Pochodzi z Giżycka, ale nie od razu zapisał się do tamtejszego klubu Mamry. – Zawsze lubiłem sport, ale grałem nie tylko piłkę, bo nieźle radziłem sobie w siatkówce i koszykówce – wspomina Piotr Żemło.
– Zapisałem się do klubu, potem zrezygnowałem i znowu zacząłem trenować w grupach młodzieżowych. Wiele zawdzięczam swojemu nauczycielowi wychowania fizycznego Markowi Radzewiczowi. Namówił mnie do treningów kusząc tym, że załatwi mi testy w znanym klubie – dodaje.
Trener dotrzymał słowa i zdolny obrońca przyjechał latem na testy do Wisły. Przez trzy dni przekonywał do siebie sztab szkoleniowy Wisły, ale wyjeżdżał z Krakowa z przekonaniem, że na tym jego przygoda z Wisła właśnie się zakończyła.
– Podszedł do mnie Paweł Palusiński z wiślackiej szkółki i powiedział, że dziękuję mi za udział w testach i że sztab trenerski po analizie da mi ewentualnie znać telefonicznie. Każdy wie co to znaczy, gdy ktoś mówi, że oddzwoni. Tym razem było inaczej, Wisła zaproponowała mi kontrakt i po powrocie do domu zacząłem się pakować.
Z 16-latkiem do Krakowa przyjechała mama. Pomogła synowi na początku w nowym miejscu, klub załatwił mu miejsce w internacie i naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego.
– Na początku było ciężko, ale ja jestem przyzwyczajony do trudnych sytuacji. Gdy byłem mały zmarł mi ojciec, mama sama wychowywała czwórkę dzieci. W Krakowie sporo pomógł mi Piotr Karłowicz, który szybko zadebiutował nawet w pierwszej drużynie.
Kariera Żemły nabierała rozpędu nieco wolniej, mimo to rosłym stoperem zaczęli interesować się trenerzy młodzieżowych reprezentacji, a w Wiśle grał w juniorach, Młodej Ekstraklasie i zespole rezerw. Miniony sezon był jednym z najlepszych w jego karierze. Na zakończenie przygody w drużynie juniorów zdobył z nią tytuł mistrza Polski i jako stoper zdobywał sporo bramek.
– Mieliśmy bardzo dobry zespół, zasłużenie sięgnęliśmy po złoty medal – mówi. Jego gra zwróciła uwagę nie tylko sztabu pierwszej drużyny Wisły.
– Słyszałem, że pytali o mnie wysłannicy zagranicznych klubów. Byliśmy wówczas w fazie półfinału mistrzostw Polski, te mecze były dla mnie najważniejsze, nie interesowałem się tym zbytnio, a po finałach temat jakoś przycichł. Specjalnie mnie to nie martwiło, bo odkąd trafiłem do Wisły, to właśnie w tym klubie chciałem grać – dodaje.
Trener Franciszek Smuda często powoływał młodego stopera do kadry meczowej, ale na boisko Żemło wybiegł tylko trzy razy. Częściej grywał w trzecioligowych rezerwach. – Wiadomo, że chciałbym częściej dostawać szanse gry w pierwszej drużynie. Kiedyś w ogóle nie myślałem o tym, że będę zawodowym sportowcem.
Teraz postawiłem na karierę piłkarską i wszystko temu poświęcam. Po maturze w SMS zapisałem się do szkoły policealnej, ale szalenie ciężko jest pogodzić obowiązki w klubie z nauką. Pracuję z całych sił, aby zaistnieć w pierwszym zespole Wisły. W czerwcu kończy mi się z Wisłą umowa, chcę pokazać, że zasługuję na kolejną – mówi Żemło.
Pytany o życie prywatne mówi, że jest szczęśliwy ze swoją dziewczyną, a jego największą pasją jest sport. Na więcej nie ma po prostu czasu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?