Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekając na wielką opowieść

Paweł Głowacki
Dostawka. Jak to napisać?”, pyta Dorota Jarecka samą siebie w połowie jubileuszowego eseju o Tadeuszu Kantorze „Wielki mitolog” (Gazeta Wyborcza, 18-19 kwietnia).

Chodzi o kwestię specjalną, o granicę między teatrem i malarstwem Kantora – czy istniała ona, czy nie istniała. Zostawmy ten problem. Pytanie Jareckiej zbyt piękne jest w swojej bezwzględności, by je oddać detalowi. Rzecz nie w tym, jak pisać o mglistości lub wyrazistości granicy. Rzecz w tym, jak pisać o Kantorze w ogóle.

Kolejny raz wyczerpująco definiować, co już dawno zostało wyczerpująco zdefiniowane – ten szereg potężnych faktów estetycznych: Teatr Podziemny, Cricot2, Teatr Informel, Zero, Happeningowy, Niemożliwy oraz Śmierci, a nawet Miłości i Śmierci? I dołożyć do tego Realność Najniższej Rangi, Awangardę, Cricotage, Ambalaż, Walkę z Iluzją, a także Cricotekę i Multipart? Ponownie przeprowadzić wnikliwą lekcję anatomii konsekwentnej linii rozwoju sztuki Kantora? Znów powtórzyć katalog prawd najprawdziwszych?

Rzecz jasna – w pisaniu takim jest wielkie dobro. Informacje, rzetelność, spokój, obiektywizm, słowem – stateczne, nieruchome dostojeństwo wiedzy. To jest zacne i potrzebne. Tak. Lecz po lekturze jednej lub stu stronic „anatomicznych”, puszczam sobie cokolwiek, „Umarłą klasę” choćby, i zawsze czuję, że coś tam jest na dnie, coś istotniejszego niż prawdy najprawdziwsze konsekwentnej linii, coś nieodwracalnie niejasnego, wiecznie mglistego, ciemnego, i że to coś się porusza. Wracają wtedy Kantora wyznania, wpierw to o nieufności, później – o lęku nie do zdławienia.

„Ja nie wierzę w tę linię, o której ciągle mówię. Staram się ją stwarzać, nawet bronić, ale ciągle nie wiem, czy to nie jest mistyfikacja”. „To nieprawda, że człowiek NOWOCZESNY to umysł, który zwyciężył lęk. Nie wierzcie! Lęk istnieje. Lęk przed światem zewnętrznym, lęk przed losem, przed śmiercią, lęk przed nieznanym, przed nicością, przed pustką. (...) Stoję przed wami, sądzony i oskarżony. Trzeba mi się usprawiedliwić, szukać dowodów, nie wiem: mojej niewinności czy mojej winy.

Stoję przed wami, jak dawniej... stałem w ławce... w klasie szkolnej... i mówię: Ja zapomniałem, ja wiedziałem, wiedziałem na pewno, zapewniam Was, Panie i Panowie”. O tym więc pisać? O takiej jego samotności, co się skraplała w mglistym czymś, bez ustanku błąkającym się na dnie „Umarłej klasy” i całej potężnej reszty jego spowiedzi malarskich i scenicznych? Powiedzmy. lecz – jak? Jak o tym pisać? Cyrklem? Ekierką? Kątomierzem? Aptekarską wagą? Skalpelem?

„Kadysz. Strony o Tadeuszu Kantorze”. Że powrócę do tej czarnej, wielkiej, cienkiej księgi Jana Kotta, która z każdym rokiem potężnieje – to było nieuchronne. Osiem rozdziałów w niej – osiem kawałków impresyjnych, osiem dotknięć, a każde jak fragment całości nigdy nie napisanej, jak strzęp, krótkie migotanie słów, epifania bez tanich pocieszeń. W ośmiu odsłonach – uporczywe obwąchiwanie samotności, co się rusza na dnie teatru Kantora, pod podszewką gestów, dźwięków i kształtów.

I te Kotta słowa-sedna, tak odmienne od oficjalnych. Senny koszmar, uporczywość, wyblakła fotografia, ziemistość, dręczenie wyobraźni, groza, żart makabryczny, znikające ślady, wypalenie, utrata, popiół. „Są takie chwile – wyznaje Kott – czasem nawet nie bardzo straszne, kiedy całe życie wraca jak gdyby w jednej kropli snu. To są chwile ciemnej, a może właśnie jasnej świadomości przed końcem. Nigdy tu już nie powrócę.” Więc?

Może ktoś kiedyś rozwinie Kotta „Kadysz...”? Może ktoś napisze wielką opowieść, w której – jak w „Kadyszu...” – rzeczy teatralne, sceniczne widma, manifesty, rysunki, obrazy i sam Kantor, nie będą naukowymi preparatami, gdyż będą przypominać literackich bohaterów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski