"Mamut" to płyta magiczna. Gdyby zamienić wypełniające ją dźwięki na kolory, przypominałaby fraktale. I takie właśnie niesamowite muzyczne obrazy płynęły ze sceny w Eskulapie już od pierwszego numeru. A niedzielną setlistę otwierał "Wróć". Był jak przywołanie do muzyki, by się w niej zasałuchać. Zatracić.
Z kolei "Wojna" z jej wezwaniem: "Czas odwrócić się, uciekać, heh przez śnieg od tych, co tęsknią do wojen" wybrzmiała jak protest song. Dopełnieniem tego był przekaz ze "Śladów" - miłość ubrana w jedną z najpiękniejszych kompozycji braci Waglewskich. Wróciła w "Zemście" ze słowami "Za długo byliśmy sami, nie lubimy tłumów, bez siebie nie umiemy spać".
A potem był "Pył" z wykrzyczanym ze sceny refrenem, i "Bieg", i było coraz szybciej, coraz bardziej elektroniczniej, rytmiczniej, taneczniej. Muzyka rozwijała się niczym taśma, która coraz ciaśniej oplatała publiczność. Wzrastała temperatura dźwięków, temperatura sali i temperatura krwi. I czuło się już tylko jeden, coraz bardziej gorączkowo pulsujący rytm. Jak coraz mocniejsze uderzenia serca. Kulminacją było wykonanie "Karate", które eksplodowało dźwiękami. Koncertową perełką tej części koncertu był również "Dzień dobry".
I chociaż były jeszcze bisy, to trudno było pogodzić się z tym, że ten koncert już się skończył. W Dublinie był tylko remis. W Poznaniu z "Mamutem" bezapelacyjnie wygrali Fisz Emade Tworzywo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?