Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile kosztuje władza?

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Czy ktoś, kto wydaje pół miliona (lekko licząc) na swoją kampanię w wyborach na radnego w mieście czy w sejmiku, zasługuje na nasze zaufanie?

Czy pieniądze mogą zastąpić kompetencję, doświadczenie, rzetelność, a przede wszystkim uczciwość? Czy ktoś, kto dzisiaj zainwestuje fortunę w wyborczą propagandę, przypadkiem nie liczy na to, że wszystkie wydatki odbije sobie po wyborach?

Patrzymy na wielkie płachty ze zdjęciem uśmiechniętego jegomościa, odmłodzonego i wystrojonego jak na wesele. Oglądamy dziesiątki billboardów, świecących po zmroku. Czytamy wyborcze hasła, banalne i ograne do znudzenia. Podpisane pod nimi nazwiska mają tak zapaść nam w pamięć, żeby w lokalu wyborczym przy nich zatrzymał się nasz długopis.

Czy ktoś, kto czegoś dokonał, musi martwić się o głosy wyborców? Owszem, warto przypomnieć swoje zasługi, ale czy temu posłużą setki wyretuszowanych zdjęć, rozlepionych na płotach i słupach, koniecznie z opalenizną wyniesioną z solarium i starannie ułożoną fryzurą? Przecież pamiętamy nazwiska tych, którzy pomogli nam w jakiejś sprawie, bronili naszych praw, troszczyli się o nasze wspólne interesy. Czy licytacja, kto wyda więcej pieniędzy i wyprodukuje więcej plakatów, zastąpi realne działanie?

Weterani wyborczej rywalizacji tylko wzruszają ramionami. Mówią, że kampania to gra pozorów, wygrywa ten, kto śmielej gra. Jeszcze sto plakatów, jeszcze dwieście tekturek ze zdjęciem na słupach, jeszcze jedna telewizyjna reklama przed „Kroniką”. Kampania wciąga jak hazard, są tacy, którzy przed wyborami zaciągają kredyty. Czy wierzą, że spłacą je ze skromnej diety radnego? Wątpię. Jeżeli inwestują wielkie pieniądze w zdobycie ważnej funkcji, to raczej liczą na inne, nadzwyczajne dochody.

Oczywiście są też tacy, którzy kandydują dla kaprysu czy samej przyjemności rywalizowania. Mają milion czy dwa na drobne przyjemności, więc np. kandydują na prezydenta. Zasypują miasto reklamami i śmieją się z tych, którzy poważnie traktują ich zabawę. I nie ma dla nich większego znaczenia czy zdobędą dwa czy trzy procent głosów.

Są też inni, już od dawna u władzy, którzy stali się zwornikiem wielkiego układu interesów. Na nich opiera się sieć powiązań, zamówień, przetargów, kontraktów. Z przymusem uśmiechają się z plakatów, bo pieniądze już mają, a na władzy dawno przestało im zależeć. Ale gdy ich zabraknie, rozsypie się misterna konstrukcja, zaczną się kontrole, dochodzenia, przesłuchania. Więc dyskretnie mrugają do swoich wspólników i piszą swoje hasło na setkach billboardów: Łączą nas interesy.

Czy pieniądze dają władzę? Może tylko tym, którzy wierzą, że to im zdobyta władza powinna przynosić pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ile kosztuje władza? - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski