Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Putin, Putin, teraz Polska

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Podczas obchodów rocznicy przyłączenia Krymu do Rosji radosny tłum, dumny ze swoich przywódców i bojowników, skandował: teraz Polska i Finlandia. Charakterystyczne, że nie wołano: teraz Litwa albo Gruzja. Zebrani wielbiciele Putina uważali, że dawne sowieckie republiki należą się Rosji, więc nie warto się o nie upominać. I tak wrócą do matuszki w najbliższym czasie.

Czy powinniśmy przejmować się krzykiem moskiewskiego tłumu? Do naszych granic ruskim czołgom jeszcze daleko, a przypuszczam, że większość z nich i tak zepsułaby się po drodze. Można też wątpić, czy generałowie Putina zdecydują się na wojnę z NATO dobrze wiedząc, że zostanie przegrana. Problem polega na tym, że my nie mamy pewności, czy NATO jeszcze istnieje, a w każdym razie czy europejscy członkowie Paktu (może z wyjątkiem Turcji) gotowi są wywiązać się ze swoich sojuszniczych zobowiązań.

W tej sytuacji musimy myśleć o własnym bezpieczeństwie, tym bardziej że i tak nie mamy czym ruszyć na pomoc np. Łotwie czy Mołdawii. A Putin musi się spieszyć, żeby z planem odbudowy imperium zdążyć przed wyborami w Stanach Zjednoczonych. Na razie w Białym Domu rządzi Obama i nie wiadomo, czy w razie czego będzie interweniować w obronie Europy Wschodniej, czy może tylko przystąpi do „wielostronnych konsultacji”.

A Polska? Niedobitki naszej armii, roztrwonionej przez polityków Platformy, wciąż strzegą naszych zachodnich granic, dokładnie tak, jak to było za czasów Układu Warszawskiego. Wtedy na wypadek wojny wojsko PRL-u miało ochraniać brzegi Bałtyku, a szturmowe jednostki planowano rzucić na podbój Danii.

Można mieć wątpliwości, czy sowieccy generałowie w polskich mundurach, specjaliści od poligonowej wódki i bigosu, wiedzieli, gdzie jest Dania, którą mają zdobywać, ale wojsko III Rzeczypospolitej pozostało dokładnie tam, gdzie jego poprzednikom Moskwa wyznaczyła miejsca postoju. W razie wojny obrona linii Wisły wydaje się problematyczna, nikomu nie śni się nawet obrona Mazowsza czy Małopolski, a to, co jeszcze zostało z wojska i stacjonuje w okolicach Szczecina, na wypadek europejskiego konfliktu ma służyć do obrony Berlina, a nie spisanej na straty Warszawy.

W wojnę nikt nie wierzy, dopóki nie wybuchnie. My też nie i pewnie mamy rację. Ale poczucia bezpieczeństwa nie zapewni nam amerykański konwój kilkudziesięciu pojazdów, który przemieszcza się przez Polskę. Rząd żałuje pieniędzy na wojsko i zwleka z zakupami nowoczesnej broni. Jeśli jesteśmy jeszcze zdolni, aby uwierzyć we własne siły, musimy pozbyć się specjalistów od wykorzystania każdej okazji do kręcenia własnych interesów, a potem odbudować polską armię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski