Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Następnym razem bardziej zaryzykujemy

Rozmawiał Paweł Gzyl
Skalpel zagra w krakowskim klubie Fabryka w sobotę 7 lutego
Skalpel zagra w krakowskim klubie Fabryka w sobotę 7 lutego Fot. Roland Okoń
Rozmowa z Igorem Pudło, producentem z duetu Skalpel, o jego nowej płycie – „Transit”

– Ostatnio poświęcałeś się działalności solowej oraz nowym projektom Evorevo i Nervy. Dlaczego zdecydowałeś się wrócić do Skalpela?

– Właściwie to Skalpel wrócił do mnie. Zresztą nigdy nie było decyzji, że duet ten przestaje istnieć. Jedynie w naturalny sposób zamroził się na pewien czas. Katalizatorem, który spowodował rozmrożenie, było zaproszenie na festiwal Sacrum Profanum w 2012 roku. Dzięki temu znów wróciłem do regularnego działania z Marcinem Cichym, choć już wcześniej sporadycznie coś razem robiliśmy. Niektóre utwory, które słychać na nowej płycie, powstały więc już nawet przed 2012 rokiem. Wszystko to było na tyle satysfakcjonujące, że Skalpel wrócił na dobre, co nie sprawiło jednak, że zrezygnowałem z innych aktywności.

– Skalpel był postrzegany jako „reanimator polskiego jazzu”, tymczasem na Sacrum Profanum interpretowaliście muzykę współczesną. Mieliście wcześniej takie doświadczenia?

– W tej skali na pewno nie. Aczkolwiek słuchaliśmy tej muzyki w poszukiwaniu ciekawych sampli, czego ślady można znaleźć na naszych wcześniejszych płytach. Dlatego propozycja Filipa Berkowicza tak nam się spodobała – bo mogliśmy wreszcie poszaleć w tym obszarze. Zbieramy teraz te nagrania i robimy ich wersje studyjne, mając nadzieję, że powstanie z tego płyta.

– No właśnie: myśleliśmy, że nowy album Skalpela będzie brzmiał tak jak Wasze występy na Sacrum Profanum. Dlaczego tak się nie stało?

– Mieliśmy pewne sprawy niedokończone z poprzedniego wcielenia Skalpela. Dlatego nowa płyta jest uporządkowaniem i zamknięciem dawnych wątków w naszej twórczości. Kolejny rozdział otworzymy niebawem.

– Jedna z recenzji Waszego nowego materiału brzmiała: „Święta krowa wróciła”. Jak Wam się pracowało, mając w pamięci tak nabożne podejście do Skalpela?

– Sam tak mówiłem o Skalpelu [śmiech]. Bo był kiedyś taki okres w naszej działalności, że pisało się o nas trochę bezmyślnie w samych superlatywach. Ale cóż – różne są poziomy krytyki muzycznej. A przecież nie wszystko robimy idealnie. Chociaż staramy się, aby nasze nagrania były jak najlepsze, nowa płyta Skalpela daje jednak duże możliwości do jej skrytykowania [śmiech]. Ale też docenia sie ją po kilku przesłuchaniach. Następnym razem jednak bardziej zaryzykujemy.

– No właśnie: obawialiście się zawieść oczekiwania fanów?

– Pozostając w kręgu dawnej stylistyki, mieliśmy pewne poczucie bezpieczeństwa. Podświadomie chcieliśmy, żeby był wilk syty i owca cała – dlatego jest to nowa wersja dawnej muzyki Skalpela, wyprodukowana innymi środkami. Postanowiliśmy trochę uwspółcześnić brzmienie, a jednocześnie nie utracić swojej tożsamości

– Więcej na nowej płycie Skalpela jazzu niż w Waszych solowych dokonaniach. Zatęskniliście za takimi brzmieniami?

– Jazz jest muzyką improwizowaną, a u nas wszystko jest przemyślane i wykalkulowane. Ale faktycznie – są tutaj harmonie i podziały rytmiczne rodem z jazzu, lecz tak naprawdę bardziej inspirowaliśmy się tym razem klasyką elektronicznego downtempo.

– Czy podczas pracy z Marcinem po tylu latach przerwy nie było między Wami zgrzytów?

– Zgrzytów nie było, bo zawiesiliśmy współpracę w naturalny sposób, nie wynikało to z konfliktu między nami. Powróciliśmy do wspólnego działania przy okazji mojej solowej płyty „Breslau”, którą Marcin masterował. Wtedy już rozmawialiśmy o tym, żeby zbierać wspólne pomysły i wrócić do tworzenia muzyki.

Ciągłość działań została więc w pewnym sensie zachowana – tym bardziej że w naszym przypadku pracujemy zazwyczaj osobno w swoich studiach, a potem wymieniamy się e-mailowo zrealizowanym materiałem. Dopiero na końcu siadamy razem i finalizujemy całość. Marcin używa w stosunku do Skalpela terminu „synergia” – i rzeczywiście jest tak, że czasem w pojedynkę nie możemy czegoś unieść, a razem wychodzą nam bardzo ciekawe rzeczy.

– Rozstaliście się z wytwórnią Nina Tune. Mimo to udało Wam się z nową płytą zaistnieć na Zachodzie?

– Płyta jest dostępna – bo pojawiła się w dystrybucji zagranicznej. Szału jednak nie ma. Przez dziewięć lat zostaliśmy nieco zapomniani – trochę czasu zajmie nam więc odbudowanie dawnej popularności. Nie obawiam się jednak powiedzieć, że Skalpel ma w pewnych kręgach odbiorców status kultowy w pierwotnym tego słowa znaczeniu.

– Być może pomogą Wam w tym koncerty. Czego możemy się po nich spodziewać?

– Repertuar jest przekrojowy – gramy utwory z wszystkich trzech płyt Skalpela. Są te najbardziej rozpoznawalne, są nowe rzeczy. Występuje z nami perkusista Rafał Dutkiewicz – polecił go nam Janek Młynarski, z którym wcześniej współpracowaliśmy. Graliśmy już jeden koncert z Rafałem i okazało się, że on świetnie czuje naszą muzykę. Więcej też sami dogrywamy na żywo na syntezatorach i gramofonach. A do tego – jak zwykle – obrazki ilustrujące poszczególne nagrania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski