Sprawdź: Morderstwo na Podolanach: Podejrzany o mord jest już w areszcie
W niedzielne południe na pierwszym piętrze bloku na poznańskich Podolanach panowała cisza. Zupełnie inaczej niż zwykle. Mieszkańcy budynku twierdzą, że w jednym z tutejszych mieszkań od miesięcy odbywały się regularne alkoholowe libacje. W ubiegły piątek również, tyle że ta zakończyła się tragedią. Wieczorem znaleziono tu zwłoki 47-letniej kobiety. Ślady krwi widać było jeszcze w niedzielę na drzwiach mieszkania i klatce schodowej.
- Najpierw zaatakował mnie, a potem ją. Siedzieliśmy we trójkę na kanapie, tak jak ja teraz. Ona po lewej, on po prawej, a ja w środku - mówi pan Roman, zapalając papierosa i biorąc łyk taniego piwa.
Zobacz również: Podolany: Znaleziono zwłoki kobiety. Morderstwo?
Na brodzie ma ogromny chirurgiczny szew, a na klatce piersiowej - opatrunki przykrywające rany cięte i kłute. W jednopokojowym mieszkaniu jest duszno, a na podłodze i ścianach wciąż są ślady zaschniętej krwi po feralnym piątku.
Kiedy pan Roman się ocknął, Beata leżała już martwa w kałuży krwi. Czy 47-letnią kobietę zabił zazdrosny mąż-recydywista?
On miał na imię Andrzej, ona - Beata. Od prawie trzydziestu lat byli małżeństwem. Od jakiegoś czasu bezdomni, pomieszkiwali w enklawie baraków na poznańskim Sołaczu. Andrzej, były saper, nie był święty. Jak twierdzi pan Roman, mężczyzna często bił żonę. W lutym Andrzej poszedł do więzienia. Wyszedł pod koniec października. W czasie jego odsiadki, Beata mieszkała u Romana, w bloku przy ul. Strzeszyńskiej. Mówi, że o nią dbał i dyskretnie namawiał do rozwodu z mężem sadystą. Otwiera szafę i pokazuje kilka półek z ubraniami kobiety.
Ale chciał też pomóc Andrzejowi, który po opuszczeniu więzienia nie miał gdzie się podziać.
- Nie miał dachu nad głową, więc się zlitowałem - przyznaje Roman. Od czasu wyjścia na wolność Andrzej gościł przy ulicy Strzeszyńskiej około dwudziestu razy. Pili razem piwo, oglądali telewizję i rozmawiali.
Sąsiedzi ujmują rzecz bardziej dosadnie.
- To patologia - mówi nam kobieta mieszkająca w tym samym bloku. Twierdzi, że odkąd kłopotliwy sąsiad wprowadził się do mieszkania w październiku 2013 roku, balangi odbywały się tu systematycznie. Pan Roman miał zapraszać na nie również inne osoby. Wśród nich Beatę.
Zobacz również: Podolany: Znaleziono zwłoki kobiety. Morderstwo?
- Próbowaliśmy interweniować w administracji bloku, lecz zarządcy powiedzieli nam, że to mieszkanie własnościowe i nic nie mogą zrobić - dodaje bezradnie. To jedna z nielicznych mieszkanek budynku, które chciały rozmawiać na temat weekendowych zajść.
Z minionego piątku, pan Roman pamięta niewiele.
- Spotkaliśmy się około godziny 14, na kilka piw i telewizję. Po tym, jak Andrzej dźgnął mnie ostrym przedmiotem, straciłem przytomność - wspomina.
Kiedy się ocknął, Beata leżała już najprawdopodobniej martwa w kałuży krwi. Natomiast jej męża nie było. - Uciekł i zabrał mojego psa.
- Kiedy otworzyłam drzwi, był cały we krwi. Prosił, bym wezwała pogotowie, bo został zaatakowany - mówi sąsiadka pana Romana. Wraz z karetką, na miejsce przyjechali też policjanci i prokurator. Gospodarz domu został zatrzymany, a po 24 godzinach - zwolniony i odwieziony do domu. Policja aresztowała też drugiego mężczyznę, prawdopodobnie męża ofiary.
- W ciągu tygodnia zostanie przeprowadzona sekcja zwłok kobiety. Odbędą się też przesłuchania mężczyzn, którzy uczestniczyli w piątkowym zdarzeniu. Wciąż czekamy, aż wytrzeźwieją. Wynik sekcji i zeznania przesądzą o kwalifikacji czynu i zarzutach prokuratora. Nie wiadomo jednak, czy usłyszą je obaj mężczyźni, czy tylko jeden z nich - mówił w niedzielę po południu mł. asp. Maciej Święci-chowski z biura prasowego wielkopolskiej policji. Święcichowski nie potwierdza jednak wersji rozwoju zdarzeń, zaprezentowanej przez mieszkańca bloku przy Strzeszyńskiej.
Zobacz również: Podolany: Znaleziono zwłoki kobiety. Morderstwo?
- Szczegółowe okoliczności zdarzenia wykaże prowadzone przez prokuraturę śledztwo. Obecnie nie mogę podać żadnych szczegółów. Trwają czynności wyjaśniające, a pośpiech jest w takich przypadkach niewskazany - tłumaczy. Równie niewiele do powiedzenia miała w niedzielę Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Czy 47-letnia kobieta zginęła z powodu zazdrości męża, który dowiedział się lub podejrzewał, że chce się z nim rozwieść? Tę i wiele innych kwestii rozstrzygnie śledztwo.
Sprawdź: Morderstwo na Podolanach: Podejrzany o mord jest już w areszcie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?