Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się robi okulary. Na nosie ma być modnie i kolorowo

Bohdan Dmochowski
Ponad 20-milionowa polska armia okularników powiększa się z roku na rok o kolejne, w tym łódzkie, bataliony. Szacuje się, że w naszym mieście jest ich już 350 tysięcy. Ponad połowa z nich doskonale widzi z bliska. Pozostali – odwrotnie: mogą policzyć muszki owocówki w najdalszym zakątku kuchni, ale pęka im głowa przy czytaniu gazety trzymanej w wyciągniętych rękach.

Życie łódzkich okularników byłoby udręką, gdyby dla poprawy ostrości widzenia używali takich bryli, jak amerykański reżyser Woody Allen. Na szczęście poszły do lamusa. Dzisiejsze okulary korekcyjne nie tylko nie szpecą, mogą wręcz dodawać uroku.

Neonowe okulary na słońce [FILM]

Z receptą na salony

Większość łódzkich sklepów optycznych przypomina salony jubilerskie nie tylko wystrojem wnętrza, lecz także skrzącym się towarem.
Piotr Piaskowski, szef jednego z łódzkich salonów optycznych, mówi o ponad czterech tysiącach oprawek okularowych w cenie od 39,50 zł do nawet kilku tysięcy złotych za parę.
– Nie tylko młodzież, ale i emeryci szukają nowości, traktują okulary także jako ozdobę twarzy, a nie dopust boży – charakteryzuje oczekiwania i wymagania klientów.

Okular mocarny

Choć na początku lat 90. pojawiły się w łódzkiej branży okulistycznej soczewki kontaktowe, nie naruszyły one mocarstwowej pozycji okularów. Popularności okularów sprzyjają nowinki technologiczne. Nie urywają już nosa, bowiem soczewki są szlifowane niemal na opłatek, a 80 proc. klientów wybiera superlekkie soczewki plastikowe z antyrefleksem. Dlatego łodzianka Anna Trojanowska nadal je nosi, choć zezika wyleczyła wieki temu.
– W okularach czuję się znakomicie, bardziej sexy – śmieje się zalotnie i przymierza słoneczne Ray-Bany – model wzorowany na okularach amerykańskich lotników z eskadr bombardujących Niemcy w czasie drugiej wojny.
Ale większość łodzian pierwsze okulary korekcyjne zakłada dopiero po ukończeniu 40 – 45 lat, bo najczęściej w tym wieku zaczynają się kłopoty z czytaniem, na które jedynym lekiem są soczewki plusowe do tzw. bliży.
Gwałtownie rośnie liczba okularników, którzy muszą chronić wzrok przed promieniowaniem monitorów komputerowych. Są w tej grupie ludzie w każdym wielu – dzieci, młodzież, dorośli.

Jak się to robi

By okulary przede wszystkim spełniały funkcję korekcyjną, muszą być idealnie dobrane do wady wzroku.
– Na miejscu mamy gabinety, w których wykonujemy dwuetapowe badania wzroku: wstępne komputerowe na autorefraktometrze, a następnie na urządzeniu o nazwie unit okulistyczny – Piotr Piaskowski oprowadza po miejscach, w których każdy klient zaczyna swój marsz po nowe okulary. Następnie przejmuje go optyk. Zgodnie z opisem na recepcie pomaga dobrać rodzaj soczewek i oprawki pasujące do typu urody i rysów twarzy.
Nowoczesne urządzenia wspomagają nie tylko badaczy wzroku. W warsztacie optycznym stoją komputery – dioptromierz i centroskop, który z dokładnością do ułamka milimetra rysuje kształt soczewek. Obok mruczą szlifierki, które z nie mniejszą dokładnością obrabiają soczewki do pożądanej wielkości i kształtu.

Od pięciu do stu

Choć okularników w Łodzi jest bez liku, kilku wielkich optyków i dziesiątki mniejszych toczą twardy bój o każdego krótkowidza i dalekowidza. Jak coś się używa, to się zużywa, więc niezbędne są drobne naprawy – wymiana połamanych zauszników, nosków, dokręcanie śrubek, zacisków.
– Trafiają do nas okulary po różnych przejściach – śmieje się pani Monika, pracownica laboratorium. – Najczęściej mamy do czynienia z uszkodzeniami mechanicznymi, np. wykruszonym szkłem. Właściciele siadają na nich, bywa, że stają się ofiarą buta. Też trzeba im jakoś pomóc.
Ratowaniem uszkodzonych okularów zajmują się ci sami optycy, którzy przygotowują nowe. Ale przy reperacji komputery na nic się zdadzą – tu potrzebne są specjalistyczne kleje, zminiaturyzowane wiertła, klucze i śrubokręty, pasujące do śrubek nieraz mikroskopijnej wielkości. W zestawie są przyrządy do mocowania odpadających zauszników czy klekoczących w rozkalibrowanych oprawkach soczewek.
Pieniędzy z tego nie ma – każda szanująca się firma optyczna wykonuje takie usługi za darmo.
Źródłem dochodów jest wykonywanie i sprzedaż okularów nowych.

– Żeby wyżyć, muszę zrobić i sprzedać pięć par okularów dziennie – kalkuluje Andrzej Witczak, łódzki optyk z ponaddwudziestoletnim stażem, który pamięta czasy, gdy nadawano kształt soczewkom okularowym diamentem do szkła i obcęgami do jego obłamywania.

Natomiast Piotr Piaskowski mówi, że dziennie salon sprzedaje pięćdziesiąt par, ale laboratorium wykonuje ich dwukrotnie więcej, bo sto.
– Z naprawami licząc – dodaje.

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany