Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podopieczni Caritasu mówią o nich aniołki z Podwawelskiego

Grażyna Starzak
Pracownicy stacji gwarantują wysoki poziom usług
Pracownicy stacji gwarantują wysoki poziom usług FOT. ADAM WOJNAR
Opieka społeczna. W Stacji Opieki Caritas starsi, niezamożni ludzie mogą liczyć na darmową rehabilitację, opiekę pielęgniarską, sprzęt medyczny niezbędny do życia. Osobom w trudnej sytuacji życiowej pracownicy stacji starają się pomóc także finansowo.

Caritas to jedna z najbardziej rozpoznawalnych przez Polaków organizacji pożytku publicznego. Według Centrum Badania Opinii Społecznej aż 80 proc. rodaków obdarza zaufaniem właśnie tę organizację.

Gdyby podobne badania przeprowadzono wśród krakowskich placówek zajmujących się działalnością charytatywną, jedno z czołowych miejsc zajęłaby zapewne Stacja Opieki Caritas na osiedlu Podwawelskim.

Oddanego personelu i nowoczesnego wyposażenia pozazdrościłby jej niejeden krakowski szpital. Podopieczni stacji mówią o jej pracownikach „nasze aniołki”.

Naśladować Chrystusa

– W tym ośrodku chcemy naśladować Chrystusa. Dzielić chleb z tymi, którzy tego chleba nie mają. Chleb można dzielić w różny sposób. Także służąc umiejętnościami lekarskimi, pielęgniarskimi. To jest praktyczna realizacja Ewangelii. Dlatego jestem szczęśliwy, że ta placówka powstała – mówił kard. Stanisław Dziwisz, poświęcając w 2007 r. siedzibę krakowskiej Stacji Opieki Caritas na krakowskim osiedlu Podwawelskim.

Jedyną w mieście, w której starsi, niezamożni ludzie mogą liczyć na darmową rehabilitację, opiekę pielęgniarską, sprzęt medyczny niezbędny do życia. Osobom znajdującym się w naprawdę trudnej sytuacji życiowej pracownicy stacji starają się pomóc także finansowo.

– Mamy dużo pacjentów, o których świat zapomniał – mówi Bernadetta Łacheta, kierownik krakowskiej stacji Caritas. – Ich krewni, sąsiedzi, znajomi zwykle nawet nie wiedzą, z jakimi problemami się borykają nasi podopieczni. Często są to takie duże dzieci, 30-, 40-latki przykute do łóżka, z którymi nie ma żadnego kontaktu. Przy ul. Zwierzynieckiej na przykład, w jednej z tamtejszych kamienic, mieszka mama z głęboko upośledzonym synem mającym 50 lat. Od wielu lat nigdzie z nim nie wychodzi. Mieszkają na pierwszym piętrze, ale dla tego mężczyzny pokonanie nawet kilku schodów jest problemem.

Spośród podopiecznych tego ośrodka w szczególnie dramatycznej sytuacji jest rodzina państwa Płonków. Pani Małgorzata Płonka, pracownik jednej z krakowskich uczelni, od 30 lat opiekuje się ciężko chorym synem. A od pewnego czasu także i mężem ze stwardnieniem rozsianym, który w tej chwili nie może chodzić o własnych siłach. Bartuś – jak mówi o swoim synu – mając 30 lat, wygląda na 9-letnie dziecko. Waży zaledwie 27 kg.

– Jest bardzo miłym chłopcem, ale wymaga samarytańskiego podejścia. Obecnie w opiece nad nim pomaga mi przyszywana ciocia, którą znalazłam aż w Biłgoraju – mówi pani Małgorzata. – Przywiodła ją do nas szczęśliwa gwiazda. Gdyby jeszcze udało się wyprowadzić z ciężkiej depresji mojego Piotrusia – wzdycha.

Piotruś to mąż pani Małgorzaty. Ciężka choroba i depresja to zapewne skutek frustracji, że nie może pomóc ukochanemu dziecku. – My, kobiety, jesteśmy widać silniejsze – tłumaczy męża pani Małgorzata. – Nie narzekam na los. Cieszę się, że mam dla kogo żyć i że na swojej drodze spotykam dobrych ludzi. Np. pracowników Caritasu. Pod choinkę przywieźli nam wspaniały prezent. Pralkę automatyczną! Marzyliśmy o niej od dawna.

Pani Małgorzata ma teraz inne marzenie. – Chciałabym zobaczyć uśmiech na twarzy Piotrusia. On wygląda w tej chwili jak zastygnięta figura woskowa. Być może pomogłaby mu rehabilitacja. Raz, gdy się jej poddał, efekty były znakomite.

Bernadetta Łacheta, kierownik krakowskiej stacji Caritas, zapisała w kalendarzu na nowy rok kolejne zadanie: „załatwić rehabilitację dla Piotra Płonki”. Mówi, że istnieje szansa, żeby mąż pani Małgorzaty wyjechał do specjalistycznego ośrodka Caritasu w Rabie Wyżnej. – Jest tylko jeden problem. Musi się znaleźć lekarz, który będzie chciał go odwiedzić w domu, zbadać i wypełnić stosowne dokumenty – wyjaśnia.

Na miarę XXI wieku

Krakowska Stacja Opieki Caritas powstała w 2000 r. w budynku należącym do Caritasu przy ulicy Bro­nowickiej. Działała w tak trudnych warunkach lokalowych, że jej pracownicy musieli się wykazać niezwykłym hartem duchu. Nowa siedziba – w pomieszczeniach należących do parafii Matki Bożej Fatimskiej na osiedlu Podwawelskim to miejsce na miarę XXI w. W pełni przystosowana do norm wyznaczonych placówkom medycznym przez Unię Europejską.
Stacja została wyposażona w sprzęt i aparaturę, która ma zapewnić kompleksową opiekę osobom starszym. Działa przy niej wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego. Są tam m.in. specjalistyczne łóżka, koncentratory tlenu i tzw. ssaki medyczne.

To najbardziej poszukiwane sprzęty przez rodziny, które mają pod opieką starsze, ciężko chore osoby. Krakowski Caritas ma siedem takich wypożyczalni. Jednakże ta na osiedlu Podwawelskim jest pierwszą, w której znalazły się tak specjalistyczne urządzenia.

W stacji jest obecnie do wypożyczenia 200 łóżek i 60 koncentratorów tlenowych stosowanych przy przewlekłej chorobie płuc. Caritas ma ich niemal tyle samo co Szpital im. Jana Pawła II. Trzeba na nie trochę poczekać, ale kolejka nie jest długa. W tej chwili na łóżka czeka 11 osób. Cztery ustawiły się w kolejce po koncentratory. – Wypożyczamy je za symboliczne pieniądze, często gratis dla osób w trudnej sytuacji finansowej. W prywatnych wypożyczalniach za koncentratory trzeba zapłacić nawet 200 zł – mówi Bernadetta Łacheta.

Jak one to robią?

Personel stacji Caritas na osiedlu Podwawelskim jest bardzo skromny. Pracują tam etatowo tylko dwie pielęgniarki i trzy rehabilitantki. Mimo to w 2014 r. wykonały 35 tys. zabiegów w domach pacjentów. Dodatkowo przyjęły 1800 osób na terenie stacji. Pacjenci muszą mieć skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Przyjmowani są według kolejności.

W stacji Caritasu wykonuje się zabiegi z zakresu fizykoterapii, kinezyterapii i masażu. Jej pracownicy gwarantują wysoki poziom usług, o czym świadczy certyfikat ISO. Żeby skorzystać z zabiegów, trzeba mieć skierowanie. Niestety, są kolejki, bo personel, mówiąc kolokwialnie, „nie wyrabia”. – Chętnie zatrudnilibyśmy większą liczbę osób, ale brakuje nam pieniędzy – mówi kierowniczka stacji.

Przeglądaniu rejestrów pacjentów stacji niezmiennie towarzyszy zdziwinie, jak udaje się pomóc tylu ludziom. I to bez kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. „Aniołki z Podwawelskiego”, a zwłaszcza ich szefowa mają, jak się okazuje, swoje sposoby. Podstawowy to dobre kontakty w środowisku medycznym. Dzięki temu pomagają im wolontariusze z Wydziału Ratownictwa Akademii im. Frycza Modrzewskiego.

– Jestem zachwycona studentami i pracownikami tego wydziału – mówi Bernadetta Łacheta. – Pomagają nam całkowicie bez­interesownie. W razie pilnej potrzeby przyjeżdża też karetka z tej uczelni – dodaje.

Liczą na pomoc z nieba

Krakowska Stacja Opieki Caritas powstała na wzór podobnych placówek istniejących w Niemczech i w Szwecji. – Tam w organizacji tego typu ośrodków uczestniczą trzy podmioty. Caritas danego kraju, parafia, udostępniając swoje pomieszczenia, i miejscowy samorząd, który współfinansuje to przedsięwzięcie – wyjaśnia ks. Bogdan Kordula, dyrektor Caritas Archidiecezji Krakowskiej.

– My planowaliśmy działać podobnie. Niestety, nie wszystkie samorządy chcą w tym uczestniczyć. Wzorcowo układa się nam współpraca np. w Nowym Targu, Myślenicach, Gdowie, ale już w przypadku stacji na osiedlu Podwawelskim musimy liczyć sami na siebie – dodaje ks. Kordula.

Krakowski ośrodek nie może też liczyć na Narodowy Fundusz Zdrowia. Od lat stara się o kontrakt, przedstawiając bardzo udany projekt „poradni geriatrycznej”. Jak dotąd bez skutku. Ksiądz Kordula i szefowa stacji Bernadetta Łacheta nie załamują jednak rąk. Liczą na sponsorów i... pomoc z nieba. Mówią, że nie na darmo stacji na osiedlu Podwawelskim nadano imię Marii Epstein.

To jedna z najwybitniejszych kobiet w dziejach współczesnych Krakowa. Założycielka Szkoły Pielęgniarek i Higienistek przy UJ, zakonnica z klasztoru Sióstr Dominikanek Klauzurowych w Krakowie na Gródku. Dziś kandydatka na ołtarze.

– Wybór tej właśnie patronki to był mój pomysł – przyznaje Bernadetta Łacheta. – Maria Epstein zajmowała się finansami pierwszej krakowskiej szkoły pielęgniarskiej. Była osobą bardzo przedsiębiorczą, bardzo zaradną, a ja potrzebuję sponsorów i pieniędzy. Dlatego zaproponowałam Marię Epstein jako naszą patronkę. Wierzyłam, że nam pomoże – dodaje.

Pomaga? – Tak – odpowiada pani Bernadetta. – Raz jest z finansami lepiej, a raz jest gorzej, ale generalnie nie mogę narzekać.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski