Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała Słowenia świętuje w urodziny gracza Wisły Kraków Bobana Jovicia

Justyna Krupa
Boban Jović już w czwartym swoim występie w Wiśle poznał smak derbów Krakowa. Na zdjęciu wiślak walczy o piłkę z Miroslavem Covilo
Boban Jović już w czwartym swoim występie w Wiśle poznał smak derbów Krakowa. Na zdjęciu wiślak walczy o piłkę z Miroslavem Covilo Andrzej Banaś
Rozmowa. - Muszę poczuć polską ligę, dobrze się w niej odnaleźć - mówi nowy piłkarz "Białej Gwiazdy"

Kiedy zaczynał Pan przygodę z poprzednim klubem, NK Olimpija Lublana, nie od razu się Pan zaaklimatyzował. "Początki były trudne, bo nie byłem przyzwyczajony do takich oczekiwań, presji na wynik" - deklarował Pan wtedy. W Wiśle jest podobnie?

Teraz jest już dużo łatwiej. Trudno porównywać te okresy aklimatyzacyjne - w Lublanie i w Krakowie. Czuję, że tutaj drużyna ma do mnie zaufanie. Poza tym w Krakowie jest już moja rodzina - żona i synek - więc nie jestem w nowym miejscu sam.
Moje pierwsze wrażenia po miesiącu pobytu w Polsce są bardzo pozytywne. Dobrze się tu czuję. W Olimpiji miałem różne problemy… Z czasem otoczenie tam działało na mnie coraz bardziej depresyjnie. Zostałem przecież zesłany do rezerw. Ale to już przeszłość, chcę teraz skoncentrować się na grze dla Wisły.

Wygląda na to, że w Olimpiji ogólnie nie panowała najlepsza atmosfera. Fani tego zespołu protestują przeciwko prezesowi klubu, ogłosili bojkot meczów. Oskarżali też władze klubu, że zmuszają piłkarzy m. in. do renegocjacji kontraktów. To prawda?

W Olimpiji rzeczywiście panował ostatnio chaos. Prezes klubu Izet Rastoder jest postacią bardzo specyficzną. Koncentrował się tylko na tym, by finanse mu się zgadzały. Nie tylko ja miałem z nim problemy. Ale to długa historia. Moje kłopoty w Olimpiji zaczęły się już w 2012 roku, kiedy zostałem odsunięty od składu. W podobnej sytuacji znalazłem się teraz, po podpisaniu umowy z Wisłą. Ale nie chcę wchodzić w szczegóły, tym bardziej że to już zamknięty rozdział.

Pochodzi Pan nie z Lublany, tylko z miejscowości Celje. Ciekawostką jest to, że przyszedł Pan na świat dokładnie w dniu, w którym Słowenia ogłosiła niepodległość.

To bardzo ważny dzień dla Słoweńców - dzień uzyskania niepodległości. W konsekwencji Słowenia przestała być jedną z republik federacyjnych Jugosławii. Obecnie jest to w mojej ojczyźnie dzień wolny od pracy, wszyscy świętują. Dzięki temu zawsze łatwiej mi było zorganizować imprezę urodzinową. Bo wszyscy mieli wtedy wolne i mogli do mnie wpaść...

To chyba fajna sprawa, jak cały kraj świętuje dzień Twoich urodzin.

Jasne, chyba jestem wyjątkowo ważnym człowiekiem w moim kraju (śmiech).

Przyznał Pan, że imię Boban nosi Pan m. in. na cześć chorwackiego piłkarza Zvonomira Bobana. Najbardziej znanym kopniakiem wykonanym przez owego gracza było kopnięcie policjanta w meczu Dinama Zagrzeb z Crveną Zvezdą Belgrad podczas zamieszek na stadionie Maksimir w 1990.

W tamtych latach polityczne napięcie w Jugosławii było obecne wszędzie, sięgało zenitu. Mnie wtedy nie było na świecie, ale doskonale wiem, co się wtedy działo w Zagrzebiu. Tym bardziej że jestem z Celje, a to miasto jest położone niedaleko od stolicy Chorwacji. Mój brat bardzo interesował się wówczas karierą Zvonimira Bobana. To był jego ulubiony piłkarz. Wtedy polityczne napięcie między Belgradem a Zagrzebiem przenosiło się też na poziom klubowy, na rywalizację między Crveną Zvezdą i Dinamem. Mój brat był na swój sposób zafascynowany tym, co się tam działo. Ale ja jestem za młody, żeby roztrząsać te historie.

Pański brat też chciał być piłkarzem?

Tak, ale doznał poważnej kontuzji kolana, gdy był jeszcze nastolatkiem. To zastopowało jego przygodę z piłką.

W Olimpiji dzielił Pan szatnię z obecnym zawodnikiem Cracovii Sretenem Sretenoviciem. Powspominaliście po derbach stare czasy?

Graliśmy razem przez półtora sezonu. W czasach gry w Słowenii Sreten był uważany za bardzo dobrego obrońcę.
Kumplowaliśmy się i cieszę się, że też trafił do Krakowa. Jednak do tej pory nie mieliśmy się okazji spotkać i dłużej pogadać, tylko tyle, co po meczu derbowym. Po pierwsze, teraz jesteśmy zawodnikami dwóch przeciwnych drużyn, rywalami. A po drugie, nie mieliśmy nawet czasu na żadne spotkania, bo cały czas przygotowywaliśmy się do kolejnych meczów.

Razem ze Sretenem występowaliście w barwach Olimpiji w kwalifikacjach Ligi Europy. Ale nie wszystkie mecze w europejskich pucharach chyba wspomina Pan dobrze. Mecz z 2010 roku z zespołem Siroki Brijeg zakończył się aferą. W prasie pojawiły się oskarżenia o ustawienie wyniku tego spotkania. Również wobec Pana…

Olimpija to duży klub, z bogatymi tradycjami, ale bardzo specyficzny. Jak się jest piłkarzem tego klubu, to człowiek nigdy nie może skoncentrować się tylko na futbolu. Nie ma tego komfortu. Natomiast w sezonie 2011/2012 w europejskich pucharach graliśmy fajny futbol. Mam i dobre wspomnienia z Olimpiji, dwa razy zostałem przecież wybrany najlepszym młodym piłkarzem słoweńskiej ekstraklasy.

Ale co dokładnie stało się przy okazji tamtego dwumeczu z Sirokim Brijegiem? Skąd te oskarżenia? W wywiadach zapewniał Pan, że może iść do sądu udowadniać swoją niewinność, przedstawić billingi rozmów itd.

To była tylko rozdmuchana historyjka wymyślona przez jakiegoś chorwackiego dziennikarza, drania. Generalnie same bzdury. Nie mam pojęcia skąd te oskarżenia. Ani razu nie zadzwonili do mnie nawet z policji, by cokolwiek wyjaśniać. To potwierdza, że to była tylko bzdurna historyjka. Po tygodniu już praktycznie wszystko ucichło, ten cały szum, wszyscy o tym zapomnieli. To były w ogóle pierwsze mecze w Lidze Europy w całej mojej karierze. Miałem dopiero 19 lat.

W drugim meczu z Sirokim Brijegiem obejrzał Pan czerwoną kartkę, za drugą żółtą. A także sprokurował Pan rzut karny.
Tak, ale cała ta historia wymyślona przez tego dziennikarza dotyczyła pierwszego meczu, w którym w ogóle wszedłem na boisko z ławki. Pomieszało im się wszystko.

Wróćmy do teraźniejszości, czyli Pana pierwszych meczów w Wiśle. Bardzo przeżył Pan tego samobójczego gola, który zadecydował o wyniku starcia z Legią?

Mecz w Warszawie był dla mnie dopiero trzecim w barwach Wisły. Nie było mi łatwo, w międzyczasie zmienił się przecież trener.
Poza tym, dopiero co skończyły się moje kłopoty z Olimpiją. To wszystko kosztowało mnie sporo nerwów. Ale sądzę, że przeciwko Legii długo grałem naprawdę dobry mecz. A przy tym samobójczym golu… nie miałem czasu nawet na żadną reakcję. Mimo wszystko remis był wtedy jednak niezłym wynikiem. Cieszę się, że potem wygraliśmy z Cracovią i mimo wszystko możemy uznać te dwa ostatnie spotkania za udane.

Atmosfera w zespole się oczyściła?

W drużynie panuje pozytywna atmosfera. Mogę liczyć na każdą pomoc, zarówno od kierownika drużyny Jarka Krzoski, jak i działaczy, a skończywszy na kolegach z zespołu. Potrzebuję teraz jedynie spokoju, by móc skoncentrować się na grze i grać jak najwięcej. Muszę tak naprawdę poczuć tę polską ligę, dobrze się w niej odnaleźć.

Jak duża jest różnica między polską a słoweńską ekstraklasą?

W Słowenii często tempo gry jest wolniejsze. Polska liga jest wymagająca fizycznie, poza tym często gra się tu dłuższe, bezpośrednie piłki do napastnika. Boczny obrońca musi sporo biegać spod jednego pola karnego pod drugie, bo akcja szybko przenosi się spod jednej bramki pod drugą. W Polsce drużyna jest w stanie przedostać się pod bramkę rywali trzema podaniami.

Ale za chwilę to przeciwnik trzema podaniami jest w stanie zrobić to samo i już trzeba zatrzymywać napastnika pod swoją bramką. To jest ta trudność. Tymczasem generalnie "jugosłowiański" futbol - czy to w Chorwacji, czy Słowenii - polega na tym, że wolno buduje się akcje, krótkimi podaniami. W Polsce trzeba więcej biegać.

Trener Moskal ustawiał Pana nie na skrzydle, ale na Pańskiej ulubionej prawej obronie. Tyle że teraz do składu wraca Maciej Sadlok i sytuacja się komplikuje. Ktoś będzie musiał "odpuścić" i zgodzić się na grę na innej pozycji, niż preferuje. Albo usiądzie na ławce.

Całą karierę grałem na pozycji prawego obrońcy. Chciałbym nadal występować w tej roli. Ale to zależy wyłącznie od mojego trenera. Ja mogę tylko zapewnić, że będę dawał z siebie wszystko na boisku.

Ewentualny powrót do roli prawoskrzydłowego byłby dla Pana problemem?

Zagrałem na tej pozycji w moich pierwszych meczach w Wiśle, a poza tym może kilka razy w ciągu całej mojej kariery zdarzyło mi się to w Olimpiji. Ale jeśli trener Moskal powie: wracaj na skrzydło, nie będzie to problemem. Po prostu zagram najlepiej, jak potrafię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski