Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam jakąś alergię. Jaką? To jak szukanie igły w sianie

Rozmawiała Agnieszka Bialik
Urszula Radwańska ma za sobą trudny rok. - Ale nie miałam chwili zwątpienia, chęci rzucenia tenisa - mówi.
Urszula Radwańska ma za sobą trudny rok. - Ale nie miałam chwili zwątpienia, chęci rzucenia tenisa - mówi. Anna Kaczmarz
Rozmowa. - Sama nie wiem, co mi dolega. Miałam szereg testów, myślałam, że to uczulenie na gluten, ale to nie to. Szukamy dalej. Ograniczyłam różne produkty i czuję się lepiej - mówi nam tenisistka Urszula Radwańska

- Miniony sezon był chyba najgorszy w Pani karierze. Na ile spadek na 180. miejsce w rankingu WTA był efektem kontuzji?

- Na pewno był to główny powód spadku. Na początku był bark, przez który opuściłam Australian Open. Kiedy powoli zaczęłam wychodzić na prostą, przyplątało się zapalenie piszczeli. Nie dokończyłam wówczas meczu w pierwszej rundzie na turnieju Rolanda Garrosa. Ta dolegliwość ciągnęła się miesiąc.

Kolejną kontuzją był stan zapalny mięśnia podkolanowego. Co chwilę zdarzały się urazy, które nie pozwalały mi normalnie trenować, tyle, ile bym chciała, wyłączały mnie z rywalizacji na kilka tygodni. Przez to ciężko mi było wrócić do formy, straciłam pewność siebie. To wszystko działo się do US Open. Później wszystko było dobrze, zaczęłam się odbudowywać. Wtedy zagrałam w ćwierćfinale WTA w Taszkiencie, w finale ITF.

Widać było, że wracam powoli do formy, no, ale... sezon się skończył. Nigdy jednak nie miałam chwili zwątpienia, chęci rzucenia tenisa. Jedynie po przegranym meczu człowiek jest zły na cały świat. Trwa to jednak kilkanaście minut i znów chce się trenować, iść do przodu.

- Od jakiegoś czasu walczy Pani także z alergią pokarmową. Wiadomo już, co ją wywołuje?

- Niestety, nie, to trochę tak jak szukanie igły w stogu siana. Trwa to od początku tego roku. Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów. Czuję wtedy spadek energii, mam problemy z cerą. Sama nie wiem, co mi dolega. W Warszawie miałam szereg testów, ale nadal nie wiadomo, co jest przyczyną moich kłopotów. Myślałam, że to uczulenie na gluten, taki jak miał Novak Djokovic, ale okazało się, że to nie to. Szukamy dalej. Ograniczyłam różne produkty, np. mleko krowie, bacznie siebie obserwuję, uważam na to, co jem. Czuję się lepiej.

- Ostatnie tygodnie trenowała Pani w Warszawie razem z Agnieszką. W stolicy są lepsze warunki do gry?

- Przede wszystkim są korty twarde, których w Krakowie brakuje. Trenowałam na obiekcie "DeSki", nowym, z nawierzchnią identyczną jak ta na zawodowych turniejach. W Warszawie łatwiej też o sparingpartnerów, jest wielu zawodników, z którymi można się umówić i potrenować.

- Trener Martin Fassati to już wspomnienie. Z kim teraz Pani trenuje?

- Z Maćkiem Domką i myślę, że potrwa to trochę dłużej. Razem przepracowaliśmy okres przygotowawczy i lecimy do Australii. Martin był bardzo dobrym trenerem, ale nie pasowaliśmy do siebie. Jego postrzeganie tenisa nie pasowało do mojego charakteru, do mojego stylu gry. Pracowaliśmy od początku roku do US Open.

- Myślała Pani o tym, by powrócić do treningów z tatą?

- Nie myślałam o tym, to zamknięty rozdział. Trenowaliśmy razem przez wiele lat i to się wypaliło. Nie ma co do tego wracać. Żyjemy w dobrych stosunkach, tato do nas dzwoni, spotykamy się, pyta co i jak. Jesteśmy z Agnieszką dorosłe, poszłyśmy swoją drogą. Tato nie może już się ciiągle wtrącać do naszego życia, tak jest lepiej. Czasem dzwoni po jakimś meczu, który oglądał, i przekazuje swoje uwagi.

- W lutym czeka nas w Kraków Arenie wielkie tenisowe święto: mecz w Grupie Światowej Pucharu Federacji Polska - Rosja. Pewna gry w reprezentacji jest Agnieszka. Ma Pani nadzieję, że zagra z nią jako druga nasza singlistka?
- Tomek Wiktorowski powiedział, że bierze pod uwagę mnie, Kasię Piter, Paulę Kanię i Magdę Linette. Myślę, że zadecyduje aktualna forma każdej z nas. Decyzję podejmie po Australian Open. Ten turniej będzie najważniejszy. Bardzo się cieszę, że mecz odbędzie się w domu, w Krakowie. Nie byłam jeszcze w środku w hali, ale słyszałam, że jest super. Bardzo bym chciała zagrać przed własną publicznością.

- Wiadomo, że Rosjanki przyjadą w najmocniejszym składzie, z Marią Szarapową i Jekateriną Makarową. Jak widzi Pani nasze szanse w tym spotkaniu?

- Szanse oceniam jak pięćdziesiąt do pięćdziesięciu. Zależy, jaka będzie nawierzchnia kortu, aktualna forma naszych rywalek. To wszystko będzie kwestią dnia, okaże się już na miejscu. Ranking nie gra roli, każdy z każdym może tu wygrać. Na pewno będziemy miały przewagę publiczności, to pomaga. Liczymy, że przyjdzie dużo kibiców, którzy będą nas wspierać.

- Jak wyglądają Pani najbliższe plany?

- Lecę do Nowej Zelandii, na turniej w Auckland. Zagram tam w eliminacjach, ten turniej jest dla mnie priorytetem. Później będą eliminacje w Sydney i następnie Australian Open. Jeśli dobrze zagram w Nowej Zelandii, to być może w ogóle nie pojadę do Sydney, bo niebawem zaczną się eliminacje do Wielkiego Szlema.

- Co chciałaby Pani osiągnąć w nowym sezonie?

- Priorytetem jest dla mnie zdrowie. Tego sobie życzę najbardziej w nowym roku, tego mi bardzo brakowało. Jestem pewna, że jeśli nie będzie kontuzji i będę mogła trenować tyle, ile chcę, to wyniki same przyjdą. Nie stawiam sobie konkretnych celów, choć wiadomo, że chciałabym wrócić do TOP 50 rankingu WTA. Wierzę, że będzie coraz lepiej.

- Jak ocenia Pani pomysł, by Martina Navratilova dołączyła do sztabu trenerskiego siostry Agnieszki?

- Bardzo dobry! Dobrze, że Agnieszka zdecydowała się dołączyć kogoś do swojego teamu. Wiadomo, że ktoś tak doświadczony jak Martina ma inne spojrzenie i dużo może przekazać Agnieszce. Wszystko okaże się po kilku turniejach. Na pewno to nie zaszkodzi siostrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski