Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojechali do Rygi podnieść ceny wódki

Maciej Pietrzyk
Fot. Archiwum
Rynek. Podwyżka cen, zmniejszenie liczby punktów sprzedaży i całkowity zakaz reklamy – w ten sposób UE i polski rząd chcą skłaniać do ograniczenia picia alkoholu.

Ponad 30 zł za półlitrową butelkę wódki i ok. 4 zł za piwo – tyle od początku przyszłego roku może kosztować najtańszy alkohol w sklepach. Wprowadzenie cen minimalnych polski rząd poparł na poniedziałkowym spotkaniu ministrów zdrowia Unii Europejskiej w Rydze, stolicy Łotwy.

Minimalne ceny alkoholu zostały już wpisane do polskiego Narodowego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, który przygotowała Polska Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Zgodnie z jego założeniami minimalna cena za 10 gramów czystego alkoholu wynosić ma 2 zł. W efekcie za najtańszą butelkę wódki w sklepie nie zapłacimy – jak obecnie – mniej niż 20 zł, lecz 32 zł. Najtańsze piwo podrożeje aż dwukrotnie – do 4 zł.

– W stosunku do naszych obecnych zarobków alkohol jest zdecydowanie zbyt tani. Trzeba coś z tym zrobić, by ograniczyć sprzedaż – wyjaśnia szef PARPA Krzysztof Brzózka.

Na tym nie koniec. W programie znalazł się też zapis ograniczający liczbę punktów sprzedaży alkoholu. Ma ich być nie więcej niż jeden na tysiąc mieszkańców. W Krakowie, gdzie na tysiąc mieszkańców przypada około trzech punktów z alkoholem, będzie prawdziwa rewolucja.

– I miejmy nadzieję, że do niej dojdzie – mówi Barbara Zarzycka-Rzeźnik, radna Dzielnicy Stare Miasto. – Mieszkańcy cały czas skarżą się na to, że w pobliżu sklepów z alkoholem dochodzi do zakłócenia spokoju i porządku.

PARPA chce też wprowadzenia całkowitego zakazu reklamy alkoholu. Chodzi przede wszystkim o piwo, które w przeciwieństwie do wódki można obecnie w Polsce reklamować. Propozycje agencji budzą jednak kontrowersje. – Wszelkie działania prohibicyjne oraz sztuczne zawyżanie cen to ukłon w stronę szarej strefy, a nie skuteczne rozwiązywanie problemów alkoholowych – uważa Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu.

Sceptyczny wobec pomysłu jest także Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. – Podwyżka nie sprawi, że Polacy będą rzadziej sięgać po alkohol. Raczej częściej będą go kupować w krajach, gdzie jest tańszy, głównie na Ukrainie.

Narodowy program profilaktyki trafi teraz pod obrady rządu. Obowiązywać może już od początku przyszłego roku. Jest to o tyle prawdopodobne, że niemal identyczne postulaty zostały poparte przez polski rząd na unijnym spotkaniu w Rydze.

Podwyżka cen wódki ma zniechęcić do picia

Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że wyższe ceny wódki zawsze prowadzą do zmniejszenia spożycia alkoholu. Przynajmniej tego legalnego.

Kiedy w 2002 r. rząd Leszka Millera obniżył akcyzę na wyroby spirytusowe o 30 proc., a cena wódki spadała, automatycznie wzrósł na nią popyt. Do tego stopnia, że na samej akcyzie państwo zarobiło o ponad 445 mln zł więcej niż
zakładało.

Wzrost akcyzy, a tym samym cen alkoholu, z reguły działa odwrotnie – przekładał się na spadek wpływów budżetowych. Tak było choćby w ub. roku, gdy 15-procentowa podwyżka akcyzy na spirytus (cena wódki wzrosła o ok. 2 zł) większych wpływów do budżetu nie przyniosła. Zmniejszyła się za to, aż o 20 proc. w skali roku, produkcja wódki.

– Potwierdziło to tezę, że polski konsument jest wciąż bardzo wrażliwy na cenę produktu – komentuje Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Zdaniem Andrzeja Sa­dow­skie­go, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha, mniejszy popyt na wódkę nie jest wcale związany z nagłą abstynencją.

– Po prostu więcej osób kupuje alkohol z zagranicy, w miejscach, gdzie dzięki mniejszemu podatkowi VAT i akcyzie jego ceny są przystępniejsze. Tak więc popyt na alkohol spada tylko w statystykach – ocenia Sadowski.

Jeżeli cena najtańszej wódki będzie wynosić 32 złote, a piwa 4 zł (jak proponuje Polska Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), ucierpią na tym jedynie polskie firmy spirytusowe i sklepy sprzedające alkohol – twierdzi
Sa­dow­ski.

– Będziemy jeszcze częściej sięgać po alkohol z Ukrainy, a także wzrośnie produkcja bimbru – nie ma wątpliwości ekonomista.

W nagły rozrost szarej alkoholowej strefy nie wierzy jednak Krzysztof Brzózka, szef Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – Badania pokazują, że po podwyżce cen alkoholu mniejsze spożycie jest faktem – mówi. Dodaje, że ewentualny spadek wpływów do budżetu z akcyzy zrównoważą mniejsze wydatki na pomoc w leczeniu alkoholizmu. Rocznie kosztuje to państwo ok. 500 mln zł.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski