł Szydło ksiądz zdradzić nie może. Tajemnica spowiedzi. Że wrogów ma, dobrze wie, bo „przecież jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził”. I cały czas jest pod wielkim wrażeniem.

WIDEO: Beata Szydło: To sukces całej drużyny. Ta fala dobrej energii poniesie nas do jesiennych wyborów

Źródło: TVN24/x-news

– Jak ona to robiła, że podczas kampanii, co niedzielę, była na swoim miejscu na mszy świętej, a później, dosłownie za parę godzin, już ją w telewizji widziałem w różnych miejscach w Polsce? No jak?

Zrozumieć tego nie sposób, bo w jej dar bilokacji nawet księdzu trudno uwierzyć.

Od kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej w Przecieszynie do Beaty Szydło będzie parę kilometrów. Najpierw drogą betonową, potem kamienistą i dziurawą. Rodzina posłanki mieszka pod lasem. W niebieskim domu, wśród równo przyciętych drzew sadzonych latami przez Edwarda, męża pani Beaty, człowieka lubianego w całej gminie.

Zapalonego myśliwego i pszczelarza. Dodajmy: inteligentnego i rubasznego. Mariola Polak, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Przecieszy­nie: – Jak on pięknie potrafi dzieciom opowiadać o polowaniach i pszczołach! Otwierają buzie i słuchają bez mrugnięcia powiekami. Sama zresztą często daje się mu zaczarować.

Raz w roku, zwykle na początku wakacji, w ogrodzie domu państwa Szydłów jest impreza dla ministrantów. Przychodzą wszyscy, a pani poseł wraz z mężem robią grilla i serwują różne przysmaki. – O jakim gwiazdorstwie tu mowa? Normalna, zwyczajna gospodyni – mówią sąsiedzi. I dodają, że czasem to nawet widywali ją w gumiakach.

Obok domu posłanki stoi drugi, mniejszy z czerwonym dachem. Mieszka w nim mama pani Beaty, Wiktoria. O córce nie chce rozmawiać, bo tak się umówiły. Pewne rzeczy są przed obcymi skrzętnie skrywane. Tak więc cicho sza o dzieciństwie, także o karierze, którą zrobiła ta twarda kobieta z górniczej gminy.

Czerwone paski na świadectwie i romantyczna dusza

Nie siedział z nią w jednej ławce, ale chodzili do tej samej klasy. Zdzisław Filip, dziś przewodniczący Zarządu PiS w okręgu oświęcimskim, Beatę Szydło zna od 1970 roku. Wtedy rozpoczęli naukę w podstawówce w Brzeszczach. Klasa była zżyta: razem się uczyli, popołudniami bawili na podwórkach.

– Kumpelka. Tak bym ją określił. Nie szefowa, liderka, która ma ochotę rządzić, rozstawiać po kątach, ale koleżanka. Równy druh – mówi.

Prymuska. Uczennica z czerwonym paskiem, ale nie zadzierająca nosa. Jak trzeba było, dała odpisać zadanie.

– Wymagająca od siebie i niesamowicie ambitna – dodaje Teresa Jankowska, była burmistrz Brzeszcz, koleżanka Beaty ze szkoły i przez kilka lat współpracowniczka.

Czytali „Trylogię”, „Krzyżaków”, wierzyli w moc literatury romantycznej. – Bo to całkiem inne pokolenie było – zauważa Filip.

Zamiłowanie do książek, zaszczepione Beacie Szydło przez mamę, pracownicę opieki społecznej, zostało w niej do dziś. Zawsze zresztą podkreślała w wywiadach, że niestraszne były jej nawet te lektury, przez które jej koledzy z humanistycznej klasy nie potrafili przebrnąć. Choćby „Lalka”.

– Z drugiej strony pasjonował ją sport. Beata uwielbiała biegi, narty, pływanie – wymienia Teresa Jankowska. – No i oczywiście góry. Mieliśmy zgraną grupę, z którą wyruszaliśmy na tydzień w nasze ukochane Tatry. By się zmęczyć. Beata zakładała trapery, dresy. Ceniła sobie wygodę, nie lubiła się stroić. Malować? Nigdy.

Studia rozpoczęła na Uniwersytecie Jagiellońskim. Etnografia była wówczas elitą: tylko piętnaście osób, tak więc trzeba było być wiecznie przygotowanym. Coś dla niej.– Była to wówczas oaza wolności. Wybitni profesorowie uczyli nas myśleć – mówiła kilka lat temu w wywiadzie dla „Dziennika Polskiego”, wspominając z ognikami w oczach historię sztuki z Tadeuszem Chrzanowskim i filozofię z księdzem Józefem Tischnerem.

Swojego przyszłego męża poznała w Krakowie, studiował historię. – Duży, wesoły, erudyta, oddany pracy. Ciepły i rubaszny – wylicza Zbigniew Starzec, starosta oświęcimski. Na dodatek kapitan drużyny szczypiornistów i zapalony piłkarz. Ślub wzięli w 1987 roku, mieszkali w bursie. Beata Szydło pisała doktorat na Wydziale Filozoficzno-Historycznym i pracowała w dziale folkloru Muzeum Historycznego. Organizowała między innymi konkurs tradycyjnych szopek i pochody Lajkonika.

Doktoratu nie napisała, a muzeum przestało jej wystarczać. W połowie lat 90. Szydłowie wrócili do Przecieszyna, gdzie wybudowali niebieski dom z wielkim ogrodem (oczko w głowie pana Edwarda) i rozdzielili role. Mąż zajął się pracą w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, myślistwem i pszczelarstwem, ona powoli zaczęła angażować się w sprawy samorządowe.

W 1998 roku została burmistrzem. Najmłodszym w Małopolsce (miała wówczas 35 lat) i pierwszą kobietą na czele gminy górniczej.

– Tworzyliśmy bardzo fajny zespół. Byli w nim ludzie, którzy chcieli coś dobrego zrobić dla regionu. To nie była jeszcze polityka, tak tego nie nazywaliśmy, ale autentyczna praca samorządowa. Służba – wspomina ten okres Teresa Jankowska, wówczas dyrektorka Ośrodka Kultury w Brzeszczach.

Do dużej polityki Beata Szydło dopiero dojrzewała.

Buster Keaton sceny politycznej

Potrafiła doskonale dzielić obowiązki między pracę i dom, urząd i dwóch synów, Tymoteusza i Błażeja. Problemów wychowawczych raczej z nimi nie miała.

– Bo to świetni uczniowie byli, błyskotliwi, inteligentni, brali udział w konkursach, spektaklach, Tymek prowadził kabaret. Nie musieliśmy nigdy wzywać rodziców do szkoły – opowiada dyrektorka Mariola Polak. – Za to państwo Szydłowie chętnie angażowali się w życie podstawówki. Zawsze aktywni, skorzy do pomocy, bez żadnego przymusu.
On – z dużym poczuciem humoru. Ona – praktyczna. Ubrana w dżinsy, „na sportowo”, nie lubiła się stroić. Stroniła od luksusów. Nie przywiązywała wagi do stylu, dodatków. Spokojna. Niełatwo skracała dystans. Na pozór chłodna i obojętna.

– Beata należy do tej kategorii ludzi, którzy zyskują przy bliższej znajomości – ocenia Teresa Jankowska. –Zawsze chroniła rodzinę, nigdy nie opowiadała o szczegółach życia.

Niektórych drażnił jej monotonny sposób dyskutowania, innych twarz, która rzadko zdradzała emocje. Bo Beata Szydło nigdy wśród ludzi nie wybuchała gromkim śmiechem, nie wpadała też w szewską pasję.

– Ale jak tylko pąsowiała, wiedzieliśmy, że nie jest dobrze. Że jest zdenerwowana – dodaje Teresa Jankowska.

Starosta Zbigniew Starzec porównuje ją do Bustera Keatona, amerykańskiego aktora i komika, nazywanego „człowiekiem o kamiennej twarzy”.

– Ma zadanie do wykonania, to je wykona perfekcyjnie. Bez zbędnego gadania bądź użalania się. Nie zależy jej, by błyszczeć na świeczniku, ale w tym, co robi, jak sobie radzi jest prawdziwym generałem. To już ekstraklasa – uważa.

Do tego świetny umysł analityczny. – Obserwuje, błyskawicznie analizuje i wyciąga wnioski – wylicza Zdzisław Filip. Potrafi natychmiast reagować. Jak wtedy, gdy Andrzejowi Dudzie, oszołomionemu wygraną w I turze, szybko podpowiedziała: Idź pocałuj żonę!

Czy rządzi także w domu? Zbigniew Starzec: – Odpowiem tak. Edward rządzi na pewno częściej, bo zawsze wtedy, gdy Beaty nie ma w domu.

Od burmistrza Górniczych Brzeszcz do bohatera PiS

Mogła być w Platformie Obywatelskiej. Przed wyborami parlamentarnymi 2005 roku dostała propozycję wstąpienia i do PO, i do PiS. Podobno podpisała nawet deklarację członkowską, ale do PO nie została przyjęta. Dlaczego? Jej charyzmy miał się przestraszyć Paweł Graś.

Dziś Beata Szydło mówi, że to Pan Bóg ochronił ją przed złym wyborem. Zbigniew Ziobro zaoferował wówczas Szydło drugie miejsce na liście PiS, za Pawłem Kowalem. Zdobyła 14,5 tys. głosów, najwięcej w całym okręgu. O 2 tys. więcej niż Kowal i o 2,5 tys. więcej niż lider listy PO Paweł Graś z sąsiednich Kęt.

Brzeszcze zyskały pierwszego w historii posła kobietę. I choć w Sejmie patrzyli na nią pobłażliwie, ot, jak na nijaką panią etnograf, szybko zdobywała kolejne pozycje. W 2010 roku, w dramatycznych chwilach po katastrofie smoleńskiej (w której zginęła m.in. Aleksandra Natalli-Świat, wiceszefowa PiS i mentorka Beaty Szydło) Jarosław Kaczyński zaproponował posłance z Brzeszcz funkcję wiceprezesa PiS. Była jedyną kobietą we władzach partii.

A potem nadszedł rok 2015. Kiedy w lutym pojawiała się na konwencji PiS inaugurującej kampanię prezydencką Andrzeja Dudy, zaskoczyła swoje koleżanki.

– Elegancka, świetnie dobrane dodatki, gustowna broszka. I makijaż. Takiej Beaty nie znałyśmy – mówią. Do tego mocny głos i ironiczne komentarze. „Gdy powiedziano mi, że to ja mam rozgrzać przemówieniem publiczność, zdziwiłam się” – rozpoczęła wówczas swoje przemówienie, wywołując stwierdzeniem szczere oklaski.

I choć sama o sobie mówi, że jest nijaka, to właśnie ona doprowadziła do fotela prezydenckiego nieznanego szerzej posła z Krakowa, a PiS do pierwszego od 10 lat wyborczego zwycięstwa. Zrobiła to tak spektakularnie, że nawet dotychczasowi jej adwersarze nie kryją dziś uznania, a zagorzali przeciwnicy nabrali wody w usta. Albo gratulują, albo rezygnują z komentarza.

I choć w rodzinnej gminie nie brakuje osób, które mówią o politycznych gierkach Szydło, manipulacjach i wykorzystywaniu ludzi do swoich celów, nikt z imienia i nazwiska pod żadnych złym słowem się nie podpisze. Wszyscy za to zastanawiają się, jak dalej potoczą się losy ich krajanki. Kancelaria Dudy? Szefowa sztabu wyborczego PiS? A może premier?

Koniec, czyli małe odstępstwo od reguły

W ostatnią niedzielę ksiądz proboszcz Jacek Paweł Przybyła pozwolił sobie podczas mszy na małe odstępstwo od cotygodniowej liturgii. Pogratulował z ambony Beacie Szydło. Skinęła głową. – Leciutko, skromnie – podkreśla z naciskiem ksiądz.

Nigdy, Broń Boże, nie uprawia polityki pod krzyżem. Teraz zrobił wyjątek, bo biskup diecezji bielsko-żywieckiej Piotr Greger, którego parę dni temu spotkał, sam go o to poprosił.

– Były oklaski? – pytamy.

– Nie, bo też nie prosiłem o nie. Myślałem jednak, że się pojawią. Takie choćby spontaniczne. Nic. Ale tu ludzie podzieleni. Nikomu się nigdy nie dogodzi. Dziś jeszcze raz sprawdziłem wyniki. Za Dudą było 350, za Komorowskim 250. Sama pani widzi.

***

Z Beatą Szydło od czasu wyborów kontakt nie jest łatwy. Telefonu nie odbiera, poczta jest zapełniona nagranymi wiadomościami (może z gratulacjami), a pracownicy biura poselskiego pani poseł rozbrajająco tłumaczą: –Zagoniona, nie możemy się do niej dodzwonić, może pani będzie miała więcej szczęścia?

***

Beata Szydło
urodziła się w 1963 roku. Skończyła etnografię, studia podyplomowe dla menedżerów kultury, a także studia w zakresie zarządzania terytorialnego. W 2005 wstąpiła do PiS i z jego listy została wybrana na posła V kadencji.

W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz drugi uzyskała mandat poselski. 2010 została wiceprezesem PiS. Mówi o sobie: wolny czas spędzam z rodziną. Zimą jeżdżę na nartach, latem wędruję po górach.

Wakacje najczęściej spędzam nad polskim morzem. Poza tym basen, rower, siatkówka. Dużo czytam. Z racji wykształcenia pasjonuję się etnologią. Chętnie gram w gry komputerowe oraz scrabble.

Jeden syn pani poseł jest klerykiem, drugi studiuje medycynę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski