Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześciolatek w czwartej klasie

Anna Kolet-Iciek
Czwartoklasiści największe problemy mają z liczeniem
Czwartoklasiści największe problemy mają z liczeniem Mariusz Kapała
Edukacja. Dzieci, które poszły rok wcześniej do szkoły nie radzą sobie z nauką, a nauczyciele nie są przygotowani do pracy z takimi uczniami

W tym roku do czwartej klasy trafiły dzieci, które rozpoczęły edukację w wieku sześciu lat. W całej Małopolsce jest ich blisko 6000. Dla wielu z nich czwarta klasa okazała się prawdziwym wstrząsem. Dziewięciolatki mają problem nie tylko z nauką, ale nawet ze znalezieniem odpowiedniej sali lekcyjnej czy ze zjedzeniem obiadu na czas, a ich nauczycielom często brak odpowiedniego przygotowania do pracy z takimi uczniami.

Czwarta klasa to nie przelewki. Zawsze zresztą tak było. Z przyjaznego środowiska, spod skrzydeł ukochanej pani trafia się do miejsca, w którym trzeba samemu sobie radzić. Nowi nauczyciele, nowe przedmioty, lekcje w różnych salach, trudne zadania, a zamiast kwiatków i serduszek prawdziwe oceny.

Przekładana reforma
Nawet 10-letniemu dziecku trudno jest to wszystko ogarnąć. Tymczasem w tym roku do czwartej klasy trafiły dzieci dziewięcioletnie, a także niespełna dziewięcioletnie. To maluchy, które w myśl reformy edukacji poszły do szkoły w 2011 roku, mając sześć lat. Wówczas rodzice mieli co prawda wybór, czy posłać dziecko do szkoły, czy pozostawić w przedszkolu, jednak był to wybór iluzoryczny.

Władze oświatowe i samorządowe straszyły bowiem, że jeśli dziecko nie pójdzie do szkoły w 2011 r. w wieku 6 lat, to rok później trafi na kumulację roczników, bo wówczas obowiązkowo do pierwszej klasy miały już iść wszystkie siedmio- i sześciolatki. Tak się jednak nie stało, bo reformę po raz kolejny przesunięto, ale sześciolatki w szkole zostały. Dziś są to już uczniowie czwartej klasy.

- Od których wymaga się, by pracowali w takim samym tempie jak dzieci o rok starsze, a to dla wielu z nich jest niewykonalne - mówi psycholog Katarzyna Berdys.

Świetnie wie o tym Ireneusz Krugły, który w tym roku zaczął żałować, że kilka lat temu uległ namowom dyrektorki szkoły i zamiast do zerówki zapisał syna do pierwszej klasy. Dziś chłopiec, który w październiku skończył 9 lat, jest uczniem czwartej klasy i coraz bardziej zniechęca się do szkoły. - Przez pierwsze trzy lata syn traktowany był przez nauczycieli jak młodsze dziecko, ale kiedy poszedł do czwartej klasy, skończyły się przywileje, choć nadal jest młodszy od swoich kolegów w klasie, to jednak nauczyciele nie widzą już potrzeby, by traktować go ulgowo - mówi pan Ireneusz.

Ojcu nie chodzi o to, by syn był przez nauczycieli szczególnie rozpieszczany, ale żeby np. na sprawdzianie dostał dwie minuty więcej na rozwiązanie zadań, bo pisze wolniej od swoich kolegów i na ostatnie zadanie zwykle nie starcza mu już czasu; albo żeby nie dostawał uwag za spóźnienia i za to, że zbyt wolno pakuje tornister. - Gdy usiłuję to powiedzieć nauczycielom, traktują to jak atak na siebie. Te przepychanki trwają od września - denerwuje się pan Ireneusz.

Pedagodzy zaniepokojeni
Tak, niestety, wygląda szkolna rzeczywistość wielu dziewięcioletnich czwartoklasistów. Problem dostrzegają psycholodzy i pedagodzy. - Wpisaliśmy to nawet do naszego planu pracy na ten rok - mówi Ewa Bochenek, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 4 w Krakowie. - Będziemy bacznie przyglądać się czwartoklasistom i spotykać się z ich nauczycielami.

Chcemy również dać sygnał dyrektorom szkół, że wkrótce problem będzie jeszcze większy, bo do czwartych klas zacznie trafiać jeszcze więcej młodszych dzieci. Muszą być na to przygotowani i muszą w tym kierunku zaplanować szkolenia dla nauczycieli.
Katarzyna Berdys zaznacza, że takie szkolenia to konieczność, bo o ile nauczyciele nauczania początkowego radzą sobie bardzo dobrze z dziećmi o rok młodszymi, o tyle nauczyciele w klasach starszych mają z tym kłopot. - Muszą się teraz tego nauczyć, ale zmiana nastawienia na pewno potrwa kilka lat - tłumaczy psycholog.

Spóźnione szkolenia
W Małopolsce rozpoczęto szkolenia dla nauczycieli dopiero w tym roku. Dlaczego tak późno? Zdaniem Artura Paska z małopolskiego kuratorium dyrektorzy szkół do tej pory nie zgłaszali takiego zapotrzebowania. Nadal zresztą nie zgłaszają. - Kurator postanowił jednak przekazać środki na szkolenia w odpowiedzi na pierwsze niepokojące sygnały od rodziców, którzy zgłaszali wizytatorom przypadki niewłaściwego traktowania swoich dzieci przez nauczycieli - wyjaśnia Artur Pasek.

Tej sytuacji nie przewidziano wcześniej, gdyż - jak tłumaczy Jolanta Gajęcka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie - kilka lat temu dyskusja wywołana obniżeniem wieku szkolnego skupiła się na sześciolatkach w szkole. Wszyscy w kółko mówili o dywanikach, niskich ubikacjach, kolorowych placach zabaw.

- Nikt wówczas nie pomyślał, że młodsze dzieci za chwilę trafią do czwartej klasy i zacznie się prawdziwy problem - podkreśla Jolanta Gajęcka. Jej zdaniem system w żaden sposób nie wspiera dziecka młodszego, które staje się uczniem czwartej klasy. Ma ono dokładnie takie same obwiązki i zadania jak o rok starsi od niego koledzy. Program nauczania nie uwzględnia, że jest to dziecko młodsze.

Rok to duża różnica
Czym dziewięciolatek różni się od dziesięciolatka? Zdaniem ekspertów wolniej pracuje, ma problem z czynnościami samoobsługowymi, często nie umie nawet zawiązać sobie butów, zapomina o zabraniu z klasy swoich rzeczy, nie pamięta, co jest na zadanie domowe, nie potrafi zjeść obiadu w 10 minut. Można długo wymieniać. - Te dzieci są też drobniejsze i mniej sprawne fizycznie od starszych kolegów - dodaje Andrzej Moskal, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 40 w Krakowie.

Tymczasem w szkole nie mogą już liczyć na udogodnienia, jakie przysługiwały im jeszcze kilka miesięcy temu w nauczaniu zintegrowanym. Nie ma już dywaników, na których można by odsapnąć, niższych ławeczek i szafek na podręczniki, więc szkolny dobytek trzeba dźwigać na plecach przez cały dzień. - Tornister mojego syna waży 7 kilogramów - mówi Ireneusz Krugły.

Młodsze wolniej pracują
Z obserwacji nauczycieli wynika, że młodsze dzieci nie tylko wolniej pracują i gorzej się koncentrują, ale często nie potrafią jeszcze płynnie czytać ani pisać. - I mają do tego prawo - zaznacza psycholog Katarzyna Berdys. - Przed reformą dzieci miały trzy lata na doskonalenie nauki czytania, bo do szkoły przychodziły już z umiejętnością składania literek, gdyż taką naukę przewidywał program zerówki.

Teraz nie opanowały nawet podstawowej umiejętności czytania, którą nabywają pod koniec pierwszej klasy. Na doskonalenie zostaje więc tylko dwa lata. Tymczasem nauczyciele wymagają od czwartoklasistów czytania ze zrozumieniem.

Jednak prawdziwy problem jest na lekcjach matematyki, bo tu następuje największy przeskok. Nagle, zamiast dodawać kwiatki lub śliwki, dziecko musi zacząć wykonywać w pamięci konkretne obliczenia. - Podstawa programowa nauczania matematyki w klasach I-III została zmieniona i dostosowana do możliwości młodszych dzieci. Program dla czwartej klasy nie przeszedł już takiej modyfikacji - przyznaje Jolanta Siwecka z Centrum Nauczania Metis w Krakowie, która udziela korepetycji z matematyki.

Efekt? - Wśród moich uczniów na korepetycjach od ubiegłego roku jest zaskakująco dużo czwartoklasistów, którzy nie radzą sobie z materiałem. Problemem dla nich jest zwłaszcza tabliczka mnożenia i zadania tekstowe, z których nie potrafią wychwycić istotnych informacji - mówi Jolanta Siwecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski