Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kombatanci wspominają trudną młodość i cieszą się każdym dniem

Piotr Drabik
Marianna Surma chętnie opowiada o swojej wojennej przeszłości oraz o wykonywanych z pasją rękodziełach
Marianna Surma chętnie opowiada o swojej wojennej przeszłości oraz o wykonywanych z pasją rękodziełach Piotr Drabik
Reportaż. Każdy z nich nosi ze sobą bagaż wojennych doświadczeń, ale nadal chcą czuć się potrzebni innym. Mowa o pensjonariuszach Domu Kombatanta w Miechowie, jedynej tego typ placówce w Małopolsce.

Pokój pani Marianny Surmy widać z daleka. Jego wejście otoczone jest kwiatami, które, jak tylko potrafi, pieczołowicie pielęgnuje. - To moje główne hobby, ale poza tym bardzo lubię szydełkować ubranka dla lalek, ozdoby świąteczne czy serwetki - opowiada z uśmiechem 94-latka. Pani Marianna mieszka w ośrodku od 2003 roku. - Gdy się tutaj wprowadziłam, było 46 kombatantów, a teraz po dwunastu latach z tej grupy zostało nas tylko pięcioro - podkreśla.

Jedna ze ścian jej pokoju, po brzegi wypełniona jest wyróżnieniami w powiatowych konkursach na rękodzieła, w których od lat zdeklasuje konkurencję. - Martwię się, że niedługo zabraknie miejsca na kolejne dyplomy - śmieje się pani Surma.

Społecznik z odwagą

Pani Marianna pochodzi z chłopskiej rodziny z okolic Gołczy. - Miałam czwórkę rodzeństwa. Jako dziecko nie poszłam do szkoły, ponieważ moich rodziców nie było stać na edukację - opowiada. Po wybuchu II wojny światowej zapisała się do konspiracyjnych Batalionów Chłopskich, w których była łączniczką.

- Dostarczałam konspiracyjną pocztę, co było możliwe dzięki pracy w sklepie. Mój mąż walczył w partyzantce w okolicznych lasach. Zawsze wyglądałam przez okno, kiedy wróci z kolejnej akcji - tłumaczy pani Surma. Nie wszyscy sąsiedzi byli zaangażowani w ruch oporu wobec III Rzeszy, dlatego trzeba było bardzo uważać.

- Najgorsze były niemieckie łapanki. Na szczęście córka młynarza znała język niemiecki i wiedzieliśmy wcześniej, kiedy okupanci będą je organizować - wspomina. Na pytanie, dlaczego zaangażowała się w ruch oporu odpowiada, że zawsze była społecznikiem.

Jedyny taki ośrodek

Miechowski Dom Kombatanta jest częścią Domu Pomocy Społecznej, administrowanego przez Caritas Diecezji Kieleckiej. Kierowani są do niego kombatanci z całego województwa, ponieważ jest to jedyny tego typu ośrodek w Małopolsce.

- Najszybciej aklimatyzują się u nas osoby samotne, które bardzo cieszą się na pobyt w naszym ośrodku. Natomiast kombatanci, którzy trafili do nas z rodzinnych domów, tęsknią za bliskimi - tłumaczy Małgorzata Kobińska, kierowniczka Domu Pomocy Społecznej w Miechowie.

Jednocześnie dodaje, że pracownicy ośrodka starają się stworzyć dla każdego pensjonariusza domową atmosferę. - Nasz personel składa się z 27 osób, a wśród nich są pielęgniarki, kucharki, terapeuci oraz kapelan. Raz w tygodniu pojawia się również lekarz, który jest gotowy pomóc w dowolnej kryzysowej sytuacji - wyjaśnia kierowniczka DPS-u.

Według obowiązujących przepisów pobyt w takim ośrodku w 70 procentach pokrywany jest z emerytury pensjonariusza. Pozostałą część, płaci rodzina lub gmina. - Jednak władze samorządowe jak tylko mogą, starają się unikać dotacji na rzecz osób starszych, przebywających w ośrodkach pomocy społecznej - nie kryje Małgorzata Kobińska. Jej zdaniem, gdyby gminy chętniej kierowały osoby starsze do opieki pozadomowej, podobnych ośrodków jak ten w Miechowie byłoby więcej.

Większość pensjonariuszy spędza czas w pokojach dwuosobowych, by na stałe mieć kontakt z inną osobą. - Mieszkam razem z Kazią. Nie kłócimy się, a ja bardzo chcę jej pomagać. Kazia ma problemy z chodzeniem, dlatego, jak tylko mogę, wiozę ją wózkiem - podkreśla Krystyna Waligóra, która z powodu choroby musi teraz leżeć w łóżku.

Gdy wybuchła wojna, miała zaledwie 11 lat. - Bardzo źle wspominam swoje młode lata, ponieważ przypadły na lata okupacji. Strasznie baliśmy się Niemców - mówi kombatantka. Wśród obrazów wojennych najbardziej w pamięci utkwił jej atak partyzantów na niemiecki transport cukru przez Kalinę Wielką, gdzie się wychowała.

- Z obawy przed niemiecka zemstą musieliśmy uciekać do sąsiedniej wsi, Brzuchanii. Zabraliśmy co się dało, a następnego dnia niemieckie samoloty w odwecie zbombardowały okoliczne domostwa. Wszystko zostało spalone - wspomina.

Pani Krystyna podkreśla, że w czasach okupacji żyła w niepewności i strachu o jutro. Mimo to udało się jej ukończyć szóstą klasę, ale zupełnie nie przypominało to edukacji sprzed wojny.

- Nie odróżniałam historii od geografii. Na każdej lekcji, Niemcy czytali nam okupacyjne gazety, by zabić w nas wszelką ciekawość i kreatywność. Tak chcieli wykształcić pokolenie głupich Polaków - wyjaśnia pani Krystyna.

Z sercem do każdego
Dagmara Kobińska-Halczuk jest pielęgniarką i od sześciu lat pracuje w miechowskim DPS-ie. - Nasza praca to głównie codzienna opieka nad starszymi ludźmi, jak przebieranie, kąpanie czy karmienie - tłumaczy. Jej typowy dzień pracy zaczyna się bardzo wcześnie, bo już o 5.30 rano. - Wtedy zazwyczaj budzą się pensjonariusze i potrzebują pierwszej toalety. Większość z nich bardzo wcześnie zaczyna dzień oraz szybko kładzie się spać po popołudniowej kolacji - podkreśla pielęgniarka.

Następnie poranna zmiana, przyjmuje raport o pensjonariuszach z nocnego dyżuru. Podawane jest śniadanie, po którym odbywa się terapia zajęciowa. Nikogo nie trzeba do niej specjalnie zachęcać. Poza wykonywaniem rękodzieł i ozdób świątecznych, pensjonariusze chętnie uczestniczą też w biblioterapii, czyli wspólnym czytaniu książek.

- Nasi dziadziusiowie, jak ich pieszczotliwie nazywamy, przychodzą do nas z najróżniejszymi problemami, które staramy się rozwiązać - mówi Małgorzata Lewińska-Szastak. W Domu Kombatanta pracuje od dziesięciu lat i prowadzi terapię zajęciową, co jest jej prawdziwym powołaniem.

- Starsze osoby wymagają ciepła, serdeczności, zainteresowania, a czasem nawet samej obecności. Pracujemy z ludźmi a nie maszynami, dlatego bardzo ważne jest także okazywanie emocji - tłumaczy terapeutka. W chwili, gdy rozmawiamy, trwa właśnie poranna msza święta, która na ekranie telewizora transmitowana jest z kaplicy sąsiedniego hospicjum. Jak dodaje Małgorzata Lewińska-Szastak, dla pensjonariuszy wiara jest bardzo ważna.

- Nie zapomnę pana Józefa, który nawet po dziewięćdziesiątce wykonywał piękne różańce. Obdarowywaliśmy nimi naszych gości i darczyńców - opowiada terapeutka. Po jego śmierci personel ośrodka znalazł jeszcze jeden, niepełny różaniec. - Nikt z nas jednak nie ma takich zdolności, aby go dokończyć - nie kryje Małgorzata Lewińska-Szastak.

Pracownikom ośrodka, w codziennej pracy pomagają wolontariusze z Zespołu Szkół nr 1 w Miechowie. Spędzają z pensjonariuszami wolny czas oraz przygotowują dla nich świąteczne uroczystości, np. mikołajki. - Nikt z nas nie zapomni pana Jasia, który gdy otrzymał od Świętego Mikołaja prezent - rozpłakał się. Swoje wzruszenie wyjaśnił tym, że nigdy wcześniej nie miał mikołajek oraz prezentów na święta Bożego Narodzenia - tłumaczy Małgorzata Lewińska-Szastak.

Jesień życia z uśmiechem

- W moim domu bardzo się nudziłem, dlatego pojawiłem się tutaj - nie kryje Edmund Haberko, pochodzący z okolic Wolbromia. Kombatant zawsze wyczekuje przyjazdu wnuków, którzy często go odwiedzają. - Niedawno mojemu jedynemu synowi zmarła żona. Teraz czekam, aż przyjedzie i zabierze mnie do siebie, ponieważ nie chce sam mieszkać w swoim domu - wyjaśnia pan Edmund.

Gdy rozpoczęła się wojna, miał 16 lat. - Cóż mam wspominać? To były bardzo ciężkie i niepewne czasy. Człowiek nie wiedział, czy uda mi się wrócić do domu - podkreśla. Dodaje, że Niemcy ciągle organizowali łapanki, a zatrzymanych wywozili do przymusowej pracy w głąb III Rzeszy. Niepewność o jutro trwała aż do ostatnich dni wojny.

- Jak przyszła Armia Czerwona, to Niemcy zaciekle bronili się siedem kilometrów od Wolbromia. Strasznie baliśmy się ich powrotu, ponieważ ciągle pamiętaliśmy terror okupacji - wspomina pan Edmund. Po zakończeniu wojny został przy ojcu, który prowadził warsztat szewski.

Teraz kombatant chętnie bierze udział w uroczystościach patriotycznych, czy nawet zabawach tanecznych. - To wszystko umila mi życie i sprawia nieopisaną przyjemność. Staram się cieszyć każdą chwilą - mówi z uśmiechem pan Edmund.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski