Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat piękny do szaleństwa

Paweł Głowacki
Dostawka. Jutro będzie trochę tak, jakby karmiący gołębie Bohumil Hrabal – w okolicach południa 3 lutego 1997 roku nie runął z parapetu piątego piętra Szpitala Uniwersyteckiego na Bulovce w Pradze.

Zabawne nieprawdopodobieństwo: gdyby go tamtej zimy położono, żeby mu nogi naprawić, w sali na parterze – tylko by cicho pacnął o ziemię, lecąc z co najwyżej półtora metra. Tylko trochę by się potłukł, i sanitariusze by go zebrali, do łóżka na powrót zanieśli, a lekarze by go naprawili i naprawionego wypisali, i poszedłby sobie do siebie.

Czyli dokąd? Do gospody. Zabawna niemożliwość: żyłby sobie, pisałby, lata by mijały, aż nadszedłby nasz rok 2015, i jutro, 28 marca, w dniu swoich 101. urodzin, w gospodzie „Pod Złotym Tygrysem” zasiadłby, siwiuteńki, z gronem jak on siwiuteńkich, jak on cudem żyjących druhów, i nie pamiętając – co w ich sytuacji byłoby zrozumiałe – swoich słów z przeszłości, powtórzyliby zamierzchłą rozmowę fundamentalną. Egon Bondy: „Panowie, piękno to postrzeganie świata przez pryzmat pióra poety – a zatem subiektywnie”. Ktoś: „A obiektywnie to by było jak?”

Bondy, wrzeszcząc na całą gospodę: „Kur…, panowie, piękno w żadnym razie nie może być obiektywne!” Zaś kilka dni po tym podniebnym ochlaju – Hrabal, zapomniawszy, że kiedyś już to wystukał, zasiadłby do maszyny i wystukałby „Czułego barbarzyńcę”, cudowną elegię na samobójcze odejście swego przyjaciela Vladimíra Boudníka, który w byle czym dostrzegał fantastyczność, której nie widział nikt, bo każdy dostrzegał co innego, swojego, albo nic, czyli tylko byle co. Jednak tamtej zimy położono Hrabala w sali na piątym piętrze.

Ale to nie szkodzi. Jutro, w dniu 101. urodzin twórcy „Zbyt głośnej samotności”, uroczyste otwarcie na krakowskim Kazimierzu „Czułego barbarzyńcy”, księgarni, co jej patronuje cień twórcy „Zbyt głośnej samotności”. Na Kazimierzu, bo gdzieżby, jak nie na ziemi tysiąca piwnych knajp?! Czuję, że poleje się pilzner. Będzie można – jak to Hrabal i Boudník mieli w zwyczaju, zmierzch w zmierzch wizytując gospody Pragi – wcierać pianę w swoją twarz, w skronie, włosy i kark. A po chwili – znów, i jeszcze, i dalej. Będzie można smakować książki Hrabala, których na półkach legion cały. I może trafi ktoś na tę przez Hrabala uwiecznioną cudowną Boudníka lekcję nieusuwalnej niepewności, subiektywności nie do zdławienia.

Oto jakaś plama na murze. Na pytanie Boudníka: „Co to jest?”, Hrabal odrzekł: „Pejzaż księżycowy z jeziorem i łąką, gdzie się pasie byk”. Pięknie! Tak, pięknie, lecz nie ostatecznie. Zatrzymywali przechodniów, to samo pytanie im stawiali, wskazując palcem liszaj na tynku. I słuchali: „To jest mapa Europy!”, „To sowy!”, „Pawiany!”. Słuchali robionych słowami obrazów z dzieciństwa, słuchali podobizn zdarzeń bolesnych lub radosnych, słuchali szkiców pamięci, słuchali samotnych odkryć. Tak, właśnie takich – odkryć na widok plamy na murze czynionych w nieuchronnej samotności.

Odkryć, z których żadne nie jest ani lepsze, ani gorsze od drugiego, i to samo z ich mądrością lub głupotą, pięknem lub brzydotą, głębią lub płycizną. Odkryć, z których żadne nie rościło sobie nieprzyjemnie napuszonej pretensji do bycia jedynie słuszną, świętą, najświętszą racją, do wierzenia daną światu na wieki wieków. Aż pojawił się milicjant i grupę samotnych odkrywców rozgonił frazą bezdyskusyjną: „Proszę nie zakłócać miejskiej komunikacji!”.

Słowem, jutro w „Czułym barbarzyńcy” będzie trochę tak, jakby Hrabal kolejny raz recytował zdanie, które po śmierci swego ukochanego stryjka Pepina kazał wydrukować na jego klepsydrze. „Ten świat jest do szaleństwa piękny, nie żeby był, ale ja go tak widzę”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski