Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykański lotniskowiec

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Polska nie będzie motorem tworzenia europejskiej armii, a w USA widzi długofalowe gwarancje swej niepodległości. Wbrew europejskiej retoryce, tak charakterystycznej dla czasu rządów Tuska, w Warszawie nie ma wielkiej wiary w długofalową moc i stabilność politycznego projektu Unii Europejskiej.

Taki właśnie jest wydźwięk podwójnej decyzji rządu Ewy Kopacz, wstępnie rozstrzygającej dwa wielkie kontrakty zbrojeniowe. Co prawda, nie jest to jakaś wielka niespodzianka, ale jednak polska polityka zatacza spore koło, powracając do swych korzeni z czasów premierów Millera i Kaczyńskiego. Po roku 2007 premier Tusk i minister Sikorski wyraźnie dystansowali się wobec takiego tradycyjnego punktu widzenia, okazując nawet publicznie lekceważenie dla kwestii amerykańskich instalacji wojskowych w Polsce.

A kiedy w Paryżu objął władzę najbardziej otwarty na Warszawę prezydent François Hollande, Polska wydawała się coraz chętniejsza do przyjęcia francuskiej oferty, iżby dołączyć – rzecz jasna, w roli nieco młodszej siostry – do tworzącej się, na mocy dwóch traktatów z Lancaster House z 2010 roku, anglo-francuskiej wspólnoty wojskowej. Dyplomaci francuscy nawet publicznie nie ukrywali, że zakładają powolną, ale wyraźną ewolucję polskiej polityki w tym względzie.

Liczni komentatorzy mają oczywiście rację pisząc teraz, iż to Krym i Donbas zamknął tamten etap wahań polskiej polityki. Od owego czasu w Polsce narasta – ciągle zresztą podsycane przez media– poczucie rozczarowania reakcją Unii na kryzys ukraiński. Ciekawe, że poczucie to wzmacniał nawet niedawno sam Tusk, ćwierkając na Twitterze o „powrocie skłonności do appeasementu w Europie”.

Z jednej strony, obserwacja europejskich mechanizmów decyzyjnych w ciągu ostatniego roku musiała zwiększyć wątpliwości co do zdolności Unii do sprawnej wojskowej reakcji na jakiś poważny kryzys. Z drugiej jednak, rządy w Londynie i Paryżu całkiem ostatnio podjęły przełomowe decyzje o rezygnacji z rozwijania narodowych systemów rakietowych i stworzeniu systemu wspólnego, na bazie koncernu MBDA, należącego do Airbusa i British Aerospace.

Ten anglo-francuski federalizm w dziedzinie obrony będzie więc budowany na bazie tego koncernu, który właśnie przegrał z Amerykanami rozgrywkę o budowę polskiej „tarczy antyrakietowej”. Teraz jego wiceprezes Didier Philippe z zawodem mówi, iż Polska odrzuciła propozycję bycia „równorzędnym partnerem w konsorcjum zbrojeniowym, z pełnym dostępem do rozwoju technologii i możliwością decydowania o ich rozwoju wedle swoich potrzeb”. Słowa Francuza dobrze odzwierciedlają to, co myśli się na temat polskiej decyzji w całej Unii.

Rząd Kopacz najwyraźniej nie chciał, aby to wojskowe zerwanie z Europą było nazbyt spektakularne i stąd równocześnie ogłoszona wstępna decyzja o zakupie francuskich helikopterów. Decyzja tym łatwiejsza, że –jak twierdzą eksperci – francuskie Caracale ponoć od początku najbardziej podobały się polskim wojskowym. Porównanie finansowe obu kontraktów może być jednak głęboko mylące; umowa z Francuzami jest warta mniej „tylko” o jeden miliard dolarów od umowy z Amerykanami. Jednak polityczne znaczenie tych dwóch kontraktów różni je w sposób radykalny.

Zakup 50 helikopterów przez Polskę to wprawdzie wielka i atrakcyjna umowa dla Airbusa. Ale jest to tylko zwyczajna umowa o dostawę sprzętu. Co innego rozstrzygnięcie kwestii, kto ma zbudować od zera polski system obrony powietrznej. Z tym rozstrzygnięciem związany jest bowiem akt najwyższego politycznego zaufania: to Amerykanie, za pomocą swojego sprzętu, mają skonstruować obronę Polski na wypadek zbrojnego niebezpieczeństwa. Nic dziwnego, że dla europejskich polityków Polska staje się dzisiaj jeszcze bardziej niż dotąd „amerykańskim lotniskowcem”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski