Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedenastka premierów PRL

Włodzimierz Knap
Edward Osóbka-Morawski podpisuje w Moskwie (21 kwietnia 1945 r.) układ o przyjaźnie polsko-sowieckiej.
Edward Osóbka-Morawski podpisuje w Moskwie (21 kwietnia 1945 r.) układ o przyjaźnie polsko-sowieckiej. FOT. MUZEUM HISTORII POLSKI
22 lipca 1944 – 31 grudnia 1989. Było ich jedenastu. Jedni byli potężni, inni słabi, bezbarwni, dziś zapomniani. Premierzy PRL-owscy mieli wielkie możliwości, bo byli częścią partyjnej machiny.

Część Polaków młodego pokolenia może pomyśleć, że w okresie tzw. Polski ludowej nie było rządów, premierów, a tylko sama nieboszczka partia i jej sekretarze.

Premierzy byli, i to aż jedenastu. Faktem jest jednak, że to I sekretarz partii był zdecydowanie ważniejszy, choć dwukrotnie zdarzyło się, że oba stanowiska pełniła ta sama osoba. Potem w hierarchii władzy było Biuro Polityczne, a dalej Komitet Centralny.

A rząd i premierzy? Ich rola wcale nie była marginalna. Ktoś, kto stał na czele rządu w okresie PRL, miał silną pozycję i sporo mógł, choć nie brakowało słabych szefów rządu.

Jednak ich duży potencjał wynikał z faktu, że kierownicza rola partii realizowana była poprzez rząd, a nie przez Sejm. To do jego gabinetu z pominięciem parlamentu kierowane były najważniejsze sprawy dotyczące państwa.

Krótko mówiąc, rząd i jego szef byli częścią partyjnej machiny.

Najdłużej urzędującym premierem był Józef Cyrankiewicz. Na czele gabinetu stał w sumie przez 8238 dni, czyli 22,5 roku, połowę czasów komunistycznych.

Piotrowi Jaroszewiczowi kierowanie Radą Ministrów zajęło 3344 dni, czyli niemal całą dekadę lat 70. Wojciech Jaruzelski premierem był 1729 dni, czyli niemal pięć lat. Niewiele ponad 1000 dni premierowanie zajęło Zdzisławowi Messnerowi, a 928 dni Edwardowi Osóbce-Morawskiemu.

Na drugim biegunie stoi gen. Czesław Kiszczak. Premierem był przez 22 dni i nie udało mu się utworzyć rządu. O Józefie Pińkowskim czy Edwardzie Babiuchu zaś prawie nikt już nie pamięta.
***
Było ich jedenastu. Tyle osób stało na czele rządów w okresie tzw. Polski ludowej, czyli od 22 lipca 1944 r. do 31 grudnia 1989 r. O części z nich mało kto dziś pamięta, zwłaszcza o Józefie Pińkowskim i Edwardzie Babiuchu. Do nich dodać można Zbigniewa Messnera oraz Edwarda Osóbkę-Morawskiego.

Niektórzy zapadli w pamięć, lecz nie jako ludzie stojący na czele gabinetu. To przypadek Bolesława Bieruta, Czesława Kiszczaka, chyba również Wojciecha Jaruzelskiego, a nawet Mieczysława Rakowskiego. Status PRL-owskiego premiera przylgnął w zasadzie tylko do dwóch osób: Piotra Jaroszewicza, a przede wszystkim do Józefa Cyrankiewicza. Może nie wszyscy wiedzą, ale Tadeusz Mazowiecki premierem PRL był przez 129 dni: od 24 sierpnia do 31 grudnia 1989 r.

Osóbka-Morawski

Pierwszym premierem w Polsce rządzonej przez komunistów był Edward Osóbka-Morawski (1909–1997). „Obydwa człony mego nazwiska są tylko pseudonimami” – tak przedstawia się były premier w swoich wspomnieniach „Trudna droga, od Piłsudskiego do Stalina”. Osóbkę zawdzięcza pradziadkowi, powstańcowi listopadowemu, który przybrał je, gdy ukrywał się przed caratem. Drugi człon dodano Osóbce w 1944 r. w Moskwie, kiedy został przewodniczącym PKWN. Jako delegat Krajowej Rady Narodowej przez front przeszedł z fałszywą kenkartą na nazwisko Tadeusz Wasilewski. Jego zastępcą w PKWN miała zostać Wanda Wasilewska. Aby nie było tam dwojga Wasilewskich, Osóbce dodano Morawski.

Ojciec przyszłego premiera i jego bracia należeli do bojowców PPS. Z tą partią związał się też Edward Osóbka. Działał w ruchu spółdzielczym. Założył m.in. spółdzielnię spożywców „Wyzwolenie”, w której pracę znalazł Bolesław Bierut po wyjściu z więzienia. W czasie wojny działał w odłamie ruchu socjalistycznego, który współpracował z komunistami. Przystąpił do Krajowej Rady Narodowej, pojechał do Moskwy, gdzie powołano PKWN, a on stanął na jego czele.

W Moskwie pertraktował też w sprawie granic. We wspomnieniach chełpi się tym, że to dzięki niemu Sowieci zostawili Polsce prawie połowę Puszczy Białowieskiej. Nie chwali się natomiast, że PKWN gorliwie wspierał terror, jaki Polsce i Polakom zafundowali Sowieci.

Wylatując z Moskwy do Chełma, jak relacjonuje Marian Spychalski, „w teczce miał umowę podpisaną ze Związkiem Radzieckim, a mapę z naniesionymi granicami Polski przez Stalina trzymał pod pachą”. Potem jeszcze kilka razy latał do Moskwy, głównie z Bierutem. Tam rozmawiał o przyszłości Polski, także z aliantami. Gen. Charles de Gaulle w „Pamiętnikach” nie wystawia prosowieckim członkom PKWN, w tym Osóbce, dobrego świadectwa.

31 grudnia 1944 r. PKWN Stalin przekształcił w Rząd Tymczasowy. Zgodził się też, by i na jego czele stanął Osóbka-Morawski. Na początku 1945 r. wyjednał on u generalissimusa zgodę na to, by stolica pozostała w Warszawie, bo za jej przeniesieniem do Łodzi był np. Bierut. W zamian Osóbka zrewanżował się przemianowaniem warszawskich Alei Ujazdowskich na aleję Józefa Stalina.

W lutym 1947 r. prezydent Bierut wymógł na PPS, by doszło do zmiany premiera. Osóbkę zastąpić miał Józef Cyrankiewicz. Polacy nie wiedzieli wtedy, dlaczego nastąpiła zmiana na fotelu szefa rządu.

Osóbka-Morawski w latach 80. powiedział, że o zastąpieniu go przez Cyrankiewicza zadecydował osobiście Stalin. „Potrzebny był Stalinowi taki premier w Polsce, który się zgodzi na zmianę dotychczasowego kursu. On dokładnie mnie sprawdził i wiedział, że nigdy dobrowolnie nie zgodzę się na zmianę polskiej drogi do socjalizmu na radziecką” – czytamy w książce „Na scenie i za kulisami”, która jest wywiadem rzeką z Osóbką.

Po odsunięciu na boczny tor Osóbka do 1949 r. był ministrem administracji, potem szefem Centralnego Zarządu Uzdrowisk do 1968 r. Jako 59-latek został emerytem. Prof. Czesław Bobrowski, ekonomista, socjalista, prezes Centralnego Urzędu Planowania, we „Wspomnieniach ze stulecia” napisał o Osóbce: „Nie dorastał do podejmowanych zadań”.

Były premier umarł w 1997 r. Na jego grobowcu na Powązkach widnieje napis: „Socjalista, Spółdzielca, Premier”. Ironią losu jest, że szkoła w rodzinnym Bliżynie (Świętokrzyskie), która nosiła imię Osóbki, dziś za patrona ma gen. Stanisława Maczka, którego ekipa Osóbki w 1946 r. pozbawiła polskiego obywatelstwa.

„Yul Brynner”

Józef Cyrankiewicz był również socjalistą, ale np. w czasie tzw. kongresu zjednoczeniowego, na którym powstała PZPR, oskarżał Edwarda Osóbkę-Morawskiego. Zarzucił mu „zdradzieckie próby izolowania PPR”.

Jan Karski, legendarny kurier rządu polskiego na emigracji, a po wojnie wykładowca akademicki w USA, krótko przed śmiercią tak mówił o Cyrankiewiczu:
– Znałem go przed Oświęcimiem (Cyrankiewicz był więźniem obozu w Auschwitz od września 1942 r. do stycznia 1945 – red.). Wtedy – nie mam najmniejszej wątpliwości – był najmądrzejszym Polakiem, jakiego spotkałem”. Nawet jeśli taka ocena wynika z faktu, że Cyrankiewicz wraz z krakowską PPS uratował życie Karskiemu, to jednak słów tego bohatera i mądrego człowieka lekceważyć po prostu nie wypada.

Cyrankiewicz przeżył obozy koncentracyjne (przebywał też w Mauthausen) i to, jak twierdzą znający go ludzie, zmieniło jego stosunek do życia. Nie chciał być na dnie, a wręcz przeciwnie: pragnął płynąć na fali, nawet kosztem haniebnych zachowań. Te zdarzały mu się raz po raz, ale zwykle uchodziły mu na sucho. Zapewne dlatego, że na tle pułku partyjnych kacyków, na czele z Gomułką, wypadał korzystniej, jako człowiek z krwi i kości. Zawsze doskonale ubrany, podobał się kobietom, mawiał, że wygląda jak Yul Brynner (kiedyś słynny amerykański aktor) dla niezamożnych.

Cyrankiewiczowi wybaczono nawet słynną wypowiedź z Czerwca’56 o „odrąbywaniu ręki podniesionej na partię”. Stefan Kisielewski wspominał: „W Poznaniu mi opowiadali, że Cyrankiewicz pojechał kiedyś do tego samego Cegielskiego, gdzie właśnie o tej ręce mówił. I tam się szykowali na niego. A on od tego zaczął: „Ja tu na pewno zostawiłem złe wspomnienie. Powiedziałem o tym obcinaniu ręki. No, ale wiecie przecież, jakie to były czasy. Wiecie, gdzie żyjemy”.

I tu pokazał ręką na wschód. I wtedy ogromne oklaski: morowy chłop, swój człowiek”. Kisielewski miał Cyrankiewicza za skrajnego cynika, lecz takiego, który starał się przy tym tak postępować, by Polacy go lubili, a przynajmniej w „razie czego nie powiesili”. Dodam, że kiedy pewien zachodni dyplomata przebywający w Polsce zrobił w jego obecności uwagę, że polscy robotnicy źle pracują, Cyrankiewicz użył ciętej riposty: „A czy znany jest panu przypadek na świecie, by klasa panująca przepracowywała się?”.

Włodzimierz Sokorski, generał, polityk, szef Radiokomitetu, o Cyrankiewiczu napisał tak: „Ratował się wódką, przygodami damsko-męskimi i samochodowym hobby. Uciekał przed gorylami do swoich „pokrzywek”, gdyż zawsze je wolał od dam z towarzystwa”. O życiu osobistym Cyrankiewicza plotkowała cała Polska. Informacje o jego wyczynach dotarły na Kreml i stały się tematem posiedzenia sowieckiego politbiura.

Premierem, jak wspomnieliśmy, został z woli Stalina w 1947 r. Już wtedy głośno było o jego wystawnym życiu, a szczególnie o upodobaniu do pięknych kobiet. Pierwsze małżeństwo z Joanną Munkówną (siostrą reżysera Andrzeja Munka) rozpadło się zaraz po wojnie. Wkrótce postanowił się ponownie ożenić. Wybranką została Nina Andrycz, aktorka Teatru Polskiego. Dla niej zawsze aktorstwo pozostało na pierwszym miejscu. Mąż był dodatkiem.

O tym, że małżeństwo premiera z aktorką do udanych nie należało, a przynajmniej wierni sobie nie byli, opowiadał m.in. ppłk UB Józef Światło na falach Radia Wolna Europa. Cyrankiewicz miał romansów bez liku, Andrycz – podobno – gustowała w elicie sowieckiej w Polsce, na czele z marszałkiem Rokossowskim i ambasadorem Lebiediewem. Po rozpadzie małżeństwa Cyrankiewicz związał się z Krystyną Tempską, lekarzem reumatologiem. Nowa jego wybranka miała trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa, ale potrafiła stworzyć rodzinny klimat. Dla niej mąż był najważniejszy.

Prof. Antoni Dudek przekonuje, że gdyby nie to, iż Cyrankiewicz reprezentował nurt PPS-owski w PZPR, a przez to symbolizował jedność partii, Gomułka pozbyłby się go już na początku urzędowania.

Wiadomo, że także Nikita Chruszczow nie cierpiał go. – I być może ten czynnik także ratował posadę Cyrankiewiczowi. Gomułka spośród I sekretarzy PZPR był najtwardszy wobec „towarzyszy radzieckich” i widząc niechęć Chruszczowa do Cyrankiewicza, nie chciał ustąpić, pozbywając się go – mówi prof. Dudek. – Przypomnę, że sowiecki przywódca atakował go w niewybredny sposób, nazywając np. pogardliwie „łysy”, choć sam włosów nie miał. Mentalnościowo Gomułka i Cyrankiewicz stali na dwóch biegunach, ale ten drugi nigdy nie sprzeciwiał się I sekretarzowi. Co Gomułka kazał, Cyrankiewicz wykonywał.

Piotr w cieniu Edwarda

Bolesław Bierut premierem był od 20 listopada 1952 do 18 marca 1956 r. Stał na czele 45-osobowego rządu, lecz w praktyce jako prezydent, potem sekretarz generalny partii, był od 1948 r. do śmierci w 1956 r. takim „polskim stalinkiem”. Kierowanie rządem było jedynie dodatkiem dla Bieruta.

Przez prawie całą dekadę lat 80. na czele rządu stał Piotr Jaroszewicz. Przez kilka lat musiał nie tylko być w cieniu Edwarda Gierka, lecz też Franciszka Szlachcica, wpływowego członka Biura Politycznego. Potęga Szlachcica nie podobała się ówczesnemu premierowi Jaroszewiczowi. – On też był człowiekiem niezwykle ambitnym – twierdzi prof. Dudek. I mniej więcej od 1974 r. Jaroszewiczowi udało się sprawić, że jego ekipa i przedstawiciele w terenie, np. wojewodowie, po raz pierwszy nie byli w kompletnym cieniu partii.

W 1976 r. klęską – Czerwcem’76 – zakończyła się próba podniesienia cen. Kariera Jaroszewicza została zastopowana, lecz nadal był silny. – Najbardziej stracił wskutek choroby. Od 1978 r. większość czasu spędzał w szpitalu, ale Gierek go nie usuwał. Wydaje się jednak, że Jaroszewicza zadowalała pozycja współdecydenta przy Gierku. Choroba premiera spowodowała jednak, że na osobę numer „dwa” wysforował się Edward Babiuch
– mówi prof. Dudek.

Babiuch został premierem w lutym 1980 r. Był nim do sierpnia 1980 r. Wtedy jego miejsce zajął Józef Pińkowski. Ale tylko do lutego 1981 r. – Obaj byli miernotami, niczym się nie zasłużyli. Taka lapidarna ich charakterystyka jako szefów rządu najlepiej oddaje ich funkcjonowanie na tej posadzie – podkreśla prof. Wojciech Roszkowski. Po nich stery rządu przejął Wojciech Jaruzelski. – On mógł sporo zrobić, lecz jako premier był kompletnym nieudacznikiem – mówi prof. Roszkowski.

Zdzisław Messner jako premier był bezbarwny, za to Mieczysław Rakowski stworzył podwaliny pod tzw. reformę Balcerowicza.

Włodzimierz Knap, dziennikarz

Książki

Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komu-nistycznej w Polsce 1988–1990”.
Książka opisuje w rzeczywistości okres od 1982 r., czyli epokę, w której na czele PRL-owskiej Rady Ministrów stało aż pięciu szefów rządów, wliczając w to Tadeusza Mazowieckiego (formalnie PRL zniknęła 31 grudnia 1989 r.). Książka porusza szereg zagadnień, w tym opisuje problemy, przed którymi stawały kolejne gabinety. Wydawnictwo Arcana.

Paweł Kowal „Koniec systemu władzy. Polityka ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego w latach 1986–1989”.
I ta książka porusza się po podobnym okresie, który badał prof. Dudek w „Reglamentowanej rewolucji” i opisuje zachowanie niemal tych samych polityków. Praca Kowala ma też kolejną wspólną cechę: jest świetnie udokumentowana, a przy tym czyta się ją z wielką przyjemnością.
Obaj historycy różnią się natomiast oceną niektórych polityków, np. Mieczysława Rakowskiego. Kowal, ujmując rzecz krótko, widzi go w jaśniejszych barwach, Dudek – w ciemniejszych. ISP PAN, IPN, Wydawnictwo Trio.

Eleonora Syzdek, Bronisław Syzdek „Cena władzy zależnej. Szkice do portretów znanych i mniej znanych polityków Polski Ludowej”.
Autorzy tej książki to małżeństwo. W okresie PRL zaliczani byli do tzw. historyków partyjnych, bo choćby Bronisław Syzdek był dyrektorem Centralnego Archiwum Partyjnego PZPR. Jeżeli ktoś miał dostęp do takiego miejsca, to zapewne ma sporą wiedzę. W „Szkicach” pełno jest smacznych opowieści, ale autorzy generalnie bronią „starej gwardii”. Wydawnictwo Comandor.

Marek Łatyński „Nie paść na kolana. Szkice o polskiej polityce lat powojennych”.
Potężna książka, prawie 1100-stronicowa, lecz nie ma ani jednej strony, która nie byłaby warta lektury. Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski