Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoły dla nieuków

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Z trzech pań, które przez ostatnie lata zajmowały się demontażem polskiego szkolnictwa, z pewnością najwięcej szkód spowodowała pierwsza z nich, niesławnej pamięci Katarzyna Hall, która sprawiała wrażenie, jakby nienawidziła publicznej szkoły i twardo wcielała w oświacie prymitywnie rozumiany liberalizm, usprawiedliwiający wszystko, co służy napychaniu własnych kieszeni.

Jej następczyni miała już jasno wytyczoną drogę i starała się w niczym nie zawieść premiera Tuska, który nie miał czasu ani głowy dla takich głupot, jak troska o wykształcenie młodych. Obecna minister edukacji, której jedyną kwalifikacją jest fakt, że jej dzieci chodzą do szkoły, wydaje się być marionetką w rękach urzędników, troszczących się o swoje posady, ale także komisarzy politycznych Platformy, którzy mają dopilnować, aby większość polskich dzieci nie zdobyła solidnego wykształcenia. Wiadomo, że najłatwiej manipulować tymi, u których ukończenie nawet licznych szkół i zdobycie różnych dyplomów w żaden sposób nie przekłada się na poziom wiedzy i społeczne kompetencje.

Protesty nauczycielskich związków zawodowych, zarówno „Solidarności”, jak i ZNP, niewiele zmienią, dopóki nie uzyskają szerokiego poparcia. Czy jednak rodzicom zależy na przyszłości dzieci? Przecież nie wszystkich stać na prywatne szkoły albo na opłacanie korepetycji. Godząc się na narzucone przez rząd obniżenie wymagań, już teraz skazują dzieci na marne zarobki i niską pozycję społeczną za kilka czy kilkanaście lat.

Inflacja pochłonęła pozorny wzrost państwowych wydatków na edukację, podobnie jak wzrost kosztów utrzymania już dawno przewyższył skromne podwyżki dla nauczycieli sprzed paru lat. Państwo, rządzone przez Platformę i PSL, pozbywa się odpowiedzialności za polską oświatę i chętnie (rękami wójtów czy burmistrzów) oddaje szkoły w ręce swoich przedsiębiorczych zwolenników, niejednokrotnie fachowców od „kręcenia lodów”. A oni uważają, że zdołają wycisnąć ze szkoły solidny zysk, nie przejmując się obniżaniem jakości „produktu”, czyli poziomem wiedzy uczniów.

Autorzy hasła „nie robimy polityki, robimy pieniądze” uwzięli się na edukację. Zapędzają 6-latki do nieprzygotowanych szkół, żeby szybciej wysłać je do pracy (najlepiej za granicą), ograniczają znajomość polskiej literatury i historii, które mogłoby kształtować tożsamość młodych ludzi, zastępują egzaminy systemem schematycznych i otępiających testów, zalewają szkoły biurokratyczną mitręgą. Ich celem jest przekształcenie Polski w kulturalną pustynię, dostarczającą (za odpowiednią, często dyskretną opłatą dla rządowych pośredników) tanią siłę roboczą dla bogatej części Europy. Czy możemy im na to pozwolić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski