Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatrzyk nasz powszedni

Wacław Krupiński
Kulturałki. W „Newsweeku” tekst „Teatr zaprasza na happy hours” – o tym jak to teatry walczą o widza, bo ten jest coraz bardziej w cenie.

Swoją drogą, jaka to cena, skoro, jak pisze „Newsweek”, stołeczny Teatr Studio rozdawał bilety za złotówkę. Przebił nawet Stary Teatr, który kusi widzów ceną dwóch złotych. Widać na tyle wycenia swe co niektóre spektakle.

Ale jest to również smutny tekst o widzu coraz bardziej rozwydrzonym, chamskim, prostackim, który nie tylko drze się do komórki „Nie mogę gadać, w teatrze jestem!”, ale i rzuca w stronę aktorów niewybrednymi komentarzami.

„Ty, wyruchaj ją” – usłyszał Grzegorz Małecki podczas spektaklu „Kształt rzeczy”. W czasach Szekspira publiczność (tworzyli ją marynarze, tragarze, handlarze, piraci i prostytutki) potrafiła rzucać w aktorów zdechłymi psami, kotami i szczurami. Ale czy oznacza to postęp? Choć pewnie tak, bo jednak znaleźć teraz zdechłe zwierzę łatwo nie jest...

Na naszych oczach, a moich na pewno, teatr przestaje być świątynią sztuki; kiedyś, ubrawszy się elegancko, szło się doń po duchową strawę, teraz coraz częściej chodzi się w byle czym po byle rozrywkę. Coraz trudniej dyrektorom utrzymać ambitne spektakle na afiszu; gawiedź, chowana na paranienormalnych kabaretach coraz bardziej chce rechotać i w teatrze. A ten nie jest bez winy.

Aktorzy celebryci, którzy mają wszystko (ze swego życia) na sprzedaż, spektakle, realizatorzy stawiający na prowokację, a nie smak i sens.

W Starym Teatrze, jak słyszałem (bo omijam wielkim łukiem) siada aktor calusieńki nagi wśród widzów. Pewna starsza pani poprosiła obsługę, żeby interweniowała, bo jakiś wariat siedzi na widowni. I wtedy dowiedziała się, że to aktor realizuje pomysł reżysera... Przydałby się zdechły szczur lub choć zgniłe jajko.

Tak, tak. O świątynię coraz trudniej (bo nie nad każdą tak opatrznościowo czuwa resort kultury, sypiąc pieniędzmi niczym kwiatkami w czas procesji). Coraz trudniej nie tylko w teatrze. Do tej pory to aktorzy opowiadali, jak na przed-południówkach siadały na widowni wycieczki i dawaj, dziatwa wyciągała wałówki, obtłukując nierzadko jajkami na twardo poręcze foteli.

Na Wiejskiej, w świątyni demokracji, takoż bufet otwarto, za sprawą jakiegoś głodnego mentalnego nieszczęścia, głodnego ani chybi rozgłosu, bo sałatką najeść się nie sposób.

Ot, jeszcze jeden narodowy teatrzyk nasz powszedni, w którym gra kto może, że pożal się Boże. Nie wiedzieć czemu (albo wiedzieć) przypomina się anegdotka, jak podczas próby Erwin Axer zauważył, że Irena Eichlerówna gra z zamkniętymi oczami. Zagadnął aktorkę o przyczynę, by usłyszeć: „Bo nie mogę na nich patrzeć”.

Ale przynajmniej nudno nie jest. A nuda w teatrze – to rzecz najgorsza pod słońcem. W1809 roku, w Londynie, aresztowano pewnego szewca, gdyż zbyt ostentacyjnie ziewał na pewnym przedstawieniu.

Ale zostawmy przykre tematy. Idą wszak święta, niech zatem choć przy świątecznym stole będzie odświętnie, uroczyście i pięknie. A jak już ma być szopka, to betlejemska. I niech zwierzęta przemówią ludzkim głosem, byle tych, którzy są mili sercu i uszom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski