Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczny urok czerni

Łukasz Gazur
„Il Gatopardo” (Lampart), praca Łukasza Stokłosy
„Il Gatopardo” (Lampart), praca Łukasza Stokłosy Fot. Materiały galerii
Sztuka wyboru. Wystawa Łukasza Stokłosy „Numer 392” w krakowskiej galerii Zderzak (ul. Floriańska 2) znów jest malarską opowieścią o estetyce mroku, pociągającej urodzie luksusu z czasów minionych.

Znowu powracamy wraz z krakowskim artystą do wnętrz pałacowych, pełnych niedzisiejszej elegancji. Jakby zmurszałej. I trochę mrocznej. Nic zresztą dziwnego, skoro tytuł pokazu odwołuje się do filmu „Nosferatu wampir” Wernera Herzoga z 1979 roku. Na jednym z obrazów zobaczymy zresztą postać z tego dzieła: portret francuskiej aktorki Isabelle Adjani w roli Lucy Harker.

Ale obok trafimy na Brada Pitta z pamiętnego filmu „Wywiad z wampirem” Neila Jordana. A poza tym sceny z obrazów „Lampart” Luchino Viscontiego czy „Sissi – losy cesarzowej” Ernsta Marischki. Za każdym razem są w tych obrazach ukazane okruchy dawnego świata. Ale w zakamarkach przykrytych kurzem czasu kryje się jakaś tajemnica, mrok – piękny, zniewalający, niebezpieczny...

To malarstwo jest jak kino noir, bez jasnej granicy między dobrem i złem. Pokazuje napięcie towarzyszące zbrodni i perwersji. Operuje światłem i cieniem, kontrastami. I kryje w sobie tajemnicę.

Wystawa prac Łukasza Stokłosy po raz kolejny kręci się w orbicie tych samych tematów. Ale ma też wszystkie zalety poprzednich pokazów tego artysty – włącznie z tą, że udowadnia po raz kolejny, iż mamy do czynienia z jednym z największych talentów polskiej sztuki z roczników osiemdziesiątych. Oby tak dalej. A laury, jakie ostatnio spływają na artystę (choćby znalezienie się w albumie „100 Painters of Tomorrow”, czyli „100 malarzy jutra” londyńsko-nowojorskiego wydawnictwa Thames & Hudson), zdają się to potwierdzać.

W Pryzmacie (czyli galerii krakowskiego okręgu ZPAP przy ul. Łobzowskiej) zobaczymy prace Krystyny Misiak. Dominują biele, szarości, jest nieco błękitów – ale generalnie raczej w kolorze jest to sztuka dość oszczędna. Pomiędzy linią i plamą, rytmem i światłem kryje się sporo. To malarstwo ma w sobie – jak na abstrakcję przystało – jakąś tajemnicę. Chodząc od obrazu do obrazu, próbujemy „wyczytać znaki”, litery jakiegoś dawno zapomnianego alfabetu. Jest w tym siła wyrazu, choć nie wszystkie prace na tej wystawie muszą podobać się tu w równym stopniu.

W krakowskiej galerii F.A.I.T. (al. Słowackiego 58) zobaczymy z kolei nowe prace Krzysztofa Mężyka. Pełne ekspresji plamy, intensywnie zderzane kolory. Te prace mają świeżość i moc. Na wernisażu wprawiono je w ruch – kolorowe abstrakcje krążyły po salach, noszone niczym feretrony. Sunęły między zwiedzającymi. Jakby te nieprzedstawiające, rozedrgane prace nie mogły ustać w miejscu.

To bardzo ciekawe malarstwo, czerpiące z wielkich tradycji sztuki – widać tu wpływ abstrakcji lirycznej, słychać pobrzmiewające echa koloryzmu. Intrygujące jest to połączenie, a artysta ten wciąż się rozwija. Ciekaw jestem, do czego doprowadzi twórcę ten jego kololiryzm. Zwłaszcza że na polskim rynku mamy coraz więcej postaci poruszających się w tej estetyce, choćby Sławomira Pawszaka czy Lucę Woźniczko. Czy to nowy nurt – po młodych surrealistach i abstrakcjonistach?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski