Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choroba, której na imię Teatr

Jolanta Ciosek
Z uporem maniaka walczę, by słowo w teatrze miało właściwy wymiar.
Z uporem maniaka walczę, by słowo w teatrze miało właściwy wymiar. fot. WACŁAW KLAG
Tadeusz Malak. Miłośnicy teatru dobrze go znają: wysoki, przystojny, zwykle w czarnym płaszczu i kapeluszu, z przerzuconym szalem, zamaszystym krokiem przemierza Rynek w drodze do Starego Teatru lub Szkoły Teatralnej.

Jest jednym z tych, o których mówi się, że wrósł w pejzaż Krakowa jak wieża Mariacka. Dziś sylwetkę ma nieco pochyloną, krok mniej sprężysty, ale błysk w oku na hasło teatr pozostał ten sam. Bo Tadeusz Malak należy do tego pokolenia aktorów, którzy bez teatru nie bardzo wyobrażają sobie życie.

Z WSE do teatru
Był Poetą w "Eugeniuszu Onieginie", Hermesem w "Odysei" i Tadeuszem w "Panu Tadeuszu" w spektaklach Mieczysława Kotlarczyka w legendarnym Teatrze Rapsodycznym. To tylko niektóre jego role w przedstawieniach mistrza Kotlarczyka, założyciela Rapsodycznego, którego współtwórcą i aktorem był Karol Wojtyła. Tadeusz Malak był jednym z filarów tego teatru, w którym grał i reżyserował, a którego filarami były też dwie damy krakowskich scen: Danuta Michałowska i Halina Kwiatkowska.

- Kotlarczyk był człowiekiem bezkompromisowym, wyklętym przez część środowisk krakowskich. Ale może to przywilej wielkich artystów - zastanawia się Tadeusz Malak, który do Rapsodycznego trafił w 1957 roku, jako zwycięzca konkursu recytatorskiego, a dla teatru porzucił pisanie doktoratu z... ekonomii. Wtedy usłyszał od swego profesora, u którego był asystentem w poznańskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej: "Rzucenie poważnej pracy naukowej dla teatru uważam za kompromitację". Z kolei od dyrektora Kotlarczyka usłyszał: "Tadziu, ty będziesz grał za Lolusia", czyli za Karola Wojtyłę. Pierwsze lata w Krakowie nie były łatwe, mieszkał w poniemieckim bunkrze, gdzie biegały szczury, bo hotel był dla młodego aktora za drogi.

Miłość do Rapsodycznego
- Rapsodyczny był fenomenem. Na tym teatrze słowa wychowały się pokolenia Polaków. Nigdy potem nie udało się już powtórzyć takiej teatralnej formuły. Może się już przeżyła? Kontynuacja jest możliwa, ale to jest najtrudniejszy rodzaj teatru. Niełatwo trafić do wyobraźni człowieka, u którego w domu lecą z TV obrazki - uważa Tadeusz Malak, uczestniczący w corocznej poznańskiej imprezie "Verba sacra", powołującej się na pomysł Kotlarczyka. - Czasy były okropne. Robiono wszystko, aby Rapsodyczny ostatecznie zlikwidować. Na 25-lecie teatru w 1966 roku metropolita krakowski, Karol Wojtyła, odprawił na Wawelu mszę w intencji teatru. Ten "antypaństwowy" czyn, w którym uczestniczył cały zespół, rozpętał burzę. Towarzysz Domagała zapowiedział, że za to nabożeństwo sprawi pogrzeb Kotlarczykowi. I stało się. Teatr definitywnie zamknięto w 1967 roku - wspomina aktor.

Teatrowi Rapsodycznemu Tadeusz Malak zawdzięcza nie tylko wspaniałe role ale i… żonę. Kiedy reżyserował w Rapsodycznym "Panienkę z okienka", pani Krystyna grała główną rolę. I podobnie jak w tej opowieści bohaterowie stają na ślubnym kobiercu, tak i oni stanęli przed ołtarzem. A niewiele brakowało, by do ślubu nie doszło.

- Zaplanowany był na nietypowy dzień, bo na piątek. Zima, mróz, przychodzimy do kościoła, tam wszystko pozamykane. Krysię rozbolał ząb i potwornie spuchła, a nam nadal nikt nie otwierał kościoła. Wreszcie dotarliśmy do księdza, a on zdziwiony: Jak to, ślub w piątek? Powstało zamieszanie i wreszcie z opóźnieniem chór zaśpiewał i ślub szczęśliwie się odbył. A w Teatrze Rapsodycznym Kotlarczyk wyprawił nam wspaniałe wesele.

O Teatrze Rapsodycznym Tadeusz Malak może opowiadać godzinami. To była jego największa miłość teatralna. Słuchałam tych opowieści nie tylko podczas naszych licznych wywiadów, ale też goszcząc u państwa Malaków po sąsiedzku.

Aktor i reżyser
Przez wiele lat aktor związany był też z Teatrem im. J. Słowackiego i Sceną STU, a w Starym Teatrze zagrał wiele ról z Reżyserem w spektaklu Szajny "Łaźnia" i rolami Ducha i Adolfa w "Dziadach" Swinarskiego na czele. Wyreżyserował kilka spektakli, z których "Ja jestem Żyd z Wesela" zagrano ponad 600 razy. I gdyby nie śmierć Jerzego Nowaka, odtwórcy roli tytułowej, grano by zapewne do dziś.

- Walka każdego aktora o istnienie to dopominanie się o w miarę szeroką przestrzeń realizowania siebie. Miałem dwie takie przestrzenie: teatru instytucjonalnego i moich własnych poszukiwań. Kiedyś ludzie chodzili do teatru z autentycznej potrzeby, cieszył ich fakt, że tam spotkają drugiego żywego człowieka. Dziś jesteśmy "wykastrowani" z wyobraźni przez dziesiątki kanałów telewizyjnych emitujących idiotyczne programy. Stajemy się coraz bardziej wygodni, podlegamy wielkim uproszczeniom, coraz niechlujniej mówimy - to efekt świata obrazkowego, który nas atakuje. Dlatego z uporem maniaka walczę, by słowo w teatrze miało właściwy wymiar. I tego też uczę swoich studentów.

Mistrz i przyjaciel
A mistrzem Tadeusza Malaka był Zbigniew Herbert, z którym aktor nie tylko przyjaźnił się wiele lat, lecz także zrealizował spektakle w oparciu o jego teksty. Wszystko zaczęło się od scenicznej realizacji "Drugiego pokoju" Herberta, a skończyło, jak dotąd, na spektaklu "Przyjaciele odchodzą" granym przez wiele lat w Starym Teatrze. Na to przedstawienie chodziły tłumy, byłam świadkiem braw na stojąco, wręcz owacji.

- Zbyszek był wspaniałym człowiekiem: dowcipnym, jasnym, z nim chciało się wciąż być. Odwiedzałem go w Warszawie, gościłem wielokrotnie u nas w domu. Rzadko rozmawialiśmy o poezji, częściej o życiu, przygodach, sprawach codziennych. Od Zbyszka uczyłem się mądrości, ale i niezłomności, walki o własne ideały wbrew wszystkiemu i wszystkim. Pamiętam, jak siedział w naszym mieszkaniu na dywanie, śpiewał pieśni patriotyczne, wreszcie wziął mikrofon i zaczął je nagrywać. Dziś pracuję nad komentarzami do listów, które otrzymywałem od Zbyszka. Prowadziliśmy swoisty dialog listowny, on mnie pouczał, doradzał, czasami kłóciliśmy się. Kiedy zakończę tę pracę, to może urodzi się z niej kolejny projekt.

Dla Tadeusza Malaka kontakty z ludźmi były zawsze bardzo ważne. Ciekawość ludzi pozostała aktorowi do dziś. Zapewne dlatego Szkoła Teatralna, nauczanie, kontakt z młodzieżą to obok teatru kolejna pasja pana Tadeusza. Ucząc wymowy i wiersza wypuścił wielu utalentowanych absolwentów krakowskiej PWST spod swoich skrzydeł. - Wzorem profesora Fuldego często mówiłem kandydatom: Dajcie sobie spokój. Oprócz aktorstwa jest tyle pięknych zawodów na "A": a inżynier, a szewc...

- Mąż nie zawsze jest poważnym belfrem, który rozprawia o poezji, posłannictwie, etosie aktora. Ma ze studentami świetny kontakt, wiele rozmawiają o życiu, żartują - dodaje pani Krystyna.

Humor i szczęście
Czy człowiek tak zafascynowany sztuką może być pożytecznym mężem, ojcem i dziadkiem? - Oczywiście, żona może być ze mnie tylko dumna. Pomalowanie mieszkania - bardzo proszę, naprawy wszelkie - z przyjemnością. Uwielbiam prace ogródkowe. Niestety, rzadko mogę je wykonywać, bo największe marzenie - dom z ogródkiem - nie spełniło się. Ale doczekałem się dwóch wspaniałych wnuczek, Heleny i Alicji, które odwiedzaliśmy z żoną we Francji, gdzie mieszka nasz syn, Piotr. Wtedy ogród był moim królestwem.

Dziś zdrowie już nie to, więc raczej wnuczki odwiedzają nas w Krakowie. Ogród, podróże, gra w tenisa - kiedyś uwielbiałem, dziś trzeba było zawiesić na kołku. "Przygoda z medycyną" to temat, który dotyczy starszych ludzi. Ale nie do końca, bo Szkoła Teatralna nadal jest w moim życiu ważna, zajęcia ze studentami przywracają mi siły i przypominają o młodości. Osiągnąłem wiek, w którym zaczynam rozliczać się z życiem. Ale nie chcę, żeby to było smętne rozliczanie, tylko z uśmiechem. "Panie, obdarz mnie zmysłem humoru/ Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, Ażebym zaznał w życiu trochę szczęścia/ A innych mógł nim obdarzać". "Modlitwa" Tomasza Morusa jest moim drogowskazem. To jest mój program na życie. A miłość do sztuki? To jest rodzaj nieuleczalnej choroby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski