Sprawdzian w prima aprilis? Nauczyciele: To zły pomysł

W petycji do Ministerstwa Edukacji Narodowej znalazły się dwie propozycje. Jedna dotyczy przesunięcia sprawdzianu na początek czerwca. Druga dopuszcza utrzymanie kwietniowego terminu przy jednoczesnym wskazaniu treści podstawy programowej, które nie będą obowiązywać na egzaminie.

Petycję poparł m.in. Marcin Karpiński ekspert Instytutu Badań Edukacyjnych, współautor nowej podstawy programowej i autor podręczników do matematyki. Zrobił to po tym, jak przeanalizował jeden z programów nauczania. - W szóstej klasie na realizację podstawy programowej matematyki należy przeznaczyć 125 godzin lekcyjnych.

W tygodniu są 4 lekcje matematyki, czyli potrzeba około 32 tygodni - wylicza Marcin Karpiński. - Po odliczeniu ferii i dni wolnych od zajęć realizacja podstawy zakończy się pod koniec maja. A przecież sprawdzian szóstoklasisty odbędzie się 1 kwietnia i obejmie całą podstawę programową.

Marcin Karpiński nie ma wątpliwości, że tak wczesny termin sprawdzianu jest korzystny jedynie dla systemu egzaminacyjnego.To dla jego wygody podstawę programową trzeba zrealizować trzy miesiące przed końcem roku szkolnego.

- Na co Centralna Komisja Egzaminacyjna potrzebuje aż tyle czasu? Sprawdzanie prac trwa kilka dni. Wszystkie konieczne procedury zajmują nie więcej niż 20 dni. Sprawdzian mógłby być przeprowadzony pod koniec maja. Co stoi na przeszkodzie? - pyta ekspert IBE

- Inne egzaminy - odpowiada dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - W ciągu trzech miesięcy musimy przeprowadzić trzy egzaminy, wraz z terminami dodatkowymi: sprawdzian, egzamin gimnazjalny i maturę. Tylko te dwa pierwsze to ok. 3 miliony arkuszy do sprawdzenia.

Zdaniem szefa CKE w dwa lata i siedem miesięcy (tyle czasu mają nauczyciele w klasach IV-VI) można bez problemu zrealizować całą podstawę programową. - Jesteśmy też świadomi, że pewne treści zwyczajowo realizowane są na końcu i oczywiście tak przygotowujemy arkusze, by te tematy nie stanowiły istotnego odsetka całości testu - zapewnia dr Smolik. I apeluje o spokój i rozsądek.

- Zadania egzaminacyjne układają ludzie, którzy wiele lat uczyli w szkole i wiedzą, jak realizowana jest podstawa programowa - zapewnia.

Marcin Pobłocki z Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego przekonuje jednak, że warto dać uczniom i nauczycielom więcej czasu na przygotowanie do sprawdzianu. - To przyczyni się do wyrównania szans edukacyjnych. W tym roku uczniowie z bogatszych gmin mogą lepiej wypaść na sprawdzianie, bo te gminy stać będzie na sfinansowanie dodatkowych zajęć z kluczowych przedmiotów. Biedniejsze gminy nie będą mogły sobie na to pozwolić.

Pytanie tylko, po co wypadać dobrze na sprawdzianie? Od jego wyniku niewiele przecież zależy. Żeby go zaliczyć wystarczy tylko do niego przystąpić. Wprawdzie niewielkiej, około 20-procentowej grupie uczniów dobry wynik jest potrzebny, bo starają się o miejsce w gimnazjum spoza swojego rejonu, ale większość uczniów idzie do szkół rejonowych, które mają obowiązek ich przyjąć.

Dla nauczycieli jednak tegoroczny sprawdzian może okazać się wyjątkowo kłopotliwy. W poprzednich latach uczeń otrzymywał ze sprawdzianu tylko jedną ocenę, jeśli nawet wynik był kiepski odpowiedzialność rozkładała się na wszystkich uczących.

Teraz od razu będzie wiadomo, który nauczyciel odpowiada za ewentualną porażkę, a którego można nagrodzić za efektywną pracę. A ponieważ od kilku lat mamy w szkołach niż demograficzny i nauczyciele boją się o swoje posady, taka formuła egzaminu nie jest im do końca na rękę. Tego jednak zmienić nie mogą, próbują więc powalczyć o nieco więcej czasu na realizację programu.

W listopadzie petycja ma trafić do MEN. Inicjatorzy liczą na odpowiedź ministerstwa w grudniu. Nam udało się już dowiedzieć, że stanowisko resortu edukacji w sprawie terminu sprawdzianu gimnazjalistów jest identyczne z tym prezentowanym przez CKE.