Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza Historia. 100 lat temu pod Gorlicami rozgorzała jedna z największych bitew I wojny światowej

Mateusz Drożdż
Rekonstrukcja Bitwy Gorlickiej
Rekonstrukcja Bitwy Gorlickiej
Ogromna liczba ofiar, wielonarodowe armie i Polacy po obu stronach frontu. W niedzielę 2 maja 1915 roku, po czterech godzinach ogniowej nawałnicy, wojska austro-węgierskie i niemieckie wzięły szturmem pozycje Rosjan i zmieniły bieg wojny.

„Szósta! Wystrzał 120-milimetrowego działa na wzgórzu (…) stanowi sygnał, na który wszystkie baterie, od armat polowych po ciężkie moździerze, otwierają ogień na pozycje rosyjskie. Rozlega się grzmot i huk, trzask i jęk, gdy 700 dział miota w powietrze syczący grad żelaza i stali. Pociski wybuchają na ziemi, wznosząc grudy ziemi, odłamki drewna i inne szczątki na wiele metrów w powietrze” - wspominał burzę ogniową w słoneczny niedzielny poranek 2 maja 1915 r. niemiecki gen. Hermann von François. Po czterech godzinach ogniowej nawałnicy jego żołnierze zaatakowali pozycje Rosjan pod Gorlicami i zmienili bieg wojny na wschodzie.

Na froncie w Galicyi zachodniej i w Karpatach toczy się żywa walka działowa.

„Czas”, wydanie z 3 maja 1915

Sam ostrzał zaczął się dzień wcześniej, artylerzyści z wojsk niemieckich i austro-węgierskich otrzymali listy celów rosyjskich, rozpoznanych przez zwiad powietrzny, i zaczęli strzelać niespiesznym pojedynczym ogniem. Taktyka owa pozwoliła artylerzystom wstrzelić się w cele, a przy okazji szarpała nerwy Rosjan. Rankiem 2 maja pojedyncze strzały przeszły w huraganowy ogień, którego jeszcze nikt na froncie wschodnim nie doświadczył. Przez cztery godziny tysiąc dział na 32-kilometrowym froncie od Ropicy Ruskiej (obecnie Ropica Górna) do Rzepiennika Strzyżewskiego wyrzucało z luf w kierunku rosyjskich linii pociski różnego kalibru i wagi.

"Ziemia drżała w posadach, pociski armatnie, wyjąc, warcząc i jęcząc, darły powietrze, jakby ścigając się wzajem w szatańskim pędzie" - opisywał sytuację jeden z oficerów. Płk Franciszek Latinik, dowódca 100. Pułku Piechoty z Cieszyna, wchodzącego w skład 12. Dywizji Piechoty z Krakowa, obserwował teren, który miał zaatakować jego oddział: "Pociski przerzynają powietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem, a wbiwszy się w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka metrów ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie. Chmury gryzącego dymu zalegają coraz większą przestrzeń".

ZOBACZ TAKŻE: 100-lecie Bitwy Gorlickiej. Wielka rekonstrukcja w Sękowej [ZDJĘCIA, WIDEO]

Po czterech godzinach w wielu miejscach ogień ucichł, lecz kurz i dym nadal zasłaniały okolicę. Upadające pociski spowodowały liczne pożary w Gorlicach. W ogniu stanęła rafineria i zbiorniki ropy na przedmieściach. Jeden ze świadków opisywał, że miasto wyglądało jak przedsionek piekła.

O godz. 10 rozpoczął się szturm. "Z małych ziemnych skrytek, z rowów przydrożnych, z zagłębia potoków, zza murów cmentarza, zza ścian chałup wiejskich wylała się szara masa, coraz liczniejsza, coraz więcej zwarta, coraz więcej koncentrycznie zmierzająca ku okopom moskiewskim" - wspominał jeden z żołnierzy 12. Dywizji. Niektórzy padli od wybuchów min lub ognia karabinów maszynowych, ale większość parła naprzód jak wzbierająca szara fala.

Przełamanie frontu rosyjskiego w Galicyi zachodniej. W obecności naczelnego wodza marszałka polnego arcyksięcia Fryderyka, a pod kierownictwem jenerał-pułkownika Mackensena zjednoczone wojska po zaciętych walkach przebiły w licznych miejscach cały front rosyjski w Galicyi zachodniej prawie od granicy węgierskiej aż do ujścia Dunajca do Wisły i wszędzie go przełamały. Te części nieprzyjaciela, które nie mogły ujść, znajdują się w jak najszybszym odwrocie na wschód, ostro ścigane przez zjednoczone wojska.

„Czas”, 4 maja 1915

Operację i jej miejsce wymyślił szef sztabu generalnego armii Austro-Węgier gen. Franz Conrad von Hötzendorf, ale gorliczanie zaznali smaku wojny już wcześniej. Rosjanie zajęli miasteczko jesienią 1914 roku, gdy podążali na wschód. W grudniu, w wyniku bitwy o Kraków i operacji limanowsko-łapanowskiej, Gorlice zostały odbite. Ponownie zajęto je tuż przed Bożym Narodzeniem, a linia frontu ustabilizowała się na zachód od Tarnowa i Gorlic. Gdy w marcu podjęto próbę przebicia się do oblężonej twierdzy w Przemyślu, przedmieścia Gorlic znów stały się areną walk. Tamta akcja nie powiodła się, twierdza w Przemyślu upadła, a do niewoli w głąb Rosji pomaszerowało ponad 100 tys. żołnierzy.

Car Mikołaj II był bardzo zadowolony. W kwietniu odbył nawet triumfalną podróż do Galicji. Rosyjski naczelny dowódca książę Mikołaj dostał szablę wysadzaną brylantami i zdobioną napisem "Za oswobodzenie Galicji", a już we wrześniu 1914 r. Rosjanie oświadczyli, że "Galicja Wschodnia i Łemkowszczyzna z dawien dawna stanowią rdzenną część wielkiej Rosji" i rozpoczęli intensywną rusyfikację oraz przejmowanie greckokatolickich świątyń. Książę Mikołaj narzekał jednak na przyjętą hierarchię działań: "Oczekuję pociągów z amunicją, tymczasem przysyłają mi pociągi z popami". Wojska rosyjskie natomiast były wyczerpane walkami, brakowało im kadr, broni, amunicji i wszelkich innych materiałów wojennych, a często nawet i żywności.

Z drugiej strony frontu austro-węgierskie prośby o niemieckie wsparcie początkowo były odrzucane. Niemiecki szef sztabu generalnego gen. Erich von Falkenhayn twierdził wręcz, iż żadna austro-węgierska akcja na froncie wschodnim nie skończyła się sukcesem. To tak, jak żadna niemiecka akcja na froncie zachodnim - odpowiedziało mu zjadliwie c. k. dowództwo. Ostatecznie Falkenhayn doszedł do wniosku, że zwycięstwo na wschodzie pozwoli zluzować operujące tam niemieckie dywizje i przerzucić je na zachód. Ponadto mogłoby ono zniechęcić Rumunię i Włochy do angażowania się po stronie ententy. W takich okolicznościach, w kwietniu 1915 r. z zachodu przerzucono osiem niemieckich dywizji. Dowódcą planowanej operacji miał zostać Niemiec, gen. August von Mackensen - weteran walk pod Tannenbergiem (Stębark, wieś w woj. warmińsko-mazurskim, w gminie Grunwald) i w Polsce centralnej.

Odwrót wojsk rosyjskich z Galicyi zachodniej. 30.000 Rosyan w niewoli. W wiernem braterstwie broni zjednoczone armie niemiecka i austro-węgierska odniosły nowe zwycięstwo. Silnie umocniony front nieprzyjacielski, który od odwrotu Rosyan po naszej zwycięskiej walce koło Limanowej, trzymał się w Galicyi zachodniej między Wisłą a głównym grzbietem Karpat, został w całej swej rozciągłości zdobyty. (...) Liczba dotychczasowych jeńców wzrosła do liczby 30.000 ludzi i wzrasta z godziny na godzinę. W licznych zdobytych pozycyach rosyjskich zabrano bardzo wielką ilość materyału wojennego. Pierwszym łupem są 22 działa i 64 karabinów maszynowych.

„Czas”, 5 maja 1915

Rosjanie już w kwietniu dowiedzieli się o przygotowaniach przeciwnika do ataku, choć nie wiedzieli jeszcze, gdzie on nastąpi. Nie poczynili więc większych przygotowań do obrony. Brakowało im zwłaszcza sprzętu saperskiego i amunicji do dział, z których każde miało średnio po 30-40 pocisków. Wprawdzie rosyjska pierwsza linia obrony zabezpieczona została okopami, zasiekami z drutu kolczastego i w niektórych miejscach polami minowymi, a wzgórza oraz ruiny domów i cmentarze na przedpolu Gorlic umocniono, jednakże druga i trzecia linie obrony pozostawały zupełnie nieprzygotowane do walki.

Cesarskie sojusznicze oddziały miały też przewagę liczebną - w Galicji 360 tys. na 220 tys. żołnierzy rosyjskich, a pod Gorlicami - 220 tys. na 60-80 tys. Ponadto przewyższały wroga siłą artylerii. Niemcy zadbali także o pozory. Dla zmylenia przeciwnika zaatakowali pod Skierniewicami i w Kurlandii, gdzie obecni byli feldmarszałek Hindenburg i cesarz Wilhelm II. Zwiększyli również aktywność pod Ypres w Belgii.

W noc poprzedzającą atak na froncie wschodnim, działające w tajemnicy grupy saperów poprzecinały rosyjskie zasieki, a jednostki szturmowe zbliżały się skrycie ku wrogim okopom. Rano na carskie pozycje spadło 700 tys. pocisków, zaś po czterech godzinach żołnierze ruszyli do szturmu. Choć pokaz siły ognia zrobił na Rosjanach wrażenie i zadał im duże straty, to jednak przeniesienie ognia dalej spowodowało, że rosyjscy żołnierze, którzy przeżyli zmasowany ostrzał, obsadzili błyskawicznie opuszczone wcześniej stanowiska w okopach i karabinami maszynowymi poczęli siać spustoszenie wśród atakujących.

Oddziały wysłane przodem zniszczyły przeszkody z drutu kolczastego oraz pola minowe, założone przez Rosyan, których pozycye pozostawały równocześnie pod bardzo silnym ogniem artyleryi. Następnie atakujące kolumny przebiegły w szturmie przednie rowy strzeleckie nieprzyjaciela. Miejscami przychodziło do zażartych walk ręcznych na kolby i bagnety. Rosyanie zaskoczeni poddawali się całymi rowami, w innych piętrzyły się trupy nieprzyjacielskie.

„Czas”, 6 maja 1915

Wyjątkiem było strategiczne wzgórze Pustki na północ od Gorlic, które atakowały polskie pułki 12. Dywizji gen. Paula Kestřanka. Artylerią dowodził tam płk Tadeusz Jordan-Rozwadowski, który jako jeden z pierwszych w tej wojnie zastosował nową metodę prowadzenia ognia, którą Niemcy nazwali później Feuerwalze - walcem ogniowym. W momencie szturmu pułkownik nie przerwał ostrzału, lecz przenosił go stopniowo przed atakujących piechurów, co nie dawało ukrytemu nieprzyjacielowi czasu na ponowne obsadzenie stanowisk bojowych.

Ogień kroczący przed żołnierzami pozwolił Polakom w pięć minut zająć pierwszą linię okopów u stóp wzniesienia, a nim upłynęła godzina - całe wzgórze Pustki, dominujące nad wsią Wola Łużniańska. Sukces był tak błyskawiczny i niespodziewany, że początkowo oficerowie austriackiego dowództwa, widząc schodzących powoli z góry licznych żołnierzy, myśleli, że atak się nie powiódł. W rzeczywistości patrzyli na rosyjskich jeńców. Tymczasem zwycięzcy krakowianie wsparli jeszcze atakujących po sąsiedzku Niemców i Węgrów. Ogień dział okazał się tak celny, iż dowódca 12. Dywizji raportował po bitwie co następuje: "Jeńców wzięto zaledwie 1700 (…), gdyż wszystko prawie legło w okopach zabite. (…) Okopy to kupa gruzów, kryjąca tysiące trupów".

Na południe od Gorlic, po kilku krwawych szturmach bawarska piechota zdobyła przed wieczorem umocnione wzgórze Zamczysko. Zabrakło tam jednak tak świetnie kooperującej z piechotą artylerii i Rosjanie zdołali użyć karabinów maszynowych.

Walki trzeba było stoczyć także o same Gorlice, a zwłaszcza o umocnione cmentarze. Po ostrzale z ciężkiej artylerii cała okolica przypominała morze "ruin byłego miasta, które od 500 lat zwało się Gorlicami" - zapisał przerażony widokiem burmistrz ks. Bronisław Świeykowski. Dowodzący całą operacją gen. Mackensen, wizytujący później zrujnowane miasto, dodał: "Prawie żaden dom nie nadawał się do mieszkania. (...) W całej miejscowości nie widziałem bodaj tuzina całych szyb". Mimo ogromnych zniszczeń mieszkańcy z radością witali pierwszy patrol Bawarczyków, który o godz. 15.30 pojawił się na gorlickim Rynku. "Chlebem i solą tych trzech witając bohaterów składam im w najserdeczniejszych słowach podziękowanie za ocalenie nas z niewoli i niedoli. (…) Okrzyki "es lebe hoch!" [Niech żyją!] i "hura" zabrzmiały w całym Rynku, który zalegli prawie w komplecie wszyscy ówcześni mieszkańcy Gorlic" - wspominał koniec 126-dniowej rosyjskiej okupacji ks. Świeykowski.

To jedna z największych i najkrwawszych bitew w dziejach. (...) Jedno z najwspanialszych zwycięstw odniesionych w tej wojnie przez armie dwuprzymierza. (...) Najpoważniejszym sukcesem bitwy jest zmuszenie Rosyan do zupełnego wycofania się z terenu węgierskiego, zajmowanego na południe od pasma Beskidów między Konieczną a Łupkowem.

„Czas”, 6 maja 1915

Front został przełamany, na zachód maszerowały kolumny jeńców, a w rejon Gorlic wysyłano kolejne jednostki, by wzmacniały idącą na wschód szpicę uderzenia i poszerzały wyłom w rosyjskich liniach. Gen. Radko Dimitriewicz Dimitriew, niedoszły zdobywca Krakowa w grudniu 1914 r., starał się zatrzymać ofensywę przeciwnika. Koło Biecza na rosyjskiej drugiej linii obrońcy stawili poważniejszy opór, ale drogę wojskom niemieckim i austro-węgierskim znów utorowała ciężka artyleria, w tym moździerze Škoda kalibru 305 mm. Wystrzeliwały one pociski ważące 287 kg, a "słupy ziemi i dymu wznosiły się kilka minut w miejscu, gdzie sobie raczył upaść taki pocisk" - opisywał jeden ze świadków.

Rosjanie byli systematycznie spychani na wschód. 5 maja atakujący przekroczyli Wisłokę, a 6 maja zakończyła się bitwa gorlicka. I choć Rosjanie wysadzili część mostów, tempo ofensywy nie zmalało. Sprzymierzeni odbili Tarnów i Jasło, następnie Krosno i Rzeszów. Niektóre carskie dywizje w wyniku walk stopniały do tysiąca żołnierzy, a zapasy amunicji artyleryjskiej do dwóch, trzech pocisków na działo. W czasie operacji gorlickiej Rosjanie stracili od 100 do 150 tys. żołnierzy, a przed całkowitą klęską uchroniło ich tylko to, że potrafili cofać się szybciej niż nacierali przeciwnicy.

Sukces przyniósł zwycięzcom nagrody. Gen. Mackensen został awansowany przez cesarza Wilhelma II na feldmarszałka, płk Jordan-Rozwadowski - jako jeden ze 131 c. k. żołnierzy biorących udział w wielkiej wojnie - otrzymał za kampanię 1915 r. najwyższe wojenne odznaczenie Austro-Węgier - Order Marii Teresy. Awans na porucznika dostał nawet mały wypchany lew - maskotka gen. von Françoisa - trofeum spod Tannenbergu. Ubrano go w specjalnie skrojony mundur niemieckiego żołnierza i przymocowano do auta generała. Po kolejnych zwycięskich walkach - za to, że bez lęku bywał na polu walki wśród pocisków i szrapneli - awansował na kolejne stopnie. Pod Gorlice - jak zanotował Ferenc Molnár, węgierski pisarz i dramaturg, a wówczas korespondent wojenny - generalski lew przybył już jako sierżant, a niżsi rangą żołnierze salutowali mu i traktowali go "jako symbol niemieckiej siły i godności, który przechodził przez bitwy jak rzymski orzeł noszony na drzewcu".

Straty Rosyan w tych kilkudniowych walkach są olbrzymie. Pola bitwy koło Gorlic pokryte są tysiącami trupów rosyjskich, a liczba rannych jest zapewne kilkakrotnie większa. Jeńców wzięto dotychczas przeszło 30.000, armat zdobyto około 30, a karabinów maszynowych przeszło 70.

„Czas”, 6 maja 1915

Sukces spowodował także pewne problemy między zwycięzcami. Po pierwsze, z nazwaniem batalii. Niemcy chcieli "bitwy pod Gorlicami" lub "bitwy pod Jasłem", Austriacy proponowali "bitwę pod Gorlicami - Tarnowem". Powstała ponadto scysja o trofea - Niemcy chcieli, by to Austriacy zajęli się jeńcami wojennymi, podczas gdy oni zagospodarują zdobyty sprzęt, broń i amunicję. Ostatecznie spór udało się załagodzić.

Przełamanie frontu pod Gorlicami pozwoliło odbić z rąk rosyjskich smutne pozostałości twierdzy przemyskiej i stołeczny, galicyjski Lwów. W kolejnych miesiącach zajęto Królestwo Polskie, z trzecim co do wielkości miastem cesarstwa rosyjskiego - Warszawą, a także Litwę z Wilnem, Kurlandię, część Białorusi z Brześciem Litewskim i Grodnem oraz część Wołynia. W październiku 1915 r. linia frontu przebiegała od Rygi i Dźwińska (Dyneburga) na północy przez błota Polesia po wschodnią część Galicji. Żadna inna ofensywa w czasie I wojny światowej nie przyniosła tak spektakularnych zdobyczy terytorialnych. Zdecydował rzecz jasna fakt, iż front wschodni nie był tak mocno nasycony wojskiem i umocnieniami jak linie na zachodzie, ale trzeba też przyznać, że von Hötzendorf i von Mackensen świetnie rozegrali bitwę. Skoncentrowali się na wybranym i rozpoznanym wcześniej odcinku frontu, zapewnili sobie przewagę liczebną, wzmocnili swe siły ciężką artylerią, przygotowali materiały wojenne i odwody. Rosjanom tymczasem brakło rozpoznania, odwodów, amunicji oraz przygotowanych do obrony drugiej i trzeciej linii.

Dla Galicji smutnym następstwem austriacko-niemieckiego zwycięstwa było surowe karanie licznych domniemanych i nielicznych prawdziwych zdrajców wśród ludności cywilnej. W krwawych walkach z maja 1915 r. brali udział Polacy. Walcząc ramię w ramię w sprzymierzonych dywizjach austriackich i niemieckich, ale także bijąc się bratobójczo z polskimi poborowymi w rosyjskich oddziałach. Dla wszystkich poległych Oddział Grobów Wojennych Komendantury Wojennej w Krakowie utworzył 378 niepowtarzalnych cmentarzy wojennych, na których pochowano obok siebie 60 tys. dawnych przeciwników z obu stron frontu w Galicji, reprezentujących armie trzech cesarzy, kilka wyznań i kilkanaście narodowości. Po bitwie pod Gorlicami Rosjanie już nie zagrozili Galicji. Wojna trwała jednak nadal.

Cytaty pochodzą z wycinków prasowych z wydawanego w Krakowie „Czasu”
Tekst został opublikowany rok temu w miesięczniku Nasza Historia. W serwisie prasa24.pl można kupić e-wydanie „Naszej Historii” lub zamówić prenumeratę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski