Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związki: jest wyzysk. Pracodawcy: bzdura

Zbigniew Bartuś
Archiwum Polskapresse
Kontrowersje. Od kilku lat nie ma w Polsce dialogu między rządem i pracodawcami a pracownikami. Postulaty "świata pracy" idą w zupełnie innym kierunku niż biznesu.

Pierwszy maja powinien zmienić nazwę na Święto Pracy i Płacy - mówią związkowcy. Bo generalnie praca jest. W Małopolsce bezrobocie spadło poniżej 10 proc., w Krakowie właściwie go nie ma. Pracuje grubo ponad 16 milionów Polaków - najwięcej w historii III RP. Problemem są warunki zatrudnienia, które - jak ostrzega Komisja Europejska - niebezpiecznie się pogarszają.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTORA: Nie chodzi o to, by się narobić

Już grubo ponad 5 mln Polaków nie ma stałych umów. Ponad 1,6 mln pracuje na takich warunkach, że nie obejmuje ich ani kodeks pracy, ani ustawa o płacy minimalnej. Państwowa Inspekcja Pracy alarmuje, że firmy masowo nadużywają umów o dzieło i zleceń.

- Niedługo wszyscy będziemy zasuwać na śmieciówkach - grzmi Wojciech Grzeszek, szef małopolskiej "Solidarności". Przekonuje, że firmy zatrudniające na umowach zleceniach wykańczają rzetelnych pracodawców. - To ma być obiecany raj? Chyba dla biznesu. Ale to się na nim zemści. Jak ludzie nie będą mieli pieniędzy, przestaną kupować. Albo wyjdą na ulice - ostrzega Grzeszek. Masowy bunt jest tym bardziej prawdopodobny, że zamarł w Polsce dialog między rządem i pracodawcami a pracownikami.

Co dziewiąty Polak zarabia zbyt mało, by za to przeżyć. Jednocześnie pracujemy coraz więcej - przeciętnie o cztery godziny tygodniowo dłużej niż dekadę temu, co lokuje nas w światowej czołówce pracoholików. Co z tego mamy?

- Nic! Pasą się tylko przedsiębiorcy, którzy siedzą na wypracowanych przez pracowników zyskach i nie chcą się dzielić - uważa Józef Król, szef rady małopolskiej OPZZ. Jego zdaniem, mamy w Polsce kapitalizm rodem z XIX w. - Rządzący od dekady liberałowie budują wolny rynek, dbając wyłącznie o interes przedsiębiorców. Po to jest wydłużenie wieku emerytalnego, uelastycznianie rynku pracy… Na okrągło słyszymy o koniecznych oszczędnościach, ale nie ma innych pomysłów niż zmniejszanie zatrudnienia i cięcie płac. A właścicielom i prezesom dochody rosną nieprzytomnie - oskarża Józef Król.

Solidarność, OPZZ i Forum Związków Zawodowych przedstawiły wspólnie listę "postulatów świata pracy" na rok 2015 i następne. Żądają m.in. wzrostu płacy minimalnej do poziomu 50 proc. średniej krajowej, wprowadzenia minimalnej stawki za godzinę pracy (12 zł) niezależnie od formy zatrudnienia, czyli także na umowach o dzieło i zleceniach (dziś jest to średnio 5-6 zł), odmrożenia płac w budżetówce, eliminacji "umów śmieciowych i patologicznego samozatrudnienia", przywrócenia dawnego wieku emerytalnego.

Pracodawcy twierdzą, że to sztywny i archaiczny kodeks pracy, dający pracownikom zbyt wiele uprawnień, powoduje bezrobocie i hamuje wzrost płac. Postulaty biznesu idą w dokładnie przeciwnym kierunku niż żądania związkowców. Chodzi w nich przede wszystkim o uelastycznienie prawa pracy, by łatwiej było ludzi zatrudniać - ale też zwalniać. Sprzeczne projekty ustaw zderzą się niebawem w Sejmie.

- Związkowcy nie zauważyli, że skończyła się epoka przemysłowa. Są jak brytyjscy właściciele ziemscy, którzy u schyłku feudalizmu chcieli zakazać chłopom ucieczek ze wsi do fabryk. Nie da się uchwalić cofnięcia w czasie. Większość ludzi to widzi, ale związki ich nie reprezentują - uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Dodaje, że dawna klasa robotnicza, która przekształca się wzorem Zachodu w klasę średnią, nie chce żadnej rewolucji. - Pierwszego maja urządzi grilla i pójdzie na ryby - uważa Kaźmierczak.

Pracy mamy więcej, ale jest coraz gorsza – twierdzą związkowcy. Pracodawcy zaprzeczają

- Przez ostatnie lata robiliśmy wszystko, żeby ludzie w ogóle mieli pracę. Teraz musimy zadbać o jakość tej pracy - mówi minister Władysław Kosiniak--Kamysz (PSL). I proponuje szereg rozwiązań, dzięki którym interesy pracowników i osób zatrudnionych na umowy zlecenia i o dzieło mają być lepiej zabezpieczone.

Z kolei wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński (również PSL) forsuje rozwiązania korzystne dla przedsiębiorców, co niepokoi działaczy związków.

- Możemy stworzyć elastyczny rynek pracy, ale nie wzorem liberalnej Ameryki, tylko Francji i Hiszpanii. To musi być umowa społeczna, na której zyskają i przedsiębiorcy, i pracownicy. A u nas pracodawcy chcieliby zatrudniać i zwalniać kogo chcą, kiedy chcą i jeszcze obniżyć płace - ocenia Józef Król, szef OPZZ w Małopolsce.

- Bezrobocie spadło w Małopolsce do 9,9 proc., niby nieźle, ale są tereny, np. Nowosądeckie, gdzie jest dużo gorzej, a poza tym - chodzi o jakość miejsc pracy, która się dramatycznie pogarsza. Firmy zatrudniające ludzi na śmieciówkach wykańczają rzetelnych pracodawców. Tak nie może dłużej być - przekonuje Wojciech Grzeszek, przewodniczący regionalnej "S".

Liderzy trzech największych central związkowych: Dariusz Trzcionka (FZZ), Piotr Duda ("S") i Jan Guz (OPZZ) przedstawili listę wspólnych postulatów (skrót powyżej). Jednym z nich jest "wyeliminowanie śmieciowych umów o pracę".

- Elastyczne formy pracy są dopuszczalne przez prawo i ratują nas przed kryzysem. Nie można nazywać patologią sytuacji, kiedy strony stosują obowiązujące prawo - uważa Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP.

- Ostra retoryka związkowców może wynikać stąd, że największe centrale są mocno uwikłane w politykę. Mam przy tym poważne wątpliwości, czy opinie związkowców wyrażają to, co myśli większość pracowników w Polsce. Do związków należy kilka procent ludzi, przeważnie z wielkich przedsiębiorstw państwowych - dodaje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Clubu, b. wiceminister finansów i doradca ministrów finansów.

Cztery organizacje pracodawców, m.in. Konfederacja Lewiatan, domagają się zmian idących w przeciwnym kierunku. Ich zdaniem obecny kodeks pracy, sztywny i archaiczny, prowadzi do bezrobocia i obniżenia konkurencyjności gospodarki.

- Na Zachodzie fundamentem ładu gospodarczego jest dialog między pracownikami a pracodawcami. Rozmowy i kompromisy pozwalają się harmonijnie rozwijać. W Polsce mamy problem nawet z wzajemnym szacunkiem - ubolewa prof. Gomułka.

- Szkoda że nie działa regionalna komisja dialogu, która spełniała swoje zadanie, udało się rozładować napięcia i rozwiązać problemy wielu branż - przyznaje Wojciech Grzeszek.

- Zinstytucjonalizowany dialog społeczny jest obecnie pilnie potrzebny dla stworzenia warunków stabilnego i zrównoważonego wzrostu gospodarczego, który nie powoduje narastania napięć i nie generuje zbędnych kwestii społecznych - dodaje Henryka Bochniarz, szefowa Konfederacji Lewiatan, apelując do rządu i parlamentu o jak najszybsze przyjęcie ustaw o Radzie Dialogu Społecznego i instytucjach dialogu społecznego.

Andrzej Malinowski zwraca uwagę, że projekt tej ustawy jest owocem negocjacji central związkowych i organizacji pracodawców. - Pomimo wielu napięć i problemów, udało się go uzgodnić, co dowodzi, że dialog pomiędzy partnerami społecznymi wciąż jest możliwy - kwituje prezydent Malinowski.

Związkowcy żądają
- wzrostu płacy minimalnej do poziomu 50 proc. średniej krajowej (byłoby to dziś 2 tys. zł);
- minimalnej stawki za godzinę pracy (12 zł), niezależnie od formy zatrudnienia, czyli także na umowach o dzieło i zleceniach (dziś bywa to nawet 3 zł);
- odmrożenia płac w budżetówce;
- eliminacji "umów śmieciowych i patologicznego samozatrudnienia";
- przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego;
- wyższych podatków dla bogatych i niższych dla biednych.

Pracodawcy żądają

- uelastycznienia umów o pracę poprzez skrócenie okresów wypowiedzenia i skrócenie czasu wypłacania chorobowego przez pracodawcę do 14 dni;
- zdjęcia ochrony z różnych uprzywilejowanych grup (m.in. społecznych inspektorów pracy);
- pozostawienia w spokoju przez polityków (i ZUS) umów cywilnoprawnych - jako "normalnych umów regulujących stosunki równych stron";
- możliwości płacenia ludziom za pracę w soboty zamiast dawania im za to wolnego dnia.

Państwo ulega lobby
prof. Stanisław Owsiak, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie:
Prywatyzacja i upadłość wielu przedsiębiorstw państwowych osłabiły znaczenie związków zawodowych, co wpłynęło na degradację pozycji pracownika względem pracodawcy. Zarazem pozycja pracodawców została wzmocniona przez organizacje, stowarzyszenia, izby reprezentujące ich interesy w relacjach z instytucjami państwa. Nie rozumiem, czemu państwo, zamiast być arbitrem między stronami, w ostatnich latach nazbyt często ulegało presji lobbystów pracodawców. Wielce pozytywne dla gospodarki było powstawanie milionów małych firm.

Jednakże okres ich funkcjonowania nie jest wystarczająco długi, aby stosunki między pracodawcą a pracobiorcą ułożyły się na obopólnie korzystnych warunkach. Chodziłoby tutaj o postrzeganie pracownika nie tylko jako nisko płatnej najemnej siły roboczej, ale partnera, który może przyczynić się do rozwoju firmy. Przedsiębiorcy, niestety, nazbyt często dążą do szybkiego wzbogacenia, co jest poniekąd naturalne, ale i krótkowzroczne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski