Ministerstwo dziwnych kroków (w kulturze)

Jeszcze niedawno Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w osobie ówczesnego szefa resortu, Bogdana Zdrojewskiego, przekonywało nas, że współprowadzenie instytucji przez MKiDN i Fundację Czartoryskich, do której należą cenne zbiory sztuki to najlepsze rozwiązanie.

Czytaj także: Książę odmówił ministrowi >>

Kolekcja miała stać się oddzielną instytucją. Dziś okazuje się już, że jednak to obecnie funkcjonujące (przypomnę, że na razie Muzeum Czartoryskich wciąż jest oddziałem MNK) jest najwłaściwsze. Czujecie Państwo absurd sytuacji? A dalej będzie jeszcze ciekawiej.

Niedawno nieoficjalne źródła donosiły nam, że jednym z kluczowych zagadnień w negocjacjach jest sprawa czynszu, jaki za korzystanie z budynków należących do Fundacji Czartoryskich miałoby płacić nowe muzeum. Stawka nie była oficjalnie znana, ale miała być większa niż dotychczasowa opłata, jaką za wykorzystywanie tych obiektów płaci Muzeum Narodowe w Krakowie (które placówka pomimo remontu nadal reguluje).

Teraz jednak, w zamian za pozostawienie zbiorów jako oddziału w strukturach Muzeum Narodowego w Krakowie, proponuje się kilka milionów złotych rocznie. No, brzmi to co najmniej kuriozalnie – choć oczywiście zakładam, że resort z jakiegoś powodu wpadł na taki pomysł. Czyżby złe doświadczenia z osławionym partnerstwem publiczno-prywatnym?

Mam nadzieję, bo w dobie niedoborów w kulturze taka hojność jest co najmniej zaskakująca. Może lepiej było od razu negocjować zakup kolekcji w rocznych ratach? To przyniosłoby więcej pożytku. Ale przecież żaden minister przy dołujących sondażach PO nie zdecyduje się powiedzieć publicznie, że warto wydawać na dzieła sztuki miliony złotych. Lepiej iść swoim dziwnym krokiem.