Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest sukces, więc jest impreza [WIDEO]

Przemysław Franczak
Polscy skoczkowie zawodzili w konkursach indywidualnych narciarskich mistrzostw świata w Falun, ale finisz mieli na medal. Konkretnie na medal brązowy, bo wygrali Norwegowie przed Austriakami
Polscy skoczkowie zawodzili w konkursach indywidualnych narciarskich mistrzostw świata w Falun, ale finisz mieli na medal. Konkretnie na medal brązowy, bo wygrali Norwegowie przed Austriakami Fot. Paweł Relikowski
Falun. Takie zwroty akcji lubimy! Wielu postawiło na nich krzyżyk, a oni w konkursie drużynowym mistrzostw świata wyskakali brązowe medale.

- Kto rozkręca imprezę? Pieter! - Klemens Murańka wywołał do tablicy Piotra Żyłę.

- Coś będzie, ale delikatnie. Zobaczymy, co tam trenerzy mają dla nas - śmiał się ten drugi.

- Dziewczyny będą? - dopytywał się żartem Jan Ziobro.

- Jeszcze cię baba usłyszy, to będziesz miał za swoje - skontrował go Murańka.

Śmiechy-chichy, na szyjach medale. Brązowe, a niewiele brakowało, żeby były srebrne.

Przed ostatnią rundą podium dla Polaków było pewne jak amen w pacierzu, podobnie zresztą jak złoty medal dla Norwegów, którzy w sobotę byli poza zasięgiem. Nie liczyli się już Niemcy i Słoweńcy, my byliśmy na drugim miejscu, wyprzedzając Austriaków o 0,8 pkt., a Japończyków o 9,9. Różnica może do odrobienia, ale w końcu jako ostatni miał skakać Kamil Stoch; to nie miało prawa się nie udać, tym bardziej że już w pierwszej serii dwukrotny mistrz olimpijski pokazał klasę - 129,5 m.

Źródło: Foto Olimpik

Noriaki Kasai nie ustawił mu wysoko poprzeczki (122 m), zrobił to dopiero Gregor Schlierenzauer (129). Po nim na belce startowej pojawił się Stoch.

- Oczywiście, że się denerwowałem. Pierwszy raz w konkursie drużynowym na tak dużej imprezie jechałem jako jeden z ostatnich - opowiadał potem Kamil. - Nie wiedziałem, jaka jest różnica, ale wiedziałem, jakie miejsce zajmujemy i jakie mamy szanse. Walka była na żyletki, a presja większa niż kiedykolwiek. Zdawałem sobie jednak sprawę, że jeśli normalnie wykonam swoją pracę, to wszystko będzie dobrze.

Tak polscy skoczkowie cieszyli się z brązowego medalu MŚ

Źródło: Foto Olimpik

I było, choć Polak nie przeskoczył zielonej linii wyznaczającej odległość, której osiągnięcie powinno gwarantować prowadzenie.

- Widziałem ją i ciągnąłem, ile mogłem do samego końca - mówił. Z Austriakami przegraliśmy ostatecznie o 5,1 pkt. Nad straconym srebrem nikt jednak nie płakał. Murańka, Ziobro i Żyła porwali Stocha w ramiona i zaczęło się szaleństwo. Z góry zbiegła cała ekipa, trener Łukasz Kruczek serdecznie wyściskał się ze wszystkimi. Niby nie pierwszyzna, w końcu dwa lata temu na MŚ w Val di Fiemme Polacy też cieszyli się z 3. miejsca w "drużynówce", ale teraz było widać, jak bardzo wszyscy na ten sukces czekali. Bo przecież to nie był do tej pory dla nas ani łatwy sezon, ani łatwe mistrzostwa.

- Nie podeszliśmy jednak do tego konkursu na zasadzie, że to nasza ostatnia szansa na dobry wynik - podkreślał Stoch, któremu Falun do soboty nie mogło kojarzyć się dobrze. - Musiałem zapomnieć o tym, co wydarzyło się wcześniej i potrafiłem to zrobić. Wszyscy zresztą pokazaliśmy, że umiemy się zmobilizować i fajnie poskakać. Mamy drużynę na medal, zasłużyliśmy na ten sukces. Niewiele zabrakło do srebra, ale to pokazuje, że stać nas na jeszcze więcej. Kiedyś w naszym zasięgu będzie złoto - zapewnił.

Ojciec Klemensa Murańki: Przez syna będę żył o połowę krócej, a gdyby nie ten dupek Poppinger...

Źródło: Foto Olimpik

Dla niego to kolejny medal na imprezie tej rangi, dla Murańki - pierwszy. 20-latek z Zakopanego w sobotę skakał jednak jak stary wyga.

- To może być dla mnie przełomowy moment, pojawia się taka myśl, że się da. Będę pracował, żeby te skoki były coraz lepsze - mówił Murańka, którego Apoloniusz Tajner, prezes PZN, już widzi w roli kandydata do medali na igrzyskach w 2018 roku. - Zobaczymy, jak to się będzie układać, jeszcze trochę czasu zostało. Na pewno w głowie gdzieś to siedzi, ale na razie trzeba w spokoju trenować i nie uciekać tak daleko myślami - stwierdził rezolutnie młody skoczek.

- Ten medal sporo waży, ale jest ciężki, jeżeli chodzi o pracę, którą trzeba było wykonać, żeby go zdobyć - mówił Stoch. - Nie mówię tylko o zawodnikach, ale o całej ekipie, sztabie szkoleniowym. Dziękuję też każdemu, kto w nas wierzył do końca.

Polacy do Polski wrócili już wczoraj, ale długo w kraju nie posiedzą. Kolejne zawody już w najbliższy weekend - Puchar Świata w Lahti.

Wyniki

Drużynowy konkurs skoków na obiekcie HS 134: 1. Norwegia (Bardal 125 i 125,5 m, Jacobsen 125 i 123, Fannemel 126,5 i 127,5, Velta 124 i 121) 872.6 pkt; 2. Austria (Kraft 131,5 i 126,5, Hayboeck 124,5 i 122, Poppinger 115,5 i 129,5, Schlierenzauer 119 i 129) 853.2; 3. Polska (Żyła 123 i 123, Murańka 120,5 i 128, Ziobro 116 i 125,5, Stoch 129,5 i 126) 848.1; 4. Japonia (Kobayashi, Ito, Takeuchi, Kasai) 831.2; 5. Niemcy (Neumayer, Eisenbichler, Freitag, Freund) 809.2; 6. Słowenia (Tepes, Deżman, Damjan, Prevc) 797.5; 7. Rosja (Korniłow, Hazetdinow, Wassiliew, Maksimoczkin) 703.5; 8. Czechy (Janda, Hlava, Matura, Koudelka) 692.0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski