Na wschodzie nadal trwa wojna. Zginęli kolejni żołnierze

Wczoraj szefowa polityki zagranicznej UE Federica Mogherini i minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin podpisali umowę, która otwiera drogę do wysłania przedstawicieli Unii na Ukrainę już od poczatku grudnia.

- Chcemy wesprzeć restrukturyzację Ukrainy - powiedziała Mogherini. Zapowiedziała też, że UE zechce rozmawiać z Rosją w sprawie rozwiązania konfliktu.

Tymczasem w okręgu donieckim i ługańskim wciąż trwają walki. W ostatnich dwóch dniach zginęło tam co najmniej dziewięciu Ukraińców; sześciu żołnierzy i trzech policjantów.

Ukraiński prezydent Petro Poroszenko zapowiedział wycofanie finansowania administracji państwowej, szpitali i szkół w regionach objętych walkami. Zwrócił się też do parlamentu o odwołanie autonomii dla Ługańska i Doniecka.

Starcia między wspieranymi przez Rosję separatystami z ukraińską armią trwają od kwietnia. Od tego czasu swoje domostwa opuściło ponad 440 tys. osób. W walkach zginęło kilka tysięcy osób.

Obowiązujące od września zawieszenie broni jest regularnie łamane. Sankcje Unii Europejskiej zostały nałożone na Rosję po raz pierwszy po aneksji Krymu w marcu tego roku. Jednak w ocenie Zachodu nie spełniły swoich funkcji.

Tym bardziej że - jak twierdzą przedstawiciele OBWE i dowódcy NATO - Rosja wysyła swoich żołnierzy do walki po stronie rebeliantów, a także dostarcza im broń. Kreml zaprzecza tym zarzutom.

W wywiadzie dla telewizji ARD, prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że "każdy, kto chce walczyć, znajdzie broń". Dodał, że jego zdaniem istniało wyjście z kryzysu, ale Rosja obawiała się "przesunięcia w kierunku neonazizmu" na Ukrainie.

Sprawa sankcji wobec Rosji była także tematem spotkań przywódców państw na szczycie G 20 w Brisbane. Prezydent USA Barack Obama skrytykował Rosję za naruszenie norm prawa międzynarodowego i zapowiedział kontynuację "izolacji ekonomicznej" Rosji, chyba że - jak zastrzegł - Putin zmieni kurs.