Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyborczy spektakl wójta Misia

Barbara Ciryt
Paweł Miś przed lisieckim urzędem gminy, tuż po zaprzysiężeniu na wójta
Paweł Miś przed lisieckim urzędem gminy, tuż po zaprzysiężeniu na wójta Fot. Barbara Ciryt
Samorząd. Lisiecki kaszowianin – tak o sobie mówi Paweł Miś, który jest największym zwycięzcą wyborów samorządowych w całym powiecie krakowskim. Urzędujący gospodarz nie miał z nim szans. Choć wydawało się, że to młody urzędnik pierwszy „polegnie” przy urnach.

Paweł Miś osiągnął spektakularny wynik ponad 75 procent poparcia – wygrywając z urzędującym wójtem Wacławem Kulą. W czwartek złożył ślubowanie jako nowy wójt gminy Liszki reprezentant Prawa i Sprawiedliwości.

W wyborach wielkie poparcie miał m.in. w Liszkach i Kaszowie. Mieszkańcy obu wiosek uważają go za swojego. – To dlatego, że mój rodzinny dom stoi na granicy tych miejscowości. Właściwie jest w Kaszowie, ale administracyjnie należy do Liszek. Dlatego czasem mówię, że jestem lisieckim kaszowianiniem – uśmiecha się Paweł Miś, nowo zaprzysiężony wójt gminy Liszki. Mieszka tu od urodzenia.

W Kaszowie chodził do szkoły podstawowej, potem do IX LO w Krakowie, a następnie studiował Zarządzanie w Administracji Publicznej na UJ. W Urzędzie Gminy Liszki podjął pierwszą pracę.

Zatrudniony został jeszcze za czasów wójta Wojciecha Burmistrza. Najpierw jako praktykant, potem pracownik. Nie od razu myślał o kandydowaniu.

– Cieszyłem się, że dostałem szansę na zdobywanie doświadczenia zawodowego. Trafiłem do wydziału finansowego do pokoju nr 12, zajmowałem się podatkami – mówi Paweł Miś. W lisieckim urzędzie gminy tak naprawdę był jeszcze przed swoim dotychczasowym szefem Wacławem Kulą, wójtem dwóch ostatnich kadencji.

Paweł Miś, 34-letni urzędnik okazał się bardzo ambitny, długo przygotowywał się do nowej roli. W pracy miał ciągły kontakt z ludźmi. Działał w organizacjach pozarządowych, był wolontariuszem Szlachetnej Paczki. Poznawał całą gminę, spotykał się z ludźmi, rozmawiał z nimi, pomagał im, organizował konkursy dla dzieci.

Został założycielem i prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Ziemi Lisieckiej, które nawiązało współpracę z innymi stowarzyszeniami ze Ściejowic i Czułowa. Razem odpowiadali na inicjatywy mieszkańców i realizowali ciekawe pomysły (głównie projekt „Koszyk Lisiecki”), promujące lokalne produkty i angażujące twórców, rolników, przedsiębiorców do intensywniejszego działania. Wszystko to miało znaczenie – budowało pozytywny obraz przyszłego wójta.

Jednocześnie obserwował pracę lisieckiego samorządu. Nie wszystko mu się podobało. Nie mógł znieść obcesowego traktowania mieszkańców, petentów w urzędzie. Wiedział, że to trzeba zmienić. Jasno mówił, że ma swoją wizję działania urzędu. Tym także zyskiwał przychylność ludzi.

Nie miał łatwo. Nie był dobrze oceniany przez szefa – wójta gminy. Wacław Kula w swojej wyborczej ulotce pisał, że Paweł Miś, to zupełnie przeciętny urzędnik, mający spore problemy ze zredagowaniem zwykłego, urzędowego pisma.

Przekonywał, że taki człowiek nie będzie w stanie samodzielnie sprawować tak poważnego urzędu. Być może na początek pomoże mu dotychczasowy wicewójt Paweł Lipowczan, bo jak zapowiada nowy gospodarz gminy: „Na razie nie planuje zmian na tym stanowisku”.

Cztery lata temu Miś podpadł. W urzędniczej rzeczywistości wszyło na jaw, że pomagał w kampanii Aleksandrze Zientali – kontr­kan­dydatce wójta. Gdy odpadła w pierwszej turze wyborów, to Miś wystarał się o poparcie PiS-u dla Wacława Kuli w drugiej turze. Ale młody urzędnik i tak został w roli „podpadniętego”.

Sytuacja wyborcza w 2010 roku nie była do końca klarowna. Wacław Kula w ostatecznej rozgrywce miał tylko 11 głosów przewagi nad kontrkandydatem Pawłem Jastrzębskim, a do tego mówiło się o intensywnie meldowanych mieszkańcach tuż przed wyborami.

Podczas obecnych wyborów wyniki były bardziej jednoznaczne: zdecydowana przewaga Pawła Misia od pierwszej tury, bo przy pięciu kandydatach przedstawiciel PiS zdobył ponad 40 procent głosów, a w drugiej ponad 75. Wykorzystał niezadowolenie mieszkańców ze sposobu sprawowania władzy i chęć zmian.

Miał za sobą młodych ludzi. Prowadził skuteczną kampanię, a jego sztab solidną krytykę władzy. Jak mawiał były wójt – „mózgiem” kampanii Pawła Misia był Mariusz Pilis, szef sztabu wyborczego. Sam Pilis nie chce się wypowiadać na temat osobowości Pawła Misia, o tym jakim jest człowiekiem.

Przyznaje, że według autorskiego projektu prowadził mu kampanię, ale nie zdradza jej tajemnic. Wykorzystanie inter-netu, analiza i opisy działań władz gminy, wyszukiwanie i wytykanie błędów oraz docieranie wprost do wyborców – to były główne założenia działań sztabu.

Na debatę publiczną, która miała miejsce w gminie Liszki sztab nie wysłał swojego kandydata, bo uznał spotkanie za „pułapkę” przygotowaną przez doświadczonych samorządowców. Nieobecność na debacie nie zaszkodziła kandydatowi PiS.

Mieszkańcy zaufali nowemu wójtowi. Teraz będą oczekiwać zapowiadanych zmian i wkrótce zaczną go z tego rozliczać.

– Mam świadomość, że przede mną wielkie wyzwanie. Nie twierdzę, że wszystko zrobię sam. Wiem, że potrzebuję ludzi, których muszę umieć słuchać, uczyć się od nich i sprostać ich potrzebom – mówi Paweł Miś.

NOWY WÓJT W OCENIE WSPÓŁPRACOWNIKÓW

Adam Kowalik, wiceprezes Stowarzyszenia na Rzecz Ziemi Lisieckiej:
Poznałem Pawła Misia jako człowieka, który chciał pracować na rzecz mieszkańców gminy Liszki. Sprawdził się jako dobry organizator pracy naszego stowarzyszenia. Umiał rozwiązywać problemy, potrafił uporać się z bieżącymi sprawami. Według mnie to bardzo uczynny człowiek, który potrafi pracować z ludźmi. Jeśli opuści nasze stowarzyszenie – to będzie dla nas strata, ale zysk dla gminy.

Tadeusz Jajko, członek Zarządu Stowarzyszenia na Rzecz Ziemi Lisieckiej:
Paweł Miś jest ambitny i bardzo słowny. Znam go nieco krócej niż inni członkowie stowarzyszenia, bo dołączyłem do nich później. Jednak wiem, że jeśli coś obieca to, bardzo stara się temu sprostać. Sołtys Liszek i reprezentanci sołectwa od siedmiu lat starali się o wydanie książki na temat dziejów swojej miejscowości. Były kłopoty przede wszytkim finansowe, ale z pomocą stowarzyszenia, udało się je rozwiązać i właśnie książka została wydana.

Grzegorz Stenzel, prezes Ludowego Klubu Sportowego Kaszowianka:
Gdy obejmowałem stanowisko prezesa klubu Kaszowianka poprosiłem Pawła Misia, żeby mi pomógł w sprawach organizacyjnych. Zgodził się i chętnie działał całe lata na rzecz LKS. W zarządzie Kaszowianki był dotychczas skarbnikiem, rozliczał finanse klubu. Nigdy się na nim nie zawiodłem, przeciwnie byłem zadowolony z jego pracy. Teraz go stracę z zarządu, bo zrozumiałe, że jako wójt będzie wspierał wszystkie kluby, a nie angażował się na rzecz jednego.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski