Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarz Williama Szekspira

Paweł Głowacki
Dostawka. Przez cztery stulecia dorabiano mu różne gęby, bo nie miał własnej twarzy. Nawet najbardziej znane portrety – on niby Cygan z kolczykiem w uchu, albo on jako łysiejący koneser chłopców – nie były pewne, nikt im nie ufał, każdy brał je za kolejne fanaberie malarskiej wyobraźni.

Robiono mu gęby zawsze przydatne tym, co je robili, także artystom teatru, zwłaszcza nadwiślańskiego teatru w minionym ćwierćwieczu. Robiono mu gęby namiętnie, bo pusta kartka zawsze bardzo kusi, by ją czymś wypełnić, czymś od siebie, swoim ulubionym kolorkiem, swym ukochanym kształtem, swoją ubóstwioną płycizną. Dajmy spokój czterem wiekom, zostańmy przy nas dziś.

Giuseppe Arcimboldi, niegdysiejszy malarz włoski, wielbiony przez Salvadora Dalego antenat surrealistów, tworzył ludzkie portrety z kawałków martwej natury. Z kwiatów, korzeni, oskubanych ptaków, owoców, warzyw i książek – układał pędzlem ludzkie twarze. Uwieczniał ciemny niepokój nagle przemieszanych światów.

Dni temu kilka byłem w Starym Teatrze na „Królu Learze”. Co powiedzieć? Kolejna dorobiona Szekspirowi gęba niebywale płaska, tępa, pretensjonalnie kolorowa, ociężała. W przenośni mówiąc: usta znów ze zwiędłej polskiej naci pietruszki, policzki znów z buraka ćwikłowego, nos – znów rabarbar podgniły, czoło – kolejna rzepka żałosna, oczy zaś – spleśniałe ziemniaki z zeszłego sezonu. Znów to samo, co prawie zawsze, prawie wszędzie nad Wisłą.

Ci nasi, którzy z martwych płodów swej wyobraźni przez ćwierć wieku nachalnie dorabiali Szekspirowi w teatrach ociężałe, trupie gęby, są jak Arcimboldi, który ociemniał i któremu dokumentnie sparciało podniebienie. Czy coś się zmieni teraz? Nie pytam o wyobraźnię – z nią nic nie da się zrobić. Pytam, czy skończy się dorabianie gąb? Pytam o to, gdyż odnaleziono prawdziwą twarz Williama Szekspira.

W wydanej w 1598 roku książce o botanice, pióra Johna Gerarda, na rycinie, zdobiącej pierwszą stronę, widnieje podobizna przystojnego mężczyzny o gęstych, kręconych włosach i wypielęgnowanej brodzie oraz wąsach. Mark Griffiths zbadał ten portret ze wszystkich stron, dokonał stu analiz, obwąchał nieogarnioną masę tropów – i nie ma wątpliwości, nawet najkruchszych. Pan, który widnieje na starej rycinie, ten trzymający malinowiec i kukurydzę pan – to William Szekspir w wieku lat 33. Wciąż w przenośni mówiąc: pusta kartka, co kusiła, by ją babrać strzępami swych tandetnych wizji – już nie jest pusta. Może więc skończy się babranie? Może babrający pojmą, że oblicze Szekspira trzeba na scenie tworzyć jedynie z kawałków jego opowieści?

Tak, może pojmą tę odwieczną prawdę, czyli zgodzą się ze starym Borgesem. Mawiał on, że człowiek, na przykład Szekspir, postanawia wymalować świat. Przez lata zaludnia powierzchnie płócien lub kartek obrazami wszystkiego. I co? Borges odpowiada: „Na chwilę przed śmiercią odkryje, że ów cierpliwy labirynt linii jest podobizną jego własnej twarzy”. Nie ma innych wymalowanych, napisanych światów.

Octavio Ocampo, późny uczeń Arcimboldego, stworzył portret Cervantesa, o którego prawdziwej twarzy wciąż wiemy dużo mniej niż przez cztery stulecia wiedzieliśmy o prawdziwej twarzy Szekspira. Ocampo przeczytał „Don Kichota”. Postać błędnego rycerza, jego zbroja, jego koń Rosynant, jego hełm, jego oręż, jego oblicze blade, wreszcie jego groteskowy sługa Sancho Pansa – z tych widm zrobił pędzlem brodę Cervantesa, jego wąsy, wargi, nos i oczy. Wysokie czoło Cervantesa jest kopułą wiatraka. Rozwiane włosy Cervantesa, dla którego świat był własną jego opowieścią, albo nie było go w ogóle, są wirowaniem skrzydeł wiatraka. Ten portret może nauczy naszych dorabiaczy gąb – pokory?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski