Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator z piekła rodem na tropie zabójcy Ziętary

Marcin Banasik
Piotr Kosmaty nie ukrywa, że sprawa Ziętary to jedno z jego największych wyzwań
Piotr Kosmaty nie ukrywa, że sprawa Ziętary to jedno z jego największych wyzwań Fot. Andrzej Banaś
Krytycy mówią o nim złośliwie „prosty chłopak” i zachodzą w głowę, jak udało mu się dojść tak wysoko. Większość prawników o Piotrze Kosmatym wyraża się jednak z uznaniem. Twierdzą, że to najbardziej „ludzka” twarz prokuratury.

W życiu prokuratora Piotra Kosmatego nic nie dzieje się przypadkiem. W dzieciństwie uwielbiał przesiadywać przed ekranem, wpatrując się w prezenterów Dziennika Telewizyjnego. Kamilem Durczokiem nie został, ale w telewizji można go często oglądać, jak przemawia w imieniu Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Od ponad roku jest rzecznikiem prasowym PA.

Okresu, w którym jako nastolatek ślęczał nad książkami historycznymi, też nie uważa za przypadkowy. 42-letni prokurator, który od trzech lat prowadzi sprawę porwania i zabójstwa Jarosława Ziętary, dziennikarza z Poznania, twierdzi, że ta wiedza bardzo mu dziś pomaga. W śledztwie. – Do zaginięcia doszło 22 lata temu, ale trzeba pamiętać, że świat wyglądał wtedy zupełnie inaczej niż dziś. Nie było komórek, internetu, monitoringu na ulicach. Tamta rzeczywistość to już historia, którą trzeba dobrze poznać, żeby zrozumieć tę sprawę– uważa Kosmaty.

Pochodzi z Krakowa. Jego ojciec był wojskowym, matka ekonomistą. To właśnie ona namówiła syna na studia prawnicze. Zapewniała go, że zawód ten zawsze będzie mu gwarantował dobrą pozycję w życiu.

Przyszły rzecznik PA pracę magisterską pisał u prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości. – Pamiętam go jako solidnego studenta. Jeśli sprawa Ziętary trafiła w jego ręce, to prawdopodobnie zakończy się sukcesem prokuratury – ocenia Zbigniew Ćwiąkalski. Były minister podkreśla, że na karierę Kosmatego niebagatelny wpływ ma wychowanie. – Ma wpojoną dyscyplinę, co jest niesłychanie ważne w pracy prokuratora – zauważa.

Najbardziej „ludzkie” oblicze prokuratury
Osiem lat temu Piotr Kosmaty awansował ze stanowiska zastępcy chrzanowskiej prokuratury na szefa placówki rejonowej Kraków- -Śródmieście Wschód. Żegnający go wtedy policjanci żartowali, że do kolejnej nominacji ma całkiem blisko. Jego nowy gabinet mieścił się bowiem tuż pod pomieszczeniami prokuratury okręgowej.

Funkcjonariusze mieli nosa. W ciągu zaledwie kilku lat został rzecznikiem prasowym Prokuratury Apelacyjnej. **W branży prawniczej mówi się, że dzięki Kosmatemu prokuratura nabrała bardziej „ludzkiego” oblicza. – W porównaniu z rzecznikami innym placówek w kraju Piotrek prezentuje najbardziej przystępny poziom komunikacji. Mówi prostym, zwięzłym językiem, który jest zrozumiały dla przeciętnego człowieka – mówi Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratur.

Prok. Skała podkreśla, że rzecznik pozytywnie wpływa na wizerunek zawodu prokuratora. – To jest niesłychanie ważne w czasach, kiedy media obserwują każdy nasz krok – dodaje.

W samych superlatywach o rzeczniku PA mówi również mecenas Marek Miarczyński, który (będąc jeszcze prokuratorem) pracował z Piotrem Kosmatym. – Wszyscy go lubili, dlatego szybko trafił pod __skrzydła starszych kolegów – wspomina adwokat.

Szybka kariera 42-latka nie wszystkim się jednak podoba. Są tacy, którzy twierdzą, że Kosmaty doszedł tak wysoko tylko dlatego, że wie, jak występować przed kamerą. – Potrafi dobrze się sprzedać. W śledztwach nie jest już taki dobry. Zbyt wiele spraw, które prowadził, kończyło się uniewinnieniami – mówi jeden z krakowskich prokuratorów.

Jako przykład podaje sprawę pożaru domu handlowego „Gigant” w 2003 r. przy ul. Wybickiego w Krakowie. Prokurator Kosmaty ogłosił, że pożar był efektem umyślnego podpalenia. Oskarżonym w tej sprawie był Marek C., kierownik administracyjny obiektu. Ostatecznie sąd uniewinnił Marka C., wskazując dramatyczne błędy i sprzeczności w materiale przygotowanym przez prokuraturę. – Trzeba pamiętać jednak, że sprawa była niejednoznaczna. Sąd kilkakrotnie zmieniał wyroki – broni się Kosmaty.

Kolejną nieudaną sprawą rzecznika PA, według jego krytyków, jest śledztwo dotyczące śmierci ojca Zbigniewa Ziobry, byłego ministra sprawiedliwości.

Jerzy Ziobro zmarł na serce 2 lipca 2006 r. w klinice krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Miesiąc potem brat ministra,Witold, złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie. Podejrzewał, że przyczyną śmierci ojca był błąd lekarzy. Kosmaty nie chciał, by lekarzom stawiano zarzuty niewłaściwego leczenia ojca ministra. Bronił też trzech prokuratorów, którzy nie chcieli prowadzić postępowania. – Według mnie materiał dowodowy nie był na tyle mocny, aby postawić lekarzy przed sądem – wyjaśnia rzecznik PA.

Kosmaty przestał być szefem Prokuratury Rejonowej Kraków-Śródmieście Wschód w trybie pilnym w sierpniu 2007 r. Oficjalnie, bo miał „niewłaściwą koncepcję” kierowania prokuraturą. Nieoficjalnie, bo efekty śledztwa były zbyt słabe.

Nie pije, nie pali, za to dużo biega i jeździ ostrożnie
Przeciwnicy Kosmatego twierdzą, że zawsze potrafi dostosować się do urzędującej władzy. – Nie chciał stawiać zarzutów lekarzom ojca Ziobry, bo wiedział, że czas PiS-u dobiega końca. Dzięki temu, kiedy władzę przejęło PO, szybko awansował do okręgu, a potem apelacji – mówi krakowski prokurator.

Krytycy Kosmatego mówią o nim „prosty chłopak”, który więcej zdziałał wybujałą ambicją niż ciężką pracą. W ich wypowiedziach czuć jednak nutkę zazdrości. Bo ten „prosty chłopak” jest twarzą PA, a ci, którzy go krytykują, zazwyczaj utknęli za biurkami jednostek rejonowych. Większość z nich nie wierzy, że 42-latek doszedł do tak prestiżowego stanowiska własnymi siłami. W takim razie, kto lub co stoi za sukcesem Kosmatego? – Może sam diabeł mu pomaga – żartuje jeden z prokuratorów.

Rzecznik PA zapewnia, że z czartem nie ma nic wspólnego. Nie pije, nie pali, za to dużo biega. Nigdy nie przekracza prędkości podczas jazdy samochodem, bo – jak zapewnia – skala obrażeń po wypadkach zawsze jest wprost proporcjonalna do prędkości.

O konszachty z diabelskimi mocami podejrzewał go za to jeden ze skazanych w sprawie, którą prowadził. – Służba więzienna przechwyciła jego gryps do żony ,w którym pisał: Zmień zeznania, ale uważaj na tego prokuratora Kosmatego, bo jak samo nazwisko wskazuje, to człowiek z piekła rodem – wspomina 42-latek.

Jedyną diabelską cechą, którą rzecznik PA sam sobie potrafi przypisać, jest upór. – Jak się już do czegoś przyczepię, to ciężko mnie odciągnąć – przyznaje. Ta cecha pomaga mu w sprawie Ziętary. Wierzy w to, że dzięki wytrwałości będzie mógł oskarżyć człowieka odpowiedzialnego za śmierć dziennikarza i odnaleźć jego ciało.

Sprawa Claudio Crulica i Arbeit Macht Frei
Kolejne głośne sprawy, którymi zajmował się rzecznik PA, kończyły się już wyrokami. Jedną z nich jest śmierć Claudio Crulica, 33-letniego Rumuna, który w 2008 r. zmarł w wyniku głodówki w szpitalu więziennym przy ul. Montelupich w Krakowie. O śmierć więźnia oskarżono trójkę lekarzy. Dwoje z nich zostało skazanych na osiem lat więzienia w zawieszeniu.

Kosmaty prowadził również śledztwo w sprawie kradzieży napisu Arbeit Macht Frei z bramy byłego obozu Auschwitz. Wśród krakowskich prokuratorów krąży dowcip o kulisach przyznania mu tej sprawy.
– Wszyscy wiemy, że Piotrek jest fanem Cracovii, a jej fani często nazywani są Żydami. Mówi się, że sprawę żydowską musiał dostać Żyd. I tak padło na Piotrka – wyjaśnia jeden z krakowskich śledczych.

Wybór okazał się jednak trafny. Szwed Anders Hoegstrem, który został oskarżony o podżeganie kilku Polaków do kradzieży, usłyszał wyrok 2 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Pozostali dwaj Polacy, którzy byli podejrzani o zamieszanie w kradzież napisu, usłyszeli odpowiednio wyroki 2 lata i 4 miesiące (Andrzej S.) oraz 2 lata i 6 miesięcy więzienia (Marcin A.).

Wszyscy skazani odsiedzieli już swoje kary. – Jeden z nich w trakcie przebywania w areszcie czytał książki poświęcone eksterminacji Żydów. Po tych lekturach, podczas jednego z przesłuchań, powiedział, że dopiero teraz wie, jak ogromną szkodę wyrządził. Przyznał, że chce to odpokutować mówi Piotr Kosmaty.

Wyjaśnić śmierć Ziętary i odnaleźć jego zwłoki
Piotr Kosmaty nie ukrywa, że sprawa Ziętary to jedno z jego największych wyzwań. W jego gabinecie na ścianie wisi kartka z wizerunkiem zaginionego dziennikarza. Do sprawy podchodzi ambicjonalnie. – Dla mnie Jarek był pierwszym dziennikarzem śledczym w kraju. Zginął za to, że wierzył w sprawiedliwość – mówi 42-latek.

Zaginięcie Ziętary to jedna z najbardziej tajemniczych i medialnych spraw ostatnich lat. Ziętara był dziennikarzem śledczym ,,Gazety Poznańskiej” (wcześniej ,,Wprost” i ,,Gazety Wyborczej”). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. Policja i prokuratura potraktowały sprawę Ziętary tak samo jak kilkanaście tysięcy innych przypadków zaginięć. Wersję zabójstwa pomijano.

Funkcjonariusze rozważali różne hipotezy, m.in. samobójczą śmierć z powodu zawodu miłosnego lub ucieczkę z kraju. Dopiero w 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że dziennikarz został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W kwietniu 2011 roku redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i śledztwa w tej sprawie.

Wcześniej apelowali o to członkowie Społecznego Komitetu ,,Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”. Wywołało to zainteresowanie sprawą w Prokuraturze Generalnej. W połowie czerwca 2011 r. śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono, a decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku postępowania prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo. Sprawę powierzono prokuratorowi Kosmatemu.

Dopiero wtedy sprawa ruszyła z miejsca. Po trzech latach śledztwa prokuratura opublikowała portret pamięciowy podejrzanego, który mógł stać za morderstwem. W ubiegłym tygodniu do aresztu trafił Aleksander G., biznesmen i były senator podejrzany o podżeganie do zabójstwa Ziętary.

Prokurator Kosmaty ze względu na dobro postępowania nie chce ujawniać szczegółów śledztwa. W ubiegłym tygodniu „Gazeta Wyborcza” opublikowała jednak kulisy postępowania. Według doniesień gazety Ziętara wpadł na trop wielkiego przemytu spirytusu, za którym miał stać między innymi biznesmen Aleksander G. Dziennikarz zapłacił za to życiem.

W czerwcu 1992 r. Aleksander G. miał spotkać się w poznańskiej siedzibie spółki Elektromis z ochroniarzami tej firmy, którzy wcześniej pracowali w milicji i Służbie Bezpieczeństwa. Według prokuratury Aleksander G. miał namawiać ich do zabójstwa Ziętary, mówiąc, że „trzeba zrobić porządek z tym pismakiem, który wciąż grzebie”. Jego rozmówcy odpowiedzieli, że Ziętara dostał już ostrzeżenie, na co biznesmen miał powiedzieć, że „jak nie poskutkowało, to trzeba go skutecznie uciszyć”.

Taką relację złożył w śledztwie świadek, który był uczestnikiem tego spotkania. Nie powiedział jednak, kto zabił dziennikarza ani gdzie jest jego ciało. Sąd uznał materiał prokuratury za „wysoce uprawdopodobniający fakt, że Aleksander G. dopuścił się zarzucanego czynu”. I aresztował biznesmena na trzy miesiące. Mężczyzna, na którego zeznaniach opiera się oskarżenie, ma status świadka incognito. Jego zeznania mają potwierdzać „inne źródła”.

Czy dojdzie do procesu w amerykańskim stylu?
Obrońcą Aleksandra G. jest mecenas Marek Małecki z Warszawy. Dzisiaj pracuje głównie dla dużych zachodnie firm, ale medialny rozgłos zawdzięcza takim polskim klientom jak Lew Rywin. Adwokat bronił również abp. Stanisława Wielgusa, a także prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego, oskarżonego o molestowanie pracownic w ratuszu. Były to sprawy, które znajdowały się na pierwszych stronach gazet.

Kosmaty i Małeci poznali się w ubiegłym tygodniu przed salą sądową, gdzie odbywało się posiedzenie aresztowe w sprawie Aleksandra G. Adwokat biznesmena, w przeciwieństwie do prokuratora, nie jest zbyt rozmowny. Po decyzji sądu o tymczasowym areszcie mec. Małecki poświęcił dziennikarzom tylko chwilę czasu informując, że sąd uniemożliwił mu i jego klientowi jakąkolwiek skuteczną obronę. Zapowiedział już zażalenia na decyzję o areszcie.

– Sąd przede wszystkim nie wyraził zgody na to, abyśmy zapoznali się z wnioskiem prokuratury i załącznikami do tego wniosku – mówił adwokat Aleksandra G.

Jeśli PA oskarży biznesmena o podżeganie do zabójstwa, Kosmaty i Małecki zapewne spotkają się na rozprawach. Jeśli proces ruszy w drugiej połowie 2015 r., czyli po wejściu reformy postępowania sądowego, może to być pierwsza tak głośna sprawa toczona w amerykańskim stylu. Reforma zakłada bowiem, że proces będzie polegał głównie na walce na argumenty między oskarżającym i obrońcą, tak jak odbywa się to w sądach w USA. Zapowiada się ciekawa rozgrywka.

***

– Artykuł w „Gazecie Wyborczej” może stanowić zaciemnienie sprawy,

ostrzeżenie dla ludzi, wobec których prokuratura ma pewne plany. Takie działanie jest dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że dziennik do tej pory nie angażował się w próby rozwikłania śmierci Jarosława Ziętary – mówił na antenie Telewizji Republika dziennikarz śledczy Krzysztof M. Kaźmierczak z komitetu społecznego „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”.

Kaźmierczak przypomniał, że prokuratura wielokrotnie apelowała do mediów, żeby nie spekulować w tej sprawie. Według dziennikarza sprawa jest bardzo delikatna i takie artykuły jak ten, który ukazał się w „GW”, mogą zaszkodzić śledztwu, a nwet je uniemożliwić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski