Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznika praw wybiera obywatelowi władza

Włodzimierz Knap
Nowego RPO spośród kandydatur prof. Ireny Lipowicz i dra Adama Bodnara wybiorą politycy, a nie obywatele. Czy tak powinno być?
Nowego RPO spośród kandydatur prof. Ireny Lipowicz i dra Adama Bodnara wybiorą politycy, a nie obywatele. Czy tak powinno być? FOT. ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Polityka. W Polsce mocno kuleje sposób powoływania ludzi na kluczowe stanowiska.

Przed końcem kadencji obecna władza obsadzi kilka kluczowych w państwie stanowisk. Poznamy m.in. nazwisko rzecznika praw obywatelskich.

Kadencja Ireny Lipowicz kończy się w lipcu. Pani rzecznik chce uzyskać reelekcję. Rywala ma jednego, Adama Bodnara, wice­szefa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Obecni posłowie zdecydować też mogą o powołaniu co najmniej trzech nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

W praktyce jednak to nie Sejm, a liderzy stronnictw rządzących decydują, kto obejmie ważne stanowiska. I to ich wybory przekładają się na jakość codziennego życia Polaków.

– Niestety, nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – mówi prof. Paweł Sarnecki, emerytowany konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Możliwości polityków są ogromne. Wybierają m.in. członków Trybunału Konstytucyjnego, prezesów: Narodowego Banku Polskiego, Najwyższej Izby Kontroli, Instytutu Pamięci Narodowej, rzecznika praw dziecka.

Wskazanie czy wybory?

Przez lata, począwszy od roku 1988, gdy prof. Ewa Łętowska została pierwszym RPO, dla wielu Polaków był to rzeczywisty strażnik ich wolności i praw. Prof. Irena Lipowicz pełni jednak swój urząd w sposób stonowany, mało zauważalny.

– Rzecznik, by osiągnąć cel, musi być czasem, gdy wymaga tego sytuacja, za którą stoi dramat konkretnego człowieka, kontrowersyjny – taką filozofię głosi dr Adam Bodnar.

Prof. Lipowicz chce jednak kontynuować swoją pracę, by wypełnić rozpoczęte zadania, szczególnie w zakresie ochrony zdrowia i praw pacjenta, sytuacji osób najuboższych.

Prof. Andrzej Zoll, były RPO, jest za tym, by pozostała na urzędzie. Czy jednak rzecznik nie powinien być wybierany w wyborach powszechnych? Przez to funkcja nabrałaby mocy. Ale do tej pory, mimo głosów poparcia dla tej idei organizacji obywatelskich, m.in. Fundacji Batorego, politycy nie podjęli tematu.

Swoi ludzie w trybunale

Na początku listopada br. upływa kadencja trojga członków Trybunału Konstytucyjnego: Marii Gintowt-Jankowicz, Wojciecha Hermelińskiego i Marka Kotlinowskiego. Miesiąc później minie kadencja Zbigniewa Cieślaka i Teresy Liszcz. Wszystkich wskazała i wybrała w 2006 r. koalicja PiS-Samoobrona-LPR.

Trudno przypuszczać, by obecna władza nie chciała na ich miejsce wskazać swoich ludzi. Nie bez powodu prawnicy mówią, że „kto ma za sobą większość Trybunału, ten sprawuje faktyczną władzę”.

W TK zasiada 15 osób, wybieranych na 9-letnią kadencję. Mają szczególną pozycję: mogą odrzucić każdą ustawę (w całości lub części), a ich orzeczenia są ostateczne.

Prof. Paweł Sarnecki z UJ dostrzega jedną poważną wadę Trybunału Konstytucyjnego: właśnie wybór jego sędziów przez polityków.

Podkreśla, że być może kandydatów nie powinni proponować posłowie czy partie, tylko gremia prawnicze. Rola Sejmu powinna ograniczyć się do wyboru sędziów trybunału spośród kandydatów uzgodnionych i przedstawionych mu przez m.in. wydziały prawa uczelni, Krajową Radę Sądownictwa, samorządy prawnicze czy Polską Akademię Nauk.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski