Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NIK piętnuje nasze drogi i powietrze

Rozmawiał Zbigniew Bartuś
fot. Bbartek Syta
Rozmowa. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski mówi o nieprawidłowościach przy budowie autostrad i ekspresówek, a także podpowiada, jak Polska powinna walczyć z niską emisją, abyśmy zbliżyli się do unijnych norm i uniknęli płacenia kar za smog

– Drogowcy polscy co roku są zaskoczeni tym, że zimą jest zima. Z waszego raportu wynika, że zaskoczył ich także grad… unijnych pieniędzy na budowę dróg. Gdy powiedziałem wysokiemu niemieckiemu urzędnikowi, że 70 proc. skontrolowanych nowych tras w Polsce miało usterki, to się za głowę złapał – u nich ktoś by za to poszedł siedzieć. A u nas?

– Polska była przez ostatnie lata największym placem budowy w Europie. Mówimy tu o wielkich projektach infrastrukturalnych, niespotykanych w naszej historii, budowaliśmy właściwie od zera autostrady oraz drogi ekspresowe. NIK nie ma większych zastrzeżeń do samych przetargów na drogi, choć kilka istotnych wniosków też tu przedstawiliśmy. Chodzi zwłaszcza o jasną definicję rażąco niskiej ceny, na podstawie której można by wykluczać oferenta z przetargu. Nie powinno dochodzić do sytuacji, że ktoś oferuje cenę rażąco poniżej wartości kosztorysowej, a potem odchodzi z placu budowy.

– Da się to przewidzieć?

– Jeśli ktoś proponuje cenę, która nie odzwierciedla nawet podstawowych kosztów, to należy się liczyć z jednym z czterech scenariuszy: że złożył ofertę tylko po to, by zablokować konkurenta i opóźnić przetarg; że z góry zakłada, iż nie będzie płacił podwykonawcom; że zrealizuje tylko opłacalny etap inwestycji, a potem zejdzie z budowy; i wreszcie – że będzie oszukiwał na jakości materiałów.

– Rażąco niska cena okazuje się wtedy niezwykle wysoka.

– Właśnie. Trzeba rozpisać nowy przetarg, wybrać nowego wykonawcę, a to kosztuje mnóstwo czasu i pieniędzy.

– Najbardziej zatrważające w waszym raporcie są fragmenty dotyczące jakości wykonanych dróg. Na wielu odcinkach usterki pojawiły się już po kilku miesiącach.

– Niestety, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przystąpiła do realizacji tego gigantycznego programu budowy nie do końca przygotowana. Przed 2008 rokiem możliwości badawcze własnych laboratoriów drogowych dyrekcji były mocno ograniczone – laboratoria nie posiadały sprzętu, ani odpowiednio wykwalifikowanej kadry. Nie można było badać jakości materiałów budowlanych – kruszywa, asfaltu czy stali. Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero od 2009 r., kiedy m.in. zwiększono liczbę etatów oraz utworzono laboratoria polowe.

– 40 proc. dróg oddanych do ruchu w ogóle nie objęto monitoringiem jakości robót. Przecież to jak zaproszenie do przekrętów. Wykonawcy wiedzieli, że GDDKiA jest najogólniej „goła i wesoła”?

– Wszyscy zdawali sobie sprawę, że GDDKiA nie ma technicznych możliwości przeprowadzenia kontroli i wielu to wykorzystało.

– Na niektórych odcinkach wykonawcy kontrolowali się sami, bez udziału przedstawicieli GDDKiA?

– Tak. W efekcie tego wszystkiego na ponad 70 proc. oddanych do użytku dróg, które sprawdziliśmy, były wady i usterki: spękania, nierówności, koleiny, niedobory asfaltu, które trzeba było usuwać. Całkiem nowe drogi trzeba było remontować.

– To, że jest źle, było widać już po roku. Mimo to system kontroli powstawał przerażająco długo.

– Fakt, pierwsze wytyczne dotyczące prowadzenia monitoringu jakości robót zostały przekazane kierownikom laboratoriów GDDKiA już w styczniu 2010 r., ale pełne dane z monitoringu wszystkich dróg zaczęto pozyskiwać dopiero rok później, a jednolite zasady takiego działania opracowano w marcu 2013 r.

– Właśnie uruchamiamy kolejny gigantyczny program inwestycyjny, wydamy nowe rekordowe środki unijne. Drogowcy znów polegną pod gradem pieniędzy?

– Zagrożenie jest mniejsze, bo przez ostatnie lata naprawdę bardzo dużo nauczyliśmy się. GDKKiA wprowadziła w końcu nie tylko procedury i system monitorowania jakości robót, ale też stworzyła sieć atestowanych laboratoriów.

– Po siedmiu latach!

– Tak, trwało to długo, wydłużało inwestycje i rodziło niepotrzebne koszty. Gdyby laboratoria GDDKiA wcześniej miały akredytacje, to w sporach z wykonawcami nie trzeba by się zwracać do rozjemców. Ale trzeba pamiętać, że to efekt zaniedbań sięgający jeszcze lat 90. Na szczęście laboratoria już są i GDDKiA może dzisiaj profesjonalnie kontrolować budowę dróg. Możemy być spokojniejsi.

– Czy ktoś powinien odpowiedzieć – personalnie – za nieprawidłowości? Czy to jest tylko „wina Tuska”, czyli rządu realizującego wspomniane inwestycje w latach 2008–2012, czy też wcześniejszych rządów – Kaczyńskiego, Marcinkiewicza, Belki, Millera?

– Tak jak powiedziałem, zaniedbania sięgają jeszcze lat 90. Odpowiedzialność ponoszą kolejni szefowie GDDKiA oraz nadzorujący ich ministrowie.

– W innym nowym – też miejscami szokującym – raporcie opisujecie ustalenia z kontroli ścieków, jakie do polskich rzek kierują krajowe uzdrowiska, w tym małopolska Krynica. W czym tkwi problem?

– Ustaliliśmy, że działalność części uzdrowisk, wbrew ich nazwie, zagraża środowisku naturalnemu. W Polsce działa 45 uzdrowisk, korzysta z nich coraz więcej osób. Popularne są w nich zabiegi z wykorzystaniem wód leczniczych zawierających liczne związki chemiczne, głównie chloru i siarki – takie zabiegi wykonuje się w niektórych skontrolowanych przez NIK gminach uzdrowiskowych. Naukowcy podkreślają, że ścieki pozabiegowe mogą negatywnie wpływać na środowisko.

– Nie są w żaden sposób oczyszczane?

– Tylko w Ciechocinku i Solcu zbudowano odrębne sieci kanalizacyjne odprowadzające ścieki pokąpielowe do oczyszczalni. W innych gminach problemu zanieczyszczeń po zabiegach sanatoryjnych w ogóle nie zauważano. Wszystkie łącznie, bez badania ich składu i bez analizy wpływu na środowisko, były po prostu kanalizacją miejską wprowadzane do oczyszczalni komunalnych, gdzie mieszano je z innymi ściekami. W gminach tych nie planowano żadnych innych rozwiązań. W rezultacie nieoczyszczone ze szkodliwych siarczanów i chlorków ścieki trafiały do środowiska, powodując jego degradację.

– Jak być powinno?
– Zdaniem najlepszych ekspertów, do których zwróciła się NIK, ścieki pokąpielowe należy kwalifikować jako ścieki przemysłowe, badać ich skład i odpowiednio oczyszczać – w sposób dostosowany do stopnia szkodliwości. Część ścieków rzeczywiście będzie można zaliczyć do mało inwazyjnych i w kontrolowany sposób wpuścić do kanalizacji komunalnej, jednak bezpiecznie dla środowiska można to zrobić dopiero po odpowiednim przebadaniu próbek. NIK wskazuje, że są uzdrowiska, które tego nie robią.

– Z premedytacją trują?

– Mamy tu raczej do czynienia z klasycznym brakiem wiedzy. Władze uzdrowisk były kompletnie zaskoczone naszymi ustaleniami.

– Wnioski?

– Minister zdrowia powinien uzależniać wydanie decyzji potwierdzającej możliwość prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego od wykazania właściwie prowadzonej gospodarki ściekami po zabiegach leczniczych. Sprawę może też unormować właściwe klasyfikowanie ścieków sanatoryjnych jako przemysłowe. To spowoduje obowiązek analizy ich składu i w zależności od wyników umożliwi dobór odpowiedniego sposobu oczyszczania.

– NIK zajęła się też niedawno jakością powietrza. Tu też wieje grozą, zwłaszcza w kontekście krakowskim i małopolskim.

– Od lat mamy najbardziej zanieczyszczone powietrze w Unii Europejskiej. W wielu miastach stężenie toksycznych i rakotwórczych substancji – pyłów i benzo(a)pirenu – wielokrotnie przekracza dopuszczalne normy. Według Europejskiej Agencji Środowiska w pierwszej dziesiątce miast europejskich z największą liczbą dni w roku, w których przekroczono dobowe dopuszczalne stężenie pyłu PM10, jest sześć polskich miast. Najgorzej wypada Kraków, w którym limity przekroczone były przez 150 dni w roku, w Nowym Sączu przez 126 dni.

– Gorzej niż w Gliwicach, Zabrzu, Sosnowcu i Katowicach. W niechlubnej „czołówce” jest też Zakopane. A przecież inwestujemy w ochronę środowiska, w tym powietrza.

– Owszem, polskie miasta wydawały na ten cel olbrzymie sumy – łącznie 3 mld 76 mln zł. Ale poprawa jest nieznaczna. Polsce grożą z tego tytułu 4 mld zł kary za niedotrzymanie standardów unijnej dyrektywy. W kontrolowanym okresie od 2008 r. do pierwszego półrocza 2014 r. nawet nie zbliżyliśmy się do unijnych norm jakości powietrza! Skala i tempo działań samorządów były niewystarczające. Inwestycje o charakterze komunikacyjnym czy związane z ocieplaniem budynków mają jedynie pośredni wpływ na zmniejszenie emisji i stężeń szkodliwych substancji. Niektóre miasta przeprowadzały wręcz chybione akcje, np. w Nowym Sączu, w którym głównym problemem jest palenie w domach węglem, dofinansowano montaż 82 kolektorów słonecznych, zamiast wdrażać program ograniczenia niskiej emisji.

– Władze kontrolowanych miast nie do końca nawet wiedzą, co i gdzie truje mieszkańców.

– Wiadomo, że głównym problemem u nas jest tzw. niska emisja związana z paleniem w starych kotłach zamontowanych w wielu domach węglem czy kiepskiej jakości paliwem. Tymczasem żadna ze skontrolowanych gmin nie przeprowadziła pełnej inwentaryzacji, która pomogłaby ustalić liczbę palenisk węglowych na jej terenie – jedynie Kraków w 2013 r. zlecił pilotażową inwentaryzację w rejonach występowania największych stężeń zanieczyszczeń pyłem.

– Co robić?

– Ministerstwo Środowiska, w porozumieniu z Ministerstwem Gospodarki, powinno ustanowić standardy emisyjne dla nowych kotłów węglowych, wykorzystywanych w gospodarstwach domowych oraz określić minimalne wymagania jakościowe dla paliw stałych, m.in. węgla. Resort środowiska powinien też przyśpieszyć prace nad krajowym programem ochrony powietrza, a wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska muszą zwiększyć liczbę i zakres kontroli programów ochrony powietrza realizowanych przez samorządy. Trzeba tu jasno powiedzieć, że najskuteczniejsze są programy przewidujące finansowe zachęty, za sprawą których ludzie będą rezygnować ze starych pieców węglowych i innych szkodliwych źródeł. Chodzi o dofinansowanie wymiany palenisk oraz paliwa.

– A jeśli tego nie zrobimy?

– Eksperci OECD szacują, że z powodu zatrutego powietrza umiera w Polsce 45 tys. osób rocznie! To miasto…

– …wielkości Chrzanowa.

– Właśnie.

KRZYSZTOF KWIATKOWSKI

Jest prezesem Najwyższej Izby Kontroli od 27 sierpnia 2013 r. Wcześniej był m.in. ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, a także prokuratorem generalnym. Z wykształcenia prawnik po Uniwersytecie Warszawskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski