Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy i ich rodziny zadecydują o wyniku wyborów prezydeckich

Agnieszka Maj, Arkadiusz Maciejowski
Wybory. Nawet ponad połowa głosów oddanych na Jacka Majchrowskiego może pochodzić od osób związanych z magistratem

Według naszych szacunków w miejskich spółkach, urzędach, szkołach, szpitalach i instytucjach kultury zatrudnionych jest ok. 30 tys. osób. Gdyby wszystkie wraz z jednym z członków swojej rodziny zagłosowali w niedzielnych wyborach na prezydenta Jacka Majchrowskiego, to utworzyliby liczącą 60 tys. grupę poparcia.

To byłaby spora część elektoratu prezydenta Krakowa. Cztery lata temu głosowało na niego ponad 102 tys. wyborców.

Związani finansowo z magistratem mogą więc stanowić więcej niż połowę jego elektoratu i ok. 25 proc. wszystkich osób biorących udział w wyborach (średnio w wyborach prezydenta Krakowa bierze udział około 250 tys. mieszkańców). A to już daje sporą przewagę nad innymi kandydatami.

Politycznie obsadzane są nawet posady na basenach
W samym urzędzie miasta pracuje 2,3 tys. osób, w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym - 2,2 tys. osób, do tego trzeba doliczyć kilkanaście tysięcy osób z miejskich firm, szpitali, teatrów i domów kultury.

- To nie tylko instytucje, ale także firmy prywatne, które żyją ze zleceń z urzędu miasta - zauważa Grzegorz Stawowy, szef klubu Platformy Obywatelskiej w Radzie Miasta Krakowa.

Zdaniem Bolesława Kosiora, przewodniczącego klubu radnych miejskich PiS, sporą grupę elektoratu stanowią także ludzie związani z Krakowską Akademią Frycza Modrzewskiego, której Jacek Majchrowski był jednym z założycieli.

Dlaczego wszyscy oni mieliby jednak głosować na obecnego prezydenta? - Bo ciągłość władzy może im gwarantować ciągłość zatrudnienia - uważa dr Jacek Sokołowski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Istnieje bowiem silne polityczne przełożenie na obsadę różnych stanowisk nie tylko w urzędach, ale także w różnych innych placówkach, nawet basenach, szkołach itd. - dodaje politolog.

Większość urzędników nawet nie ukrywa swoich sympatii dla urzędującego prezydenta. Pod listem poparcia kandydatury Jacka Majchrowskiego, napisanym przez ludzi związanych z kulturą, podpisał się m.in. Bartosz Szydłowski, dyrektor miejskiego Teatru Łaźnia Nowa, dyrektorzy krakowskich festiwali: Krzysztof Gierat (Krakowski Festiwal Filmowy), Janusz Makuch (Festiwal Kultury Żydowskiej), Szymon Miszczak (Festiwal Off Plus Camera), a także Filip Berkowicz (twórca festiwalu Sacrum Profanum).

Polityka kadrowa, którą od lat prowadzi prezydent, tylko zjednuje mu ludzi. Jacek Majchrowski cieszy się opinią osoby, która nigdy nie przeprowadziła restrukturyzacji zatrudnienia. Jego pracownicy z magistratu mogą być spokojni, że nie zostaną zwolnieni aż do emerytury.

Pracownicy magistratu uważają jednak, że zatrudnienie zostało już zracjonalizowane - W ciągu ostatnich lat tylko nieznacznie zwiększyła się liczba urzędników w magistracie. Z powodu wejścia w życie nowych przepisów dotyczących opłat za śmieci trzeba było zatrudnić kilkanaście osób - mówi Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału Informacji Urzędu Miasta Krakowa.

Boją się nowego otwarcia i masowych zwolnień
Według Bolesława Kosiora armia zwolenników prezydenta Jacka Majchrowskiego może odegrać ważną rolę zwłaszcza w drugiej turze wyborów, do której najprawdopodobniej przejdzie urzędujący prezydent oraz Marek Lasota, kandydat prawicy.

- Oni zdecydują o wyniku wyborów. I na pewno stawią się przy urnach, ponieważ od tego zależy ich przyszłość - zauważa radny.
Znamienne jest również to, że choć do świąt Bożego Narodzenia jest jeszcze daleko, już teraz w ZIKiT są utworzone listy pracowników, którzy otrzymają tzw. karpiówki, czyli premie. Dostanie je ok. 80 proc. pracowników tej jednostki miejskiej.

Tajemnicą poliszynela jest, że cztery lata temu, w drugiej turze wyborów Jacek Majchrowski pokonał Stanisława Kracika (kandydata Platformy Obywatelskiej) właśnie głównie dzięki głosom armii urzędników miejskich obawiających się "nowego otwarcia", zmiany ekipy rządzącej i masowych zwolnień.

- Gdy jechałem tramwajem, pewna kobieta zapytała mnie, czy to prawda, że rozwiążę wszystkie umowy, jeśli zostanę prezydentem, bo taka opinia krąży po mieście. A jej mąż wygrał przetarg na dostawę kwiatów do magistratu i boi się stracić tę pracę - wspomina Stanisław Kracik, który zaznacza, że niewiele pomogły jego otwarte zapowiedzi, że żadnej rewolucji w zatrudnieniach nie planuje.

- Nie umiem powiedzieć, czy teraz też prowadzona jest taka szeptana propaganda i czy obawy osób uzależnionych od miejskich pieniędzy są takie same, ale można przypuszczać, że większość z nich i tak zagłosuje właśnie na obecnego prezydenta, bojąc się potencjalnych zmian - dodaje Kracik.

Pewnie dlatego teraz ten i ów z kandydatów na prezydenta Krakowa - m.in. Marek Lasota - obawiając się utraty głosów, bardzo głośno podkreśla, że gdyby został prezydentem, na pewno rewolucji kadrowej w urzędach nie przeprowadzi. Rozważa nawet możliwość pozostawienia na stanowiskach zastępców obecnego prezydenta i wymienia nazwisko Magdaleny Sroki, wiceprezydent odpowiedzialnej za sprawy kultury i promocji miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski