Ostatnio zostałam za takie pomysły zbesztana przez parę osób, z których jedne uważały, że to przecież prywatna własność i nie należy jej naruszać, a drugie – że miasto nie powinno ani grosza ze wspólnej kasy dawać na Kościół.
Jedne i drugie nie zrozumiały moich intencji. Nie proponowałam „naruszania”, czyli czynienia czegokolwiek „na siłę”, tylko negocjacje dla dobra obu stron. I nie „dawanie na Kościół”, ale dla nas, ewentualnych użytkowników.
A to dlatego że zieleni mamy wciąż za mało, a jest ona w Krakowie bardzo nam wszystkim potrzebna. Warto więc chyba próbować różnych sposobów pozwalających na korzystanie z niej.
Właśnie przeczytałam, że takie negocjacje prowadzą władze z działkowiczami, i to z pozytywnym skutkiem! Niektóre ogródki zostaną prawdopodobnie otwarte dla krakowian, w zamian miasto będzie opłacać sprzątanie, naprawy, oświetlenie, może budowę alejek i zakup ławek.
A więc da się.
Ufam, że te negocjacje zakończą się powodzeniem, bo właśnie o takie myślenie o dobru wspólnym i wspólnej przestrzeni mi chodzi. Taką postawę uważam za zgodną z kulturą współżycia. A to dotyczy i właścicieli prywatnych, i Kościoła, i władz, i nas samych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?