Jak wynika z raportu Hays, największej na świecie firmy rekrutacyjnej, średnie zarobki specjalistów i menedżerów w kilkunastu branżach w Polsce - od bankowości i finansów po przemysł i energetykę - przekroczyły 10 tys. zł brutto. Rosną również płace inżynierów (od 7 tys. zł) oraz doświadczonych robotników. Powód jest prosty: coraz trudniej ich znaleźć.
- Od kilku lat odczuwamy brak wykwalifikowanych pracowników - przyznaje Anna Madej, wicedyrektor działu personalnego Comarchu. Dodaje, że niemal codziennie firma boryka się z próbami podkupywania specjalistów przez konkurencję.
Próbuje temu zaradzić nie tylko, dając podwyżki i bonusy, ale i "oferując udział w ciekawych projektach realizowanych na całym świecie". Fachowcy, zwłaszcza informatycy, działają dziś na globalnym rynku pracy i mogą przebierać w ofertach międzynarodowych korporacji.
Również inżynierowie i wykwalifikowani robotnicy częściej porównują warunki pracy i płacy w Polsce i na Zachodzie. I chętnie emigrują.
- W efekcie trudno nie tylko o dobrych specjalistów. Znalezienie na rynku kompetentnego magazyniera też graniczy z cudem - mówi Andrzej Zdebski, szef Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie.
Coraz większy problem ze skompletowaniem pożądanych kadr mają też małe i średnie firmy. Marek Malec, prezes Galicyjskiej Izby Gospodarczej w Świątnikach mówi, że z braku fachowców "przedsiębiorcy często zatrudniają ludzi z łapanki i sami ich szkolą".
Według najświeższego "Barometru zawodów", pokazującego zapotrzebowanie na profesje w Małopolsce, najpilniej poszukiwani są dziś kierowcy ciężarówek, samodzielni księgowi, pracownicy ds. finansowo-księgowych ze znajomością języków obcych i szefowie kuchni.
Widać przy tym duże różnice regionalne, np. w Gorlicach brakuje ludzi tylko w trzech profesjach (kierowcy ciągnika, kierownicy budowy, księgowi), w Tarnowie i powiecie tatrzańskim - w sześciu (m.in. lekarze, brukarze i kucharze), ale już na ziemi oświęcimskiej - w dwunastu, a w Krakowie - w blisko trzydziestu!
- Braki będą narastać - ostrzega prof. Józef Pociecha, demograf z krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego.
Powodów jest kilka. Pierwszy to szybszy od średniej unijnej rozwój gospodarczyPolski.
- Mimo niestabilnej sytuacji międzynarodowej i rosyjskiego embarga, przedsiębiorcy dużo inwestują i chcą zatrudniać - podkreśla Andrzej Zdebski.
Potwierdzają to wyniki badania Manpower Perspektyw Zatrudnienia. - Pod względem planów polscy pracodawcy należą do największych optymistów w Europie. Zapotrzebowanie na pracowników rośnie i dotyczy zarówno wykwalifikowanych fizycznych, jak i osób na stanowiskach specjalistycznych - komentuje Iwona Janas z Manpower.
Według świeżych badań Pekao SA, do największych optymistów wśród polskich przedsiębiorców należą Małopolanie, zwłaszcza krakowianie. Rekordowo dobrze oceniają miniony rok i perspektywy rozwoju, wielu z nich zamierza powiększyć załogi i podnieść płace. Optymizm wzmacniają nowe, rekordowe środki unijne, które niebawem trafią do firm.
- Przedsiębiorcy, którym biznes idzie dobrze, chcą się dzielić z pracownikami sukcesem - zapewnia Marek Malec.
- Bo nie mają wyjścia - komentuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. - Podwyżki płac są wymuszane sytuacją na rynku. Brakiem kadr.
- Wynika on w znacznej mierze z ciągłego niedostosowania naszego systemu edukacji do potrzeb pracodawców. Generalnie za dużo ludzi idzie na studia, a za mało do szkół zawodowych - wyjaśnia Andrzej Zdebski.
Adam Lach, wiceprzewodniczący małopolskiej "Solidarności" odpowiada, że sama zmiana systemu edukacji nie pomoże, bo nawet jeśli będziemy kształcić trzy razy tyle specjalistów i fachowców, to oni… wyjadą z kraju.
- Pracodawcy muszą więcej płacić. W ostatnich latach wzrost płac w żaden sposób nie nadążał za wzrostem wydajności - mówi Lach, przypominając, że Polska pobiła rekord: w chwili wejścia do UE płace stanowiły 46 proc. naszego PKB, a dzisiaj tylko 30 proc. Unijna średnia sięga 58 proc.
Prof. Józef Pociecha podkreśla, że deficyt rąk do pracy będzie się pogłębiał nie tylko z powodu kolejnych fal emigracji, ale głównie za sprawą istotnych zmian demograficznych.
Profesor zgadza się ze Stanisławem Kluzą z SGH, że ogromny wpływ na stan polskiej gospodarki w ostatniej dekadzie miało wchodzenie na rynek pokoleń wyżu demograficznego i jednoczesne przechodzenie na emeryturę pokoleń mało licznych.
Dzięki temu w warunkach światowego kryzysu polscy pracodawcy dysponowali ogromną liczbą pracowników, którym - zgodnie z prawem popytu i podaży - mogli płacić słabo i byle jak (stąd wysyp "śmieciówek"); zarazem rząd mógł się chwalić "zieloną wyspą".
- Z ostatniej prognozy GUS, opartej na twardych danych, wynika, że za dziesięć lat będzie dokładnie odwrotnie: na rynek pracy zaczyna właśnie wchodzić niż, a pokolenia wyżu będą przechodzić na emerytury - mówi prof. Pociecha. Dodaje, że dotąd ratowało nas to, że jesteśmy wciąż - jak na Europę - młodym społeczeństwem.
- Ale to się szybko zmienia, bo rekordowo szybko się starzejemy. Dzietność Polek należy do najniższych w świecie. W dodatku emigrują głównie ludzie młodzi - zauważa profesor.
Z tego powodu w ciągu dekady zniknie nam ok. 2 mln osób w wieku produkcyjnym. W Małopolsce odsetek ludzi w wieku poprodukcyjnym wzrośnie do 2035 roku z kilkunastu do ponad 25 proc.
Nasi rozmówcy są zgodni, że drastyczne braki na rynku pracy będziemy w stanie uzupełnić jedynie przyjmując setki tysięcy imigrantów, np. Ukraińców. Wpłynie to hamująco na wzrost płac, ale głównie w prostych i niewdzięcznych zawodach. W większości pozostałych fachów pensje będą rosły.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?