A jednak Poroszenko jest wyzwaniem dla polskich polityków. Kuczma był ostatnim pełnokrwistym politykiem na czele Ukrainy, tyle że przeszłego, lekko postsowieckiego typu. Gdyby Julia Tymoszenko urodziła się we Francji czy w Niemczech, z jej charyzmą byłaby nie gorsza od Angeli Merkel.
Jaceniuk jest jeszcze nad Wisłą mało znany – może nas pozytywnie zaskoczyć. Poroszenko przerasta osobistymi talentami wszystkich poprzedników z prezydenckiego gmachu na Bankowej w Kijowie: łapie w lot konteksty i drobiazgi, jak amerykański polityk rozumie, że w Warszawie trzeba mówić o Janie Pawle II i Solidarności, wie, jaką siłę ma złożenie w Sejmie deklaracji o zniesieniu doktryny pozablokowości Ukrainy.
Żongluje cytatami z naszych pisarzy jak niejeden polski polityk. Zza pleców nowego prezydenta Ukrainy widać oczywiście brzemię problemów jego państwa i pytanie, czy mu się uda? Ale widać, że z nim trzeba będzie rozmawiać bardziej konkretnie i kłaść na stole poważne propozycje, a nie tylko odwołania do historii, wyrazy współczucia i rzewne zapewnienia o przyjaźni.
Tymczasem Poroszenki nie będzie na szczycie w Brukseli. Maciej Sokołowski z TVN Biznes i Świat pisze, że pierwszy Tuskowy szczyt Rady Europejskiej jest jak Cola Light. Mały Jaś przynosi z podstawówki polityczny dowcip. Facet dzwoni do Sejmu i prosi o połączenie z Donaldem Tuskiem, słyszy, że on tam już nie pracuje. I tak parę razy, w końcu to on słyszy pytanie kancelistki: „a dlaczego pan dzwoni?”.
Odpowiedź: „Tak miło to słyszeć”. I jeszcze ważna posłanka PO: „dlaczego krytykujecie Donalda za projekt konkluzji Rady Europejskiej, zanim jeszcze został przyjęty?”. „Ano dlatego, żeby mu dać argument do negocjacji z członkami Rady, którzy się wahają, żeby musztarda nie wjechała na stół po świątecznym obiedzie, bo tyle warta jest krytyka po zakończeniu obrad”. Mówili: „prezydent Europy”.
Na wyrost. Przyjdzie Tuskowi być „tylko” przewodniczącym, a i tak lekko nie będzie ustalić te kilka zdań. Ani Tusk nie jest light, ani się z nim nie rozstajemy – jak się okazuje. Katarzyna Szymańska Borginon z RMF powinna dostać od niego pudełko belgijskich czekoladek, bo krytyka mu się przyda jak nigdy wcześniej – będzie się mógł nią podpierać w negocjacjach. I nie zapominajmy, ze to premier Kopacz musi przedstawić na szczycie polskie stanowisko, Tusk jej może tylko podać piłkę.
Drugą godzinę z redaktorem Niedziałkiem słuchamy Putina. Chyba nas nie dopuści do głosu. Więc kropka. Koniec felietonu. I Wesołych Świąt dla czytelników ,,Dziennika Polskiego”, dla wszystkich przyjaciół i dla Donalda Tuska oczywiście też na dobry początek w Brukseli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?