Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą leczyć raka, ale się boją

Dorota Stec-Fus
Archiwum
Zdrowie. Niektóre małopolskie szpitale w ogóle nie przystąpiły do pakietu onkologicznego, inne - w ograniczonym zakresie. Natomiast te, które według nowych zasad będą leczyć wszystkich chorych na nowotwory, są pełne obaw i nie wiedzą, czy sprostają wyzwaniu

- Nie przystępujemy do pakietu onkologicznego, ponieważ na wiele kluczowych pytań wciąż nie znamy odpowiedzi - mówi Adam Styczeń, dyrektor szpitala w Myślenicach.

Podpisanie umowy z NFZ na leczenie chorych z nowotworami według nowych zasad jest równoznaczne ze zniesieniem limitów. Placówka, która się na to zdecyduje, musi w krótkim, wyznaczonym ustawą czasie zbadać i zoperować wszystkich chorych na raka, którzy się do niej zgłoszą.

Czy jednak NFZ za takie nielimitowane leczenie zapłaci? Nie wiadomo. W konsekwencji pacjenci onkologiczni myślenickiej placówki będą leczeni według dotychczasowych zasad.

Podobnie w tarnowskim Szpitalu im. E. Szczeklika. - Nowy system nakłada obowiązek gigantycznej sprawozdawczości do NFZ, która już dziś pochłania nam ogrom czasu, należnego pacjentom. Mielibyśmy też problem ze skompletowaniem konsyliów, czyli zespołów specjalistów, którzy mają wspólnie decydować o leczeniu pacjenta z rakiem - wyjaśnia dyrektor Marcin Kuta.

Brak specjalistów spędza sen z oczu także kierującej oświęcimską lecznicą Sabinie Bigos-Jaworowskiej, która według nowych zasad będzie leczyła pacjentów w zakresie pulmonologii, chirurgii oraz ginekologii. Ale w konsylium musi znajdować się m.in. radioterapeuta, którego placówka nie zatrudnia. - Jest nam niepotrzebny, bo chorych wymagających naświetlania wysyłamy do Krakowa - mówi dyrektorka, mając nadzieję, że resort zdrowia zgodzi się na ograniczenie zespołu.

Również pacjenci szpitala w Proszowicach będą leczeni bezlimitowo tylko na chirurgii oraz pulmonologii. Dlaczego? - Za mało pieniędzy - odpowiada krótko dyrektor medyczny Tadeusz Augustyn. Pełen optymizmu jest zaś Artur Puszko, kierujący nowosądecką lecznicą. 120 łóżek onkologicznych, nowoczesne oddziały chemioterapii i radioterapii oraz wystarczająca liczba specjalistów pozwala, w ocenie kierownictwa, leczyć według nowych reguł wszystkich pacjentów onkologicznych.

Pakietu nie odrzuciła żadna z krakowskich placówek. Jednak np. Szpital im. J. Dietla wszedł w niego, jak obrazowo mówi dyrektor Andrzej Kosiniak-Kamysz, "wąskim klinem". Tutaj nowe reguły będą obowiązywały w hematologii, endokrynologii, neurologii, gastrologii i ortopedii. - Gdybyśmy zdecydowali się na nielimity we wszystkich dziedzinach, nie wytrzymalibyśmy finansowo - mówi Andrzej Kosiniak-Kamysz.

Niepokoju nie kryje także kierownictwo Szpitala im. Żeromskiego, który podpisał pakiet w sześciu branżach medycznych. Ale wciąż nie wie, jak go realizować. - 18 grudnia wysłaliśmy do resortu zdrowia 28 pytań. Jednak odpowiedzi nie otrzymaliśmy - mówi dr Krzysztof Bartoszewski, dyrektor ds. medycznych.

"Rydygier" oraz "Narutowicz" podpisały pakiet na wszystkie procedury onkologiczne. Ale zarówno Bożena Kozanecka kierująca pierwszą placówką, jak i Renata Godyń-Swędzioł obawiają się o wyniki tego eksperymentu. Podkreślają, że program wprowadzono bardzo szybko i bez pilotażu, co musi skutkować niepewnością.

Interna poza pakietem. Chorzy na raka też
- Mamy trzy oddziały internistyczne i u chorych, którzy się tam zgłaszają, bardzo często diagnozujemy nowotwory. To niepojęte, dlaczego pakiet onkologiczny nie uwzględnia tych pacjentów - irytuje się dr Andrzej Kosiniak-Kamysz, dyrektor Szpitala im. Józefa Dietla w Krakowie. A Bożena Kazanecka, dyrektor do spraw medycznych u "Rydygiera" uważa to wręcz za dramatyczny błąd. Wtóruje jej kierująca oświęcimską lecznicą Sabina Bigos-Jaworowska.

Pominięcie interny w nowych przepisach oznacza, że pacjent, u którego podczas pobytu na oddziale wewnętrznym zdiagnozowano raka, nie może otrzymać tzw. zielonej książeczki, która ma być przepustką do szybkiego i nielimitowanego leczenia. Zamiast natychmiast rozpocząć leczenie, będzie musiał udać się do swojego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub poradni specjalistycznej.

Tam zostanie poddany badaniom, które mają potwierdzić wcześniejszą diagnozę i dopiero wtedy zostanie mu wypisana zielona książeczka. Zawiera ona szczegółowe informacje o pacjencie, np. z jakimi objawami zgłosił się po raz pierwszy do lekarza albo na jakie badania był kierowany. Chory traci bezcenny czas, a NFZ pieniądze na dublowanie badań.

Dyrektorzy małopolskich szpitali interweniowali już w tej sprawie w ministerstwie. Na razie bez rezultatu. Jeżeli nawet resort zgodzi się z ich argumentami, procedura legislacyjna, która miałaby usunąć tę niedoróbkę, będzie trwała miesiące.

Pytań i wątpliwości, dotyczących nowych przepisów jest więcej. W konsekwencji niektóre szpitale w ogóle nie przystąpiły do pakietu onkologicznego, a te, które umowę na jego realizację z NFZ podpisały, nie wiedzą, jak to robić. "Czy konsylium, które według nowych zasad decyduje o leczeniu pacjenta z nowotworem, może konsultować się telefonicznie?

Czy kombatanci zachowują dotychczasowe uprawnienia? Jaka jest procedura wystawiania zielonej książeczki?" - to tylko trzy z 28 pytań, jakie dyrekcja Szpitala im. St. Żeromskiego w Krakowie skierowała do resortu zdrowia. Czeka na odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski