Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

90 km przed Kowalczyk

Przemysław Franczak, Falun
Justyna Kowalczyk podczas biegu na 30 km w Falun
Justyna Kowalczyk podczas biegu na 30 km w Falun Paweł Relikowski
- Po tych mistrzostwach jest nadzieja na lepsze jutro - mówiła Justyna Kowalczyk, choć w ostatnim biegu, na 30 km, zajęła dopiero 17. miejsce.

Zaskoczeni wynikiem? Rozczarowani? Niepotrzebnie. Mistrzostwa świata w Falun były dla Justyny Kowalczyk czymś więcej niż pogonią za sukcesami. Były testem, co może się jeszcze wydarzyć w przyszłości i czy udało się uporać z przeszłością.

Zapewne w innych okolicznościach 17. miejsce w jednej z jej ulubionych konkurencji - zawinione na dodatek przez słabo przygotowane narty - byłoby powodem do frustracji, ale w sobotę po biegu stanęła przed dziennikarzami z uśmiechem na twarzy. Pogodzona z rezultatem i z sobą. Spokojna.

- W Falun spadł mi kamień z serca. Przyjeżdżając tu nie wiedziałem, czego się spodziewać. A mam jeden medal (w sprincie drużynowym - red.), o drugi się otarłam. Strasznie mi przykro z powodu tej "30", ale na niej świat się nie kończy. Realnie oceniając, nie jestem tak przygotowana, jak w poprzednich latach. Cuda się nie zdarzają, w biegach trzeba przebiec na treningach tyle i tyle, żeby było dobrze. A ja tego zrobić nie mogłam - tłumaczyła narciarka z Kasiny.

Na początku biegu nie wyglądało to jednak wcale źle, bo Kowalczyk biegła w czołówce.

- Od dwóch dni bałam się tego, co wydarzy się w tym biegu. I, niestety, wywróżyłam - opowiadała potem. Nie forma ją jednak
zawiodła, ale serwismeni. W technice klasycznej, przy takim dystansie, plamy ze smarowaniem dać nie można. Tym bardziej że w sobotę narty można było zmienić tylko raz.

- A u mnie ta druga para i tak nie była lepsza od pierwszej - mówiła Justyna. - Na podbiegach było jeszcze dobrze, ale na zjazdach uciekła mi pierwsza grupa, potem druga i jeszcze trzecia. Ustawiałam się w torach za czterema rywalkami, a one odjeżdżały mi o tak, fruuu - wykonała ręką charakterystyczny gest.

Estoński serwismen Justyny, Peep Koidu, odpowiedzialny za narty do techniki klasycznej, patrzył na to blady jak ściana.

- Widziałam go potem, nie trzeba było nic mówić. No, ale zdarza się. Początek mistrzostw mieliśmy świetny jeśli chodzi o przygotowanie nart, od sztafet zaczął się problem - mówiła Kowalczyk.

Przyznała, że już na rozgrzewce przed biegiem na 30 km czuła, że coś jest nie tak z nartami. - Trener powiedział mi jednak, że nieważne, co się będzie działo, mam dokończyć ten bieg, wytrzymać. I że mam walczyć jak Justyna. No więc walczyłam. Niedługo po starcie poklęłam do trenera, w przelocie rzuciłam parę mocnych słów, a on powiedział mi tylko, żebym siedziała cicho i to po prostu skończyła.

Myśli, żeby zejść z trasy nie było. Wiem, że od mistrzyni oczekuje się tylko tego, żeby walczyła o mistrzostwo, ale z drugiej strony, ja wiem jak się biegnie nawet po przedostatnie miejsce. Chcę startować dalej, dlatego takie dni ja ten trzeba przeżyć, wziąć na klatę. A ja klatę mam dość dobrą - podkreślała z uśmiechem.

Co by było, gdyby miała lepsze narty? - Nie oszukujmy się, z Therese Johaug bym nie wygrała. Wydaje mi się jednak, że biegłabym z tą pierwszą grupą, przynajmniej do 20. km, kiedy to się trochę wszystko porozrywało. Ogólnie czułam się dobrze i może to zabawnie zabrzmi, ale biegło mi się fajnie - stwierdziła.

Na Johaug rzeczywiście nie było mocnych. Sunęła po trasie jak ekspres ze Sztokholmu do Falun. Zaatakowała jeszcze przed 10. km ("Czułam, że tempo nie jest zbyt szybkie, więc je podkręciłam"). Srebrny medal zdobyła Marit Bjoergen, brązowy - fetowana jak gwiazda rocka, lokalna idolka, Charlotte Kalla.

Kowalczyk ze Szwecji na razie nie wyjeżdża. 8 marca wystartuje w słynnym Biegu Wazów, największej narciarskiej imprezie masowej na świecie, organizowanej niedaleko Falun - między miejscowościami Saelen i Mora. Dystans, bagatelka, 90 kilometrów. Czym dla niej jest ten start? Przygodą? Wyzwaniem? A może przyjemnością?

- No nie, to ostatnie raczej nie - śmiała się. - Być może, jak ktoś jest masochistą, a ja nie jestem, znajdzie w tym jakieś elementy przyjemności. Dla mnie to, po pierwsze - spełnienie marzeń, w końcu to najpopularniejszy na świecie bieg, a po drugie - wielkie sportowe wyzwanie.

Wyniki
Bieg kobiet na 30 km stylem klasycznym:
1. Johaug (Norwegia) 1:24.47,0; 2. Bjoergen (Norwegia) 1:25.39,3; 3. Kalla (Szwecja) 1:26.39,3... 17. Kowalczyk (Polska) 1:28.43,0. Kubińska nie ukończyła. Bieg mężczyzn na 50 km stylem klasycznym:
1. Northug (Norwegia) 2:26.02,1; 2. Bauer (Czechy) 2:26.03,8; 3. Olsson (Szwecja) 2:26.04,1.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski