Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć matki i syna w Łyszkowicach

Maciej Makowski
Dom, w którym znaleziono ciało Małgorzaty P. i jej syna
Dom, w którym znaleziono ciało Małgorzaty P. i jej syna FOT. ANNA KACZMARZ
Reportaż. Mirosław P. najpierw znikał na kilka dni, później na tygodnie i miesiące. W końcu jego ciało policja znalazła w studni.

Poniedziałek, godzina 17.51. Dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Proszowicach odbiera zgłoszenie. Dzwoni Małgorzata P., 63-letnia mieszkanka wsi Łyszkowice w gminie Koniusza. Kobieta twierdzi, że ze studni na jej posesji wydobywa się okropny smród. Podejrzewa, że mogą tam znajdować się zwłoki jej 40-letniego syna Mirosława.

Po dziewiętnastu minutach patrol policji jest na miejscu. Duży dwupiętrowy, wyremontowany dom. Obok niego zabudowania gospodarcze. Małgorzaty P. nie ma w domu ani na podwórzu. Funkcjonariusze przeszukują posesję.

Makabryczne odkrycie

W jednym z budynków gospodarczych znajdują wiszące ciało kobiety. Podczas gdy policjanci jechali do Łyszkowic, Małgorzata P. najprawdopodobniej popełniła samobójstwo.

W studni jest kolejne ciało. To najprawdopodobniej Mirosław P. – syn kobiety.

Trudno to jednak ustalić. Zwłoki, które mają już prawdopodobnie kilka miesięcy, zaklinowały się w wąskiej i głębokiej studni. Funkcjonariuszom uda się je wydobyć dopiero po dwóch dniach. Znalezione w studni ciało zostaje przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Tam śledczy zbadają tożsamość oraz czas i przyczyny śmierci. Lecz wszystko wskazuje, że to właśnie Mirosław P.

Łyszkowice leżą na północ od drogi prowadzącej z Krakowa do Proszowic. Między miejscowościami: Biórków, Polekarcice, Koniusza i Posądza.

Wieś, jakich wiele w okolicy – 450 mieszkańców i 88 gospodarstw rolnych. Spokojnie i sennie jest tu szczególnie jesienią. Wszyscy się znają. Dlatego każda tragedia wywołuje ogromne poruszenie wśród ludzi.

W kwietniu zdarzył się na drodze wypadek. Ucierpiał młody chłopak ze wsi i w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wszyscy chcieli pomóc, by jak najszybciej wrócił do zdrowia. Jeszcze dziś tamto wydarzenie wywołuje poruszenie wśród mieszkańców. – Samobójstwo i ciało w studni. To u nas nie do wyobrażenia – mówią mieszkańcy, zwykle przyciszając głos.

Ludzie zawsze dużo gadają

Małgorzata od śmierci męża, w maju 2013 r., mieszkała w dużym domu tylko z synem. Mirosław każdego dnia dojeżdżał do Krakowa do pracy. Miał etat w firmie ArcelorMittal (dawniej Huta im. Tadeusza Sendzimira).

W wolnych chwilach zajmował się gospodarką. Wcześniej nie miał problemów z alkoholem. Sąsiedzi mówią, że wszystko zmieniła śmierć ojca. Coraz częściej zaglądał do kieliszka. Zaczął popadać w alkoholowe ciągi. Coraz częściej znikał. Najpierw na kilka dni, później tygodni.

Kiedy pił, przychodził do jedynego we wsi sklepu, mieszczącego się w budynku Ochotniczej Straży Pożarnej. – Nie znałam go dobrze. Mieszkam w pobliskiej wsi. Widziałam go kilka razy. Brał dwa piwa, wino. Mówił, że jedzie na hutę – twierdzi ekspedientka. – Jak miał okresy trzeźwości, to do sklepu nie przychodził. Robił przy gospodarce – dodaje.

Od roku nie pojawił się ani w sklepie, ani w domu. Nikt go we wsi więcej nie widział. – Albo i widział, ale gdzieś tam w Nowej Hucie, czy w pobliskiej miejscowości. Ale ludzie, jak to ludzie, dużo gadają – mówi kobieta ze sklepu.

Małgorzata P. zawsze trzymała się z boku. Tylko z kilkoma sąsiadami żyła w bliższych relacjach. Ale kiedy dłuższy czas Mirosław nie dawał znaków życia, zaczęła chodzić po wsi, wypytywała o niego. Żaliła się sąsiadom, że nie pisze, nie dzwoni. Często płakała. – Tęskniła. Jak to matka za synem. Bardzo cierpiała – mówi Barbara Kwater, sołtys Łyszkowic. – W sierpniu były żniwa. Pole zasiane. Prosiła o pomoc, żeby zboże się nie zmarnowało. Zawsze sobie pomagamy. Wcześniej to jej syn wszystko robił. Inwestował w dom. Nowy płot, murowany, z czerwonych cegieł, elewacja, domofon – wspomina.

Barbara Kwater nie wie, dlaczego Małgorzata P. nie zgłosiła zaginięcia syna. – Może była zrezygnowana. Tak często przecież znikał – mówi sołtys.

Jednak niektórzy twierdzą, że kobieta opowiadała, że zgłosiła zaginięcie syna na policję. Co więcej, miała mówić, jak kilka razy uczestniczyła w rozpoznawaniu zwłok. Twierdziła, że dłużej tego nie zniesie

Według policji nic takiego nie miało miejsca. Dlaczego kłamała? Śledczy nie wykluczają żadnego scenariusza. Może Mirosław P., pijany, sam wpadł do studni? Może ktoś mu pomógł? Dlaczego Małgorzata P. wcześniej nic nie zauważyła? A może to właśnie ona przyczyniła się do śmierci syna? – To wykluczone – twierdzi Barbara Kwater. – Pewne jest, że tajemnicę zabrała do grobu – dodaje po chwili namysłu.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski