Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzęta na wojnie domowej

Łukasz Grzymalski
Ofiarami wojny domowej stały się także zwierzęta
Ofiarami wojny domowej stały się także zwierzęta fot. Mariana Stupak
Inicjatywa. Mariana Stupak próbuje uzyskać pomoc dla bezdomnych zwierząt ze wschodniej Ukrainy. Wiele osób uciekło stamtąd w obawie o życie. Porzucili swoje psy i koty, które zostały bez opieki.

Opowieści o wojnie są często historiami o ludziach i zwierzętach. Pokolenia telewidzów oglądały wojenny serial "Czterej pancerni i pies". Był też niedźwiedź Wojtek, który w armii gen. Andersa został maskotką wojskowych logistyków. Kombatanci wspominają, że miś pił z nimi piwo i że kosmaty pysk zwierza rozweselał ich w dniach walki z faszyzmem.

Mariana Stupak również ma do opowiedzenia historię o zwierzętach na wojnie - o porzuconych, osamotnionych psach i kotach ze wschodniej Ukrainy.

Paraliż współczucia

Mariana na stałe mieszka w Kijowie, pochodzi zaś z przemysłowego miasta Dnieprodzierżyńsk pod Dniepropietrowskiem. Niedawno spędziła dwa tygodnie w Krakowie. Pomagała tu troszczyć się o zwierzęta w fundacji "Czarna Owca Pana Kota", wzbogacała w niej swoją wiedzę na temat pracy organizacji pozarządowych i próbowała zainteresować Polaków losem zwierząt ze swojego kraju.

Ukraińska aktywistka mówi, że zawsze chciała zostać lekarzem weterynarii. - Moja mama miała jednak zastrzeżenia. Pytała: "Czy ty chcesz świnkom w gospodarstwie ogonki zakręcać?" Wyobrażała sobie, że raczej powinnam zostać ważną panią w ładnym biurze - opowiada dziewczyna.

Mariana poszła więc na inne studia - zdobyła dyplom ze stosunków międzynarodowych. O zwierzętach jednak nie zapomniała. Zaangażowała się w pomaganie bezdomnym psom i kotom. Z diety wyeliminowała nie tylko mięso, nie je też nabiału i innych produktów eksploatacji zwierząt. Przez lata dziewczyna obserwowała rozwój wegetariańskich i wegańskich społeczności na Ukrainie, tworzenie schronisk, powstawanie organizacji pomagających różnym istotom żywym.

- Jednak zaczęła się wojna i cały ten ruch zatrzymał się. Dla rządu w Kijowie najważniejsze jest teraz wojsko. Mało jest troski o ludzi, którzy opuścili domy w tak zwanych republikach ludowych na wschodzie kraju. O zwierzęta z tamtych terytoriów nie troszczy się zaś prawie nikt - ocenia Mariana.

Psie, ty zostajesz...

Gdy doszło do walk między ukraińskim wojskiem a uzbrojonymi zwolennikami rebelianckich "republik" prorosyjskich, wielu ludzi uciekło z zagrożonych terenów na wschodzie kraju. Niektórzy wzięli z sobą zwierzęta. Inni je porzucili. - Dla wielu domowych ulubieńców skończyło się życie na podusi. Rasowe koty, małe yorki wylądowały na ulicy. Te zwierzęta nie są przyzwyczajone do bezdomności. Salonowe koty nie dają sobie rady. Domowe psy nie połączyły się w polujące watahy, lecz bezradnie czekają na powrót właścicieli. Zwierzęta są samotne, zagubione, głodne. Często chorują lub odniosły rany - informuje Mariana.

Cierpią nie tylko najmniejsze pieski. Za opiekunami tęsknią mocne i samodzielne malamuty, potężne owczarki kaukaskie. Przyzwyczaiły się do ludzi, nie potrafią żyć bez nich. - Duże, silne psy siedzą bezradnie. Nie umieją dbać o siebie. Niektóre psy trafiają do schronisk, ale tam jest już bardzo duży tłok. Placówka, którą przygotowano dla 300 zwierząt, przyjmuje ich tysiąc. - opowiada Mariana. - Obsługa nie kupuje już normalnej karmy - nie ma na to pieniędzy. Psom musi wystarczyć kasza. W dodatku nie można przelewać funduszy na konta bankowe schronisk, bo wschód Ukrainy został objęty blokadą ekonomiczną - dodaje.

Do strefy rebelii

Mariana mieszka w Kijowie, jej rodzinny Dnieprodzierżyńsk też jest poza strefą walk. Dziewczyna oraz jej przyjaciele próbują przekazywać pomoc na wschód, ale nie jest to proste.

- Do "republik" wpuszczane są tylko osoby, które są na tych terenach zameldowane. Nie dostanę się tam legalnie. Mogę jedynie wręczyć leki dla zwierząt kierowcy busa, który przewiezie je na stronę separatystów. Taka usługa kosztuje drogo, ale innego wyjścia nie ma. Jeżeli zajmujesz się pomaganiem ludziom, to możesz osobiście pojechać na wschód z konwojem humanitarnym.

Jednak nikt nie zorganizuje konwoju z pomocą dla zwierząt. Sama raczej nie pojechałabym. Przyjaciele ze wschodu mówią, żebym o tym nie myślała. Powtarzają: "Zginiesz, ktoś cię w ziemi zakopie". Słyszy się też historie o gwałtach, o przemocy ze strony rebeliantów - opowiada aktywistka.

Granica "republiki" jest więc miejscem, w którym Mariana zawraca. Przesyłka ze wsparciem dla zwierząt jedzie dalej, mija uzbrojone warty i prowizoryczne fortyfikacje. Dziewczyna nie przekracza linii podziału Ukrainy, zostaje i rozgląda się wokoło. Raz zobaczyła cztery małe koty. - Jeden miał pół oka, trzy miały po jednym. Przygarnęłam je - wspomina dziewczyna.

Próba charakteru

Zwierzęta na wojnie zabijane są nie tylko przez kule i ogień. Najbardziej niebezpieczni są ludzie bez serca. Wcale nie muszą to być najemnicy z bronią. Cywile też potrafią zaszkodzić. - Na facebooku skontaktowały się z nami osoby ze wschodu, które zostawiły psy stróżujące na łańcuchach przy domu. Ludzie ci za nic nie chcieli podać adresu budynku. Bali się, że posesja zostanie splądrowana. Woleli zostawić psy na pewną śmierć z głodu i pragnienia - opowiada Mariana.

Energia i zaangażowanie ukraińskiej dziewczyny urzekły krakowian z "Czarnej Owcy". - Prawa zwierząt są transgraniczne, dlatego chcemy zaangażować się również w pomoc na rzecz zwierząt i aktywistów na Ukrainie. Tam cierpią też zwierzęta hodowlane z farm i trzeba coś z tym zrobić. Wspólnie z osobami z Poznania, Warszawy, Rokitna i innych miejscowości planujemy przeprowadzenie zbiórki środków na akcję pomocy - mówi Joanna Wydrych z "Owcy".

Możecie pomóc

Mariana liczy na to, że uda się jej nawiązać współpracę z ludźmi i organizacjami z państw na zachód od Ukrainy. Zaprasza na stronę for-life.org.ua (dostępne jest tłumaczenie na angielski) i na swojego facebooka. Po polsku można pisać na adres e-mail: [email protected]. Być może powstanie fotoreportaż lub film na temat niedoli zwierząt na wojnie. Taki materiał pomógłby przekonać Europejczyków o potrzebie pomagania. - Bo cierpienie zwierząt na Ukrainie nie jest tylko sprawą ludzi, którzy tam mieszkają. Cierpienie nie zna granic - mówi Mariana.

lukasz. [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski