Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Brożek w czerwcu zostanie ojcem, a z Wisłą chce być na podium

Bartosz Karcz
Paweł Brożek z dużym optymizmem wszedł w 2015 rok. Piłkarz Wisły Kraków liczy na sukcesy nie tylko na boisku.

- Z ochotą wrócił Pan do treningów po świąteczno-noworocznej przerwie?

- Z dużą. Miesiąc przerwy to był długi okres, żeby zregenerować się, odpocząć i teraz z dużym zapałem podchodzę do przygotowań.

- Trener Franciszek Smuda mówi, że w czasie urlopów nie tylko odpoczywaliście, bo mieliście też sporo indywidualnej pracy do wykonania.

- Mogę to potwierdzić. Oczywiście zaraz po zakończeniu sezonu w grudniu trzeba było złapać trochę oddechu. Przez dwa tygodnie zupełnie odłożyłem piłkę nożną na bok. Nie oglądałem żadnych meczów, nie czytałem gazet. Później jednak wziąłem się już do indywidualnej pracy. Trenowałem z trenerem Danielem Michalczykiem.

- Na rodzinny wypad np. do ciepłych krajów tym razem Pan się nie zdecydował?

- Nie, bo żona jest w ciąży z drugim dzieckiem. Urodzi się w czerwcu. Dlatego urlop spędziłem w Krakowie i w rodzinnych stronach.

- Skoro w czerwcu po raz drugi zostanie Pan ojcem, to jeden powód do wiosennego świętowania już będzie. Na drugi zapracuje Pan na boisku razem z kolegami?

- Taki mam zamiar. Generalnie do 2015 roku podchodzę z dużym optymizmem. Już wiadomo, że w życiu rodzinnym będzie to dla mnie bardzo ważny rok. Jeśli natomiast chodzi o futbol, to nie chciałbym przede wszystkim, żeby przytrafiło mi się coś takiego, jak rok temu, gdy w dziesięciu spotkaniach z rzędu nie potrafiłem strzelić bramki. Chciałbym, żeby moja forma była stabilna, a bramki padały regularnie po moich strzałach.

- Wisła wchodzi w trochę nową erę. Prezes Robert Gaszyński stawia przed wami konkretny cel - awans do fazy grupowej w europejskich pucharach. Jak Pan odbiera te słowa?

- Jeśli będą wzmocnienia, to cel jest jak najbardziej realny. Oglądałem konferencję z nowym prezesem i muszę przyznać, że wyglądało to optymistycznie. Mam dużą nadzieję, że to jest człowiek, który poukłada ten klub i szybko nawiążemy do nie tak odległych przecież lat świetności.

- Co powiedział wam prezes Gaszyński na pierwszym spotkaniu?

- Mówił o tym, jak według niego powinna wyglądać najbliższa przyszłość klubu. Mówił oczywiście o sprawach finansowych.
Wiemy na czym stoimy, wiemy na czym mamy się koncentrować. Powiało trochę optymizmem, ale poczekajmy teraz na konkretne działania. Mamy nadzieję, że prezes wywiąże się z tych obietnic, które złożył w szatni. My podchodzimy do problemów klubu ze zrozumieniem. Chyba wszyscy przekonali się już, że w naszej szatni są ludzie oddani Wiśle i tacy, którzy są cierpliwi.

- Przejdźmy do spraw boiskowych. Trener Franciszek Smuda jasno stawia sprawę i mówi, że chce mieć w drużynie jeszcze jednego napastnika. Nawet jeden już pojawił się na testach.

- Dla mnie to też jest oczywiste, że potrzebny jest jeszcze jeden napastnik w drużynie. Są co prawda Mariusz Stępiński i Maciek Jankowski, ale trener chyba widzi ich bardziej na innych pozycjach. Dlatego jeszcze jeden zawodnik do ataku na pewno by się przydał. Tak, jak powiedziałem wcześniej, jeśli chcemy walczyć o wysokie stawki, to skład trzeba wzmocnić.

- A nie jest trochę tak, że chce na Panu wywierać większą presję? Jesienią gdy posadził Pana na ławce w Zabrzu, odpowiedział Pan hat trickiem w drugiej połowie. Później gdy przed meczem z Ruchem na konferencji prasowej w kilku zdaniach nałożył na Pana szczególną presję, strzelił Pan dwa gole. Może lubi Pan, żeby ktoś Pana lekko zdenerwował przed meczem?

- Nie przesadzajmy. Nie jestem dzieckiem, w tym roku skończę 32 lata, więc nie potrzebuję sztucznej mobilizacji, bo sam doskonale wiem, jak się przygotować do meczu. Zawsze staram się grać jak najlepiej, ale przecież nie ma piłkarza na świecie, który w każdym meczu pokazywałby pełnię możliwości. Każdy ma swoje lepsze i gorsze momenty. A co do tych bramek w Chorzowie, to akurat nie ma czym specjalnie się podniecać.

Dostałem dwa takie podania od Rafała Boguskiego i Łukasza Garguły, że wystarczyło tylko dostawić nogę i głowę. Powtórzę jeszcze raz - chciałbym, żeby wiosną moja forma była stabilna. Nie chcę, żeby było tak, że w jednym meczu zagram świetnie i strzelę dwie, trzy bramki, a po tygodniu już będę wyglądał słabo.

- Skoro już wspomnieliśmy o słowach trenera Franciszka Smudy, to powiedział on również, że nie wyobraża on sobie, żeby powtórzyła się tak fatalna i pechowa wiosna jak rok temu.

- Zgadzam się z trenerem. Tym razem nie dopuścimy do tego. Zrobimy wszystko, żeby wykonać zadanie i w czerwcu zameldować się przynajmniej na podium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski